Nie jesteś zalogowany na forum.
Parsknąłem śmiechem.
- Uwierz, sam dawno nie widziałem u siebie takiej niepewności, choć dziewczyna w sklepie była bardziej pewna tego zakupu niż ja sam - prychnąłem. Potem jednak złagodniałem, nadal nie patrząc na Ren.
- Jakby ci się nie spodobało, to oddam... ten tego...
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Sięgnęłam po prezent od mężczyzny.
- Przestań Roger - poprosiłam. Wzięłam głęboki oddech, patrząc na mężczyznę. - Ta ekspedientka musiała być naprawdę pewna, skoro aż wyszła ze sklepu.
Zaśmiałam się, kręcąc głową. Czując jego napięcie sama zaczęłam się stresować.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Zamyśliłem się.
- Cóż... Faktycznie mogłem się trochę gapić na witrynę... Ale sam nigdy bym nie wszedł z własnej woli - westchnąłem, drapiąc się po karku i w końcu zerkając na Ren. Roześmiałem się cicho, widząc jej wahanie.
- Wystarczy, że ja się stresuje, nie denerwuj się i ty - parsknąłem, muskając przelotem jej policzek.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Pokręciłam głową.
- Co ty wymyśliłeś... - mruknęłam i zaczęłam z zaciekawieniem rozpakowywać prezent. Słyszałam bardzo dokładnie bicie serca Rogera, które obijało się w mojej głowie.
Powoli wyciągnęłam ze środka delikatny ciemny materiał, przyozdobiony koronkowymi kwiatowymi wzorami. Poruszyłam palcami, a przyjemny materiał miło je otulił.
Mimowolnie kąciki moich ust uniosły się delikatnie ku górze. Zawsze stawiałam na proste rzeczy i nie miałam ich zbyt dużo, bo ciągle podróżowałam.
Nie miałam pojęcia po jakim czasie zorientowałam się, że nic nie mówię, ale kiedy to już nastąpiło poczułam jak moją twarz oblewa gorąco. To było naprawdę nietypowe, a przynajmniej dla mnie, Rogerowi zdecydowanie lepiej szło dostosowywanie się do zmiany czasów niż mi. A ja przywiązałam się do dawnych lat, w których się wychowałam...
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Okręciłem się, zerkając Ren przez ramię.
- Więc... podoba ci się? - zapytałem bardzo ostrożnie. - Wiem, że to raczej niestosowny dla ciebie prezent, jednak... Wydało mi się, że wyglądałabyś w tym przepięknie i gdy ekspedientka mnie zachęciła, stwierdziłem, że muszę to kupić... No i znam cię jak nikt, więc doskonale wiem, że sama byś tego nie kupiła... - wymruczałem swoją serenadę pod nosem, nadal obserwując, teraz z ciekawością, Ren.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Położyłam bieliznę na kolanach i obróciłam głowę w stronę Rogera, tak że nasze twarze dzieliło kilka centymetrów.
Pokiwałam powoli głową, zagryzając wargę. Miał rację – nawet nie zwróciłabym uwagi na coś takiego.
- Wyglądałabym w tym przepięknie...? - powtórzyłam z niepewnością.
Przez myśl przeleciało mi wspomnienie jego dłoni, które z czułością dotykały moje ciało.
No to teraz oboje siedzieliśmy na łóżku z czerwonymi policzkami - pomyślałam.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
- Zawsze tak wyglądasz - przytaknąłem, a głos mi przestał drżeć. - Ale w tym, zacząłbym podejrzewać, że jakiś anioł uciekł z nieba - uśmiechnąłem się szczerze.
Boże, nawet moje teksty były słabe, ratunku.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Roześmiałam się nerwowo i zerknęłam na bieliznę. Miałabym paradować przed nim w samej bieliźnie...? Oh.
- Myślę, że przesadzasz - szepnęłam. - Wciąż przeginasz z komplementami pod moim adresem... To zawstydzające.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Wzruszyłem niewinnie ramionami.
- Wybacz mi w takim razie. Trudno jest mi się oprzeć - odparłem tylko rozbawiony, opierając się na poduszkach łóżka. - Wybacz jeszcze raz, jeśli nazbyt cię zawstydziłem prezentem. Miałem szczerze, dobre intencje - zapewniłem. - Przeszkodziłem ci chyba w sprawdzaniu tej pracy... Eh, chyba zbyt się wszystkim przejmuję... - mruknąłem na koniec, bardziej do siebie.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Odłożyłam prezent na na bok i przysunęłam się do Rogera.
- To dla mnie nietypowe ale mi się podoba - powiedziałam cicho, wciąż zawstydzona. - Nigdy bym się nie spodziewała... - Zerknęłam za siebie. - Rozumiesz o czym mówię. - Pokręciłam głową, przymykając lekko powieki. - Dziękuję.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Uśmiechnąłem się już z typowym dla mnie spokojem i podniosłem się z poduszek, by móc delikatnie ucałować Ren, wsuwając jedną dłoń na policzek kobiety, a drugi na biodro.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Przez moje ciało przeszła przyjemna fala ciepła, oraz miłości jaką obdarowywał mnie Roger.
Odwzajemniłam delikatny pocałunek z wciąż przymkniętymi powiekami.
Jego pocałunki i dotyk zawsze takie były – delikatne, coraz bardziej wyczuwałam narastające w nim napięcie. Wciąż się hamował, przeze mnie, przez mnie, przeze mnie.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Zatrzymałem się, nawet nie próbując niczego zaaranżować (ja powinnam lol). Specjalnie dla niej nie pozwalałem się porwać emocją.
- Cieszę się, że Ci się podoba. Wydaje mi się... że to miłe urozmaicenie. A XXI wiek obfituje w drobne przyjemności i pozornie nieznaczne luksusy... zasługujesz na nie.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Otwieram oczy i patrze na mężczyznę.
- Niewiele mi trzeba do szczęścia, miły - mówię z powagą ale i uśmiechem. - Luksusy to zbędna rzecz, która zaślepia to pokolenie...
Przygryzam wargę. Na myśl przychodzi mi mała dziewczyna, która ma pieniądze, więc można by rzecz, że ma wszystko, a jednak jest taka biedna. I krzywdzi innych. Krzywie się, czując, że zawiodłam w tym temacie. Obiecałam i nie mogłam spełnić obietnicy.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Pogłaskałem twarz Ren, by jej wzrok przykryty mgłą wrócił do mnie.
- Całe szczęście nie jesteś tym pokoleniem... nie zamartwiaj się, skarbie, ja widzę gdy się zamartiwasz.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
- Kiedy mnie trapi tak wiele spraw, Rogerze - Westchnęłam bezradna, wracając do rzeczywistości. - Tyle się dzieje... W dodatku martwi mnie Jeromie. Miało go już nie być, miał nikogo już nie krzywdzić. Nie zabiliśmy go, a teraz czuje, że... że... - Zacięłam się. - Zaczynam myśleć, że jego brutalności nie można zwalczyć inaczej niż ją likwidując kompletnie...
Czuję na ramionach ciężar tych słów. Zabijanie jest źle. Jest bardzo złe. Żaden człowiek nie powinien decydować o życiu drugiego człowieka.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Zmarszczyłem brwi, teraz obie dłonie kładąc na ramionach kobiety.
- Ren, spokojnie - zaproponowałem. - To trudna sprawa, oczywiście. Jednak mówiłem Ci, byś myślała teraźniejszością... - westchnąłem ciężko, patrząc na nią. - Mamy święta, wolne... pozwól na moment oczyścić się myślom ze zmartwienień. Pomyśl o czymś innym, miłym...
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Oparłam policzek o pierś mężczyzny. Jego serce biło tak kojąco. Było jak zimny okład na oparzenie.
- Wybacz mi - szepnęłam. - Czasem to silniejsze odemnie. - Westchnęłam. - Często to jest silniejsze ode mnie - poprawiłam się, zagryzając wargę.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Pogłaskałem ją delikatnie po plecach.
- Domyślam się, Ren - przyznałem, starając się zachować wzorowy spokój, który pomógłby kobiecie. - Dlatego jestem jeszcze ja. By odciągnąć od ciebie złe myśli i zająć czymś przyjemnym - zaśmiałem się cicho.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Uśmiecham się, czując jak pieką mnie oczy. Mam ochotę się rozpłakać ze szczęścia. Te wszystkie emocje buzują we mnie, jakbym nigdy nie przestała być nastolatką pełną hormonów. To czasem naprawdę dobijające.
- Cieszę się, że mogę być z tobą, miły - mówię tonem pełnym czułości odchylając się i patrząc na niego z podziwem.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
- A ty nawet sobie nie wyobrażasz jak wiele dałbym za te słowa kilkadziesiąt lat temu. Teraz... mógłbym tego słuchać w nieskończoność - przyznałem, ponownie ujmując policzek Ren.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Położyłam dłoń na jego dłoni.
- Może kiedyś uda mi się nadrobić te lata... - mruknęłam cicho, z nutą poczucia winy, które wciąż mi towarzyszyło.
Roger oczywiście od razu zaprzecza, ale oboje wiemy ile bólu mu zadałam, nieświadomie ale jednak.
Po krótkiej wymianie zdań i kilku drobnych czułościach idziemy na kolację – nawet nie zorientowałam się, że czas tak szybko minął.
Gdy wracamy do pokoju, Roger załatwia jeszcze kilka swoich spraw, a ja kończę z pracami. Przeciąga mi się dlatego to mężczyzna idzie pierwszy pod prysznic. Gdy wychodzi z łazienki już jestem gotowa aby wejść po nim. Muskam jeszcze ustami jego policzek, a mokre kosmyki jego włosów laskoczą mnie nieco w twarz.
Zamykam się w łazience, biorę szybki prysznic, a kiedy z niego wychodzę i zaczynam się wybierać mój wzrok pada na zaskakujący prezent.
No weź Ren, wiadomo po co ci to kupił – aby móc popatrzeć na ciebie w tym.
W sumie co mnie podkusiło aby w ogóle zastanawiać się w tym temacie?
Może fakt, że sama chciałaś się przekonać jak będziesz w tym wyglądać?
To będzie jedna z najbardziej nieodpowiednich i niestosownych rzeczy jakie zrobię w życiu.
Materiał jest naprawdę przyjemny i delikatny. I pomimo że w łazience jest gorąco, moja skóra pokrywa się gęsią skórką. Przyglądam się sobie i nie jestem wcale pewna, że on właśnie tego o czekiwał...
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
- Ren? Wszystko w porządku? - zawołałem, zdziwiony jej długim pobytem w łazience, znad gazety, ale nikt mi nie odpowiedział. Gdy jednak usłyszałem otwierające się drzwi, zerknąłem na nią...
A potem już nie odwracałem wzroku.
Przypomniało mi się jak matka wieki temu upominała bym nie siedział z otwartą buzią, jednak teraz to bylo silniejsze ode mnie.
- Mój.Boże... Ty naprawę wyglądasz w tym cudownie... - wydukałam, starając się zapamiętać każdy szczegół jej ciała. Jej rumianą twarz, wilgotne i swobodnie opadające włosy...
Dobrze, że gazeta wypadła mi zasłaniając co nieco.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Mój oddech był zdecydowanie cięższy niż zazwyczaj. Mimowolnie objęłam się ramionami, zasłaniając brzuch, gdy mężczyzna wpatrywał się we mnie, a żar jego miłości i podniecenia uderzył we mnie.
Gdy tak wbijał we mnie swoje intensywnie niebieskie oczy, które teraz wydawały się płonąć, poczułam się niemal naga i resztki mojej pewności siebie odpłynęły gdzieś bardzo daleko. Za pierwszym razem zgasiliśmy światło, poza tym, byłam tak skupiona na tym aby szmaragd nie obrócił się przeciw mnie, że nie zapamiętałam wszystkiego ze szczegółami.
Teraz stałam w pełnym świetle i bieliźnie, która pokazywała prawie całe moje ciało. A Roger zdecydowanie wykorzystywał te chwile.
Od zawsze wydawało mi się, że miłość to coś więcej niż dotyk. Moje serce zawsze dobierało sobie ludzi, którzy nie wymagali ode mnie abym rozwijała myśli w tym kierunku. Pijąc poranną kawę z kimś bliskim memu sercu, czułam się tak samo cudownie, jakgdybym go całowała.
Ale moja nieśmiałość i niepewność co do wyglądu, połączona z moim tokiem myślenia połączyły się w całość tworząc mur.
A teraz coś chyba pękło w tym murze i powoli zaczęłam panikować, nie wiedząc, czy uciekać, czy ruszyć do przodu.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Po dłuższej chwili musiałem się uspokoić i spuścić na moment wzrok. Zazwyczaj miałem nad sobą pełne panowanie - przywilej żyjących długo jest możliwość poznania granic i możliwości swojego ciała, a czasem zmanipulowanie tymi granicami.
Gdy już byłem spokojny i starałem się nie wysyłać więcej swojej energii do kobiety, wstałem z łóżka i podszedłem do niej.
- Ren, nie panikuj... - poprosiłem bardzo spokojnie, lekko dotykając jej odsłoniętego ramienia.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline