Nie jesteś zalogowany na forum.
Przez parę minut patrzyłam na mężczyznę, ściskając w obu dłoniach jego dłoń. Czułam niepokój i zmartwienie, były słabe, najprawdopodobniej dlatego że Roger je blokował, a nie dla tego, że po prostu były małe.
Były wręcz tak duże, że byłam w stanie je wyczuć...
- Nic mi się nie stanie - odparłam spokojnie. - Jestem ostrożna. Przecież zawsze jest ktoś ze mną. Jeśli nie będę mogła pomóc... Jeśli będę siedzieć i jedynie się przyglądać z tej bezpiecznej strefy, w której chcesz mnie zamknąć, to po prostu się udusze - próbowałam wytłumaczyć. - A jeśli komuś się coś stanie...? Nie wybacze sobie tego, kochany.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
- A ja nie wybacze sobie jeśli coś się tobie stanie! - warknąłem. - Nie by mnie nie obchodziło, ale cholera, Ren! - poderwałem się z miejsca, chodząc po pokoju. Zmęczenie już dawno mi minęło.
- Jestem spokojny gdy wiem, że jesteś bezpieczna, a jeśli nie będę tego pewien? Nie ma szans... nie, po prostu nie mogę.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Trzęsły mi sir i dłonie i ramiona. Zacisnęłam palce na kocu.
- Roger - mruknęłam prosząco. - Nie denerwuj się na mnie. Wiem, że się o mnie matriwisz, ja również chce wiedzieć, że jesteś bezpieczny lecz... - zawahałam się z trudem przełykając ślinę. - Przecież jestem z tobą, tutaj, bezpieczna. Mamy plany, skoro nie są one wystarczajęco bezpieczne dla ciebie, to w takim razie nie mam zamiaru ryzykować życia jakiegokolwiek dziecka! - oznajmiłam twardo, prostując się.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Warknąłem tylko wściekły, bo fakt faktem - nie miałem szans racjonalnie dalej argumentować.
Po prostu milczałem. Byłem zły, bo co innego? Jej troska i dobroć, które oczywiście kochałem, czasem doprowadzały mnie do szału - szczególnie gdy o jej bezpieczeństwo musiał się martwić cały tabun ludzi, a ona miała na uwadze tylko dobro innych.
Westchnąłem i spuściłem z pary. Co mogłem zrobić...? I tak jej nie przekonam.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Odkryłam się i podeszłam do niego. Pogładziłam delikatnie po policzku z zaniepokojoną miną.
- Proszę cię, miły, nie bądź na mnie zły. W ogóle nie bądź zły. Będziemy bezpieczni, wszyscy. - Wzięłam drżący oddech i oparłam dłoń o jego ramię. - Ale najpierw musimy trochę zaryzykować. Nie bądź pesymistom, Roger. Nie każ mi mi wybierać między twym spokojem ducha, a życiem dzieci... - Zamrugałam. - To mnie rozedrze. - Pokręciłam głową.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Przyciągnąłem ją do siebie, łapiąc w talii i pocałowałem z miłością. Być może tylko dla przyjemności - być może by upewnić się że będzie dobrze.
- Rozumiem - przytaknąłem dość sucho.
Rozumiem, ale nie zgadzam się! A co jeśli coś ci się stanie?! Jeśli osoby trzecie zawiodą i zostanę sam? Sam zupełnie, bez nadziei?!
- Nie mniej... Boję się o ciebie...
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Serce zabiło mi szybciej - jak zwykle. Uwielbiałam to uczucie, kochać i być kochaną.
- Wiem, wiem, i rozumiem, jednak... Nie możesz posadzić mnie na najwyższej półce, żeby nikt inny mnie nie dostrzegł. Nie jestem trofeum, ani zabawką. Chcę podejmować własne decyzje - powiedziała już z lekka sfrustrowana. - Nie wiem jak do ciebie dotrzeć, Roger. Musisz zrozumieć, że ja nie usiądę, nie będę patrzeć, nie będę czekać, aż coś się stanie.
Oparłam czoło o jego lewe ramie, za to moja ręka wciąż opierała się o prawe i bawiłam się lego lekko przydługimi włosami, muskając opuszkami palców szyję mężczyzny.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Westchnąłem ciężko i tak rozproszony przez jej dotyk.
- I tak nie będzie mi się to podobało. I do momentu do póki nie skończą ci się wszystkie misje, nie zmienię zdania - uprzedziłem z przestrogą, nie zgadzając się na wypuszczenie jej z ramion. Nie, za bardzo się rozbudziłem i zdenerwowałem by teraz ją wypuszczać.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Zaśmiałam się cicho.
- Bądź spokojny - mruknęłam rozbawiona. - Czyż nie tak zawsze mówisz? - szepnęłam pytająco, nie zaprzestając wcześniejszych czynności.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
- Mój wewnętrzny spokój trochę się psuje, gdy coś ci zagraża - odparłem burcząc, niepocieszony, że moje słowa zostały użyte przeciwko mnie.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Westchnęłam ciężko i chciałam się odsunąć jednak Roger zamknął mnie w żelaznym uścisku. Westchnęłam więc ponownie.
- Ja również się martwię o ciebie - zmieniłam ton głosu na nieco bardziej ostry. - Wszyscy jesteśmy narażeni. Nie rozumiesz, że ja też chcę abyś ty był bezpieczny?!
Spojrzałam w bok.
- Najwidoczniej nie chcesz mnie słuchać, Roger, puść mnie, proszę Cię - jęknęłam zmęczona, sięgając dłońmi za siebie, aby rozluźnić uścisk.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
- Nie - burknąłem z uporem, dość dziecinnym. - Ren, ja mam doświadczenie w martwienie się o siebie i dbanie by być bezpiecznym. Przeżyłem wiele wojen, ty jedną walkę. To... tylko moja troska. Ty pamiętasz przez hipnozę to dość mgliście, ale ja... Pamiętam wasze emocje z tamtego dnia i chciałbym cię móc ochronić przed tymi najgorszymi... Ale będę spokojniejszy, obiecuję - zgodziłem się.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Czułam gorąco na policzkach. Zwiesiłam w bezradności ramiona.
- Nie musisz mi mówić, że się poparzę gdy dotknę gorącego. Ja to wiem, jestem tego świadoma...
Rozluźniłam się nieco.
- Chciałabym to skończyć, raz, a dobrze. Zróbmy to. Pomóż mi to zrobić - wyszeptałam, patrząc w jego zatroskane oczy. - Nie odstawiaj mnie od walki, nie czyń mnie porcelanową lalką... - dodałam wręcz błagalnie.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Schyliłem głowę, zatapiając twarz we włosach i szyi Ren. Zawsze to lubiłem. Przytulać się do niej. Nawet gdy byliśmy przyjaciółmi. Teraz mogę to zrobić, dodatkowo całując ją lekko i nie mieć żadnych wyrzutów sumienia.
- Dobrze, wybacz - westchnąłem w końcu. - Może przesadzam... Ale tylko odrobinę. Nie moja wina, że właśnie taką delikatną kobietą dla mnie jesteś...
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Zacisnęłam palce na jego przedramionach i Przechyliłam głowę na bok.
- Co mogłabym zrobić, abyś dostrzegł, że jestem silna? - spytałam nie ukrywając ciekawości w swoim głowie.
Jego zapach mnie uspokajajał. Wszystko w nim mnie uspokajało.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Spojrzałem na nią. No, Roger, to męska decyzja. Poważna. Nawet jeśli Ren tego nie rozumie, to dla mnie... Tak, to ważne.
- Udowodnij, kochanie - odparłem zalotnie, mimo woli patrząc na kobietę wygłodniale. - Sądzę, że znasz mnie na tyle, że umiesz mnie przekonać...
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Zadrżałam, a kolana mi zmieniły, na szczęście nie na tyle bym straciła równowagę.
- Roger... - mruknęłam z powagą, pukając go po ramieniu. Mimowolnie na mojej twarzy zaczął pojawiać się lekki uciech. - Ja pytam się kompletnie poważnie - szepnęłam z lekką urazą. - Nie traktujesz mojego pytania poważnie - dodałam coraz szybciej topniejąc pod jego wzrokiem.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
- No... nie do końca masz rację - mruknąłem. - Jakby to powiedzieć... Nadal jesteś dla mnie za delikatna... - zaśmiałem się cicho, zjeżdżając dłońmi z talii na jej biodra.
Nie, umówmy się, nie byłem nachalny. Byłem znaczący, ale w każdej chwili, po choć jednym jej słowie, gotów się wycofać.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
- To wciąż zła odpowiedź, Roger... - mruknęła i pokręciłam głową.
Zaczęło mi się kręcić w głowie, ale nie jakoś mocno, raczej delikatnie.
Ucałowałam go w usta, nie zrzucając z bioder jego dłoni. Nie byłam pewna tego co chodziło mu po głowie, jednak niepewność kierowała się bardziej w kierunku czy tak, niż kategorycznego nie.
- Chcę być twoim wsparciem, tak jak ty moim...
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
- Więc pozwól mi siebie kochac Ren... - mruknąłem. - Proszę... - dodałem, jakby złagodzić ewentualny niesmak jaki mogła poczuć Ren.
Choć... Dla mnie było to naturalne. Byłem z nią. Kochałem ją. Więc chciałem być z nią...
Wcale nie tak, że chciałeś tego od wielu wielu lat, stary pryku.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Wsunęłam dłonie na jego ramiona.
- Wybacz, nie chcę Ci tego zabraniać - oznajmiłam cicho. Czułam jak mój oddech zaczął robić się cięższy, z każdą chwilą gdy byłam coraz bliższa odpowiedzi.
- Doskonale wiem, że mogę Ci zaufać... Że mogę... Oddać wszystko. Ja będę spełniona gdy... ty będziesz.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Kręcę głową rozbawiony jej przejęciem.
- Bądź spokojna... przecież to nadal tylko ja - przypomniałem jej, wodząc nosem po jej policzku, a potem ustami po szczęce i szyi. - Chciałbym... tylko podkreślić swoją miłość... chciałbym... ciebie... - mruczałem już zupełnie do siebie.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Kilka fal ciepła rozeszło się po moim ciele.
Czułam wręcz to namacalne napięcie. Trochę jak cisza przed burzą na którą zapowiadało się w mojej głowę. Tym razem jedbak miał być to zbawczy deszcz. A to, że wciąż czekał na moją zgodę, utwierdzało mnie jedynie w przekonaniu jak bardzo go kocham i jak bardzo on kocha mnie. To było aż zadziwiające. Mogłabym się tak dziwić i zachwycać na zmianę. Nie o to jednak chodziło.
- A ja ciebie - mruknęłam, w momencie kiedy nasze usta znów się spotkały.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Odetchnąłem z ulgą. Poważne, do ostatnich chwil sądziłem, że nie ma sensu, ale...
Oddałem pocałunek, z pełną namiętnością i chodź trzynałem swoje emocje na wodzy, nie mogłem się oprzeć przed odrobiną miłości z mojej strony. Dość gorącej. Taa...
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Pozwalałam emocjom przepływać przez kamień, przez co nie kumulowały się we mnie, póki co, planowałam nad tym. Nie chciałam zemdleć, a zdążyło mi się to kilka razy, gdy jeszcze miałam kamień, na szczęście nikt o tym nie wiedział. No, prawie nikt.
Docisnęłam swoje ciało do jego, na tyle na ile było to możliwe w naszej pozycji. Odchyliłam głowę kawałek w bok by złapać oddech, którego zaczęło mi brakować.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline