Nie jesteś zalogowany na forum.
- Nie zabranie, ale chcę zminimalizować - odparłam, sięgając ręką do jego dłoni i nakrywając ją swoją. - Nie musimy o tym rozmawiać, lecz wiedz, że ci nie odpuszczę - dodałam rozbawiona.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Westchnąłem. Podniosłem jak dłoń i przysunąłem do swoich ust, by ucałować jej palce.
- Możemy rozmawiać o wszystkim. Chciałbym tylko, byś zrozumiała moje obawy. To czysta troska. Wiesz przecież, czujesz to... - zapewniłem, starając się odsunąć tematem od wisiora.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Juz jedynie przelotnie zerknęłam na wisiorek, a potem wróciłam do jego twarzy.
- Czuje - potwierdziłam. - Nie ma co się tak zmartwiać, Roger. - Wzięłam głęboki oddech i spojrzałam w stronę okna. - Już późno, nie powinniśmy tak długo leżeć...
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
- Nie, błagam, nie... - jęknąłem, trzymając dłoń Ren przy sobie. - Zrobię wszystko, tylko nie wstawajmy. Przecież nigdzie nam się nie śpieszy - zauważyłem mrucząc.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
- Czy przypadkiem nie masz dziś zajęć z Agnes, mój miły? - zapytałam ze śmiechem. - Nie bądź dziecinny.
Podciągnęłam się nieco do góry.
- Możemy wyjść gdzieś razem, nie chcę tracić dnia na leżenie w łóżku - stwierdziłam.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
- Agnes sama poćwiczy, albo z Reyesem - mruknąłem, wtulając się w szyję Ren. - To on się zajmuje Wybrancami, nie ja... ja mam czas by spędzić piękne chwilę ze swoją kochaną...
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Pogładziłam go po głowie.
- Myślę, że równie piękne będą te chwile na spacerze - ciągnęłam dalej, jednak nie ruszałam się z miejsca, rozbawiona zachowaniem mężczyzny. Odczekałam chwilę. Wsłuchiwałam się w spokojne i szczęśliwe serce Rogera, w jego regularny i ciepły oddech, który łaskotał mnie w szyję. - To co, kochany?
Odgarnęłam mu z czoła włosy i ucałowałam w nie.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Burknąłem coś i przysunąłem ją do siebie, by pocałować namiętnie, jako milczący znak po wczorajszej nocy.
- Nie lubię gdy nasz rację i muszę się stosować... - przyznałem po prostu.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Rozluźniłam się i westchnęłam cicho.
- Nie musisz - szepnęłam, przytulona do niego. - Możemy pójść na kompromis i jeszcze chwilę poleżeć - zaproponowałam, przymykając oczy z uśmiechem.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
- O rany... - westchnąłem, otulając Ren z uśmiechem. - Przecież ja już nie wstanę, nie ma szans. Zatrzymam cię, ukryję przed światem i uwięzie, byś mi nie uciekła z ramion - mruczałem, bez ładu i składu.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
- Zaczynasz majaczyć - stwierdziłam. Było mi naprawdę ciepło. - Będzie jeszcze czas na sen i odpoczynek... Choć w miłości, "co za dużo to niezdrowo" nie koniecznie zdaje się być zgodne z prawdą, jednak lepiej tego nie sprawdzać. Nie sądzisz?
Zmarszczyłam lekko brwi.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Westchnąłem. Naprawdę, powinienem oprzytomnieć. Kawa, całus Ren, a potem do roboty. Okres świąteczny i wolne dni będą nasze, ale póki co...
Znów ją pocałowałem, już mniej namiętnie. Potem wyplątałem ją ze sowich ramion i przeczesując palcami włosy, podniosłem się z łóżka. Rozejrzałem się sennie po swoim pokoju i sięgnąłem po bokserki, odrzucone gdzieś w bok.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Usiadłam i rozejrzałam się za swoimi ubraniami, które odnalazłam leżące na podłodze przy łóżku. Założyłam bieliznę i splątałam włosy w luźny kok, aby nie przeszkadzały. Zeszłam z łóżka i zerknęłam na Rogera, który już zakładał spodnie.
- Gorąca czekolada w tej cudnej kawiarni i popołudniowy... ym, albo wieczorny spacer nad jezioro...? - zaproponowałam, zarzucając na ramiona wygniecioną koszulkę.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Obejrzałem się i uśmiechnąłem rozmarzony, pozwalając sobie oczom latać gdzie popadnie.
- Byle z tobą - odparłem. - Możemy to połączyć. Czekolada, potem wieczorem spacer i wrócimy już do akademii - stwierdziłem, obserwując jak zakłada spodnie i zaczyna walczyć z guzikami.
Uśmiechnąłem się pod nosem, topiąc pod tym widokiem, a trudno mnie tak poruszyć... Choć Ren wychodzi to nadzwyczaj łatwo.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
- Mhm - przytaknęłam.
Skupiłam całą swoją uwagę na tych nieszczęsnych guzikach, a kiedy skończyłam przyłapałam Rogera na przyglądaniu mi się. Posłałam mu ciepły uśmiech, a serce szybciej mi zabiło.
- Jesteś nad wyraz rozkojarzony. Będę musiała pamiętać, że kiedy masz dużo pracy powinnam zostawić cię w spokoju - mruknęłam i zmarszczyłam brwi. Nie mogłam znaleźć paska.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Wywróciłem oczami.
- Nie dobijaj mnie i nie rób tego - poprosiłem, narzucając koszulę i podnosząc marynarkę z podłogi.
Założyłem ją, jako stały punkt mojego wyglądu i po prostu podszedłem do Ren, całując ją w policzek.
- Kochanie, wychodzę do pracy, opiekuj się dobrze dziećmi - zacytowałem. - Propaganda z... 1960? Albo tych okolic. Zaraz powinienem o tym kogoś nauczyć - parsknąłem.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Spojrzałam na niego rozbawiona, odrywając wzrok od podłogi.
- Twoi uczniowie pomyślą, że zwariowałeś. - Oparłam jedną dłoń na biodrze. - Może faktycznie troszeczkę, mój miły, zwariowałeś.
Przykucnęłam i sięgnęłam dłonią pod łóżko, wyciągając pasek. Zadowolona stanęłam prosto.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
- Ja? Wariatem? Nie zaprzeczę. Od dawna podejrzewam u siebie liczne schorzenia psychiczne - przyznałem ze stoickim spokojem, podchodząc do drzwi. - Choć póki co wariuje na twoim punkcie... Ale muszę odstawić na pewien czas to szaleństwo.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Złapałam jeszcze sweter i podeszłam do Rogera.
- Musisz i to koniecznie mój drogi. Zdrowie jest ważne na każdej sferze życia.
Założyłam pośpiesznie sweter, nieco się przy tym targając sobie włosy. Roger otworzył drzwi, a ja jeszcze przelotnie pocałowałam go w usta.
- Do zobaczenia później, miły - szepnęłam, jak gdyby miała być to jakaś tajemnica i ruszyłam do swojego pokoju.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Wróciłem po spacerze do pokoju, ale zawahałem się przed wejściem. Wiedziałem, ze Ren jest w środku - ostatnio przeprowadziła się do mnie, a mi absolutnie to nie przeszkadzało. Jednak teraz nie byłem pewien, czy mój prezent świąteczny był... w porządku. Tamta ruda sprzedawczyni zapewniała, że jej się spodoba i to najodpowiedniejszy prezent dla ukochanej, ale...
Umówmy się. Chciałbym w tym zobaczyć Ren. Jeśli istniała by lista największych wielbicieli jej ciała, zajmowałabym całą pierwszą dziesiątkę. Jednak nie chciałem jej... urazić. Mimo wszystko... Czułem się ślepym słoniem w towarzystwie porcelanowej Ren.
Weź się w garść. Westchnąłem i pokręciłem głową. Gdyby Des mnie teraz widziała, pewnie by mnie wyśmiała. To ja. Honest, ten co bierze tylko tyle na ile zasługuje.
Wszedłem pewnie do pokoju, bo na razie tylko na takie wejście zasłużyłem .
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Siedziałam na podłodze, oparta plecami o łóżko i kończyła sprawdzać ostatnie pracę, które zostały mi na święta i kolejne dni będę mieć już wolę, bez myślenia nad tym że będę musiała do tego usiąść.
Podniosłam wzrok gdy drzwi się tylko otworzyły.
- Jak spacer, miły? - spytałam z uśmiechem.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
- Jak każdy spacer, gdy jesteś świadom świąt i wolnego - parsknąłem śmiechem, zamykając drzwi. Położyłem pudełko z kokardą cicho na łóżko, a potem nachyliłem się do kobiety.
- Ostatnia?
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Musnęłam przelotnie jego usta i uśmiechnęłam się szeroko. Odłożyłam kartki na bok.
- Prawie. - Zerknęłam na pakunek, który położył na łóżko. - A co to za niespodzianki? - Uniosłam pytająco brew.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Uśmiechnąłem się słabo. Usiadłem i odwróciłem zawstydzony wzrok.
- Wiem, że mieliśmy sobie nie kupować prezentów na gwiazdkę, ale... gdy byłem na spacerze z jednego sklepu wyszła ekspedientka i zapytała, czy może nie potrzebuje pomocy... przyglądałem się trochę wystawie... To było jedno z niezręczniejszy wydarzeń w moim życiu, ale w każdym razie, skończyło się tym małym prezentem... - plątałem się w zeznaniach. - Nie bierz tego w żaden sposób do siebie, po prostu... pomyślałem, że zasługujesz, na odrobinę luksusu niżeli praktyczności...
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Podciągnęłam się do góry i usiadłam na łóżku obok ukochanego.
- Zaczynam się niepokoić - mruknęłam z dystansem patrząc na prezent. - Dawno nie widziałam u ciebie takich rumieńcach - mruknęłam, maskująca dłonią jego ciepły policzek.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline