Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: 1
Tutaj Honest (jeden i drugi) zajmują się systemem ochronnym akademii.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Niewiele osób pamiętało o istnieniu tego pomieszczenia. Honest przerobił je w istny bunkier, mający za zadanie "ochronić" akademię.
Tak szczerze mówiąc to nie mam zielonego pojęcia po co tutaj jest to miejsce.
- Zapomniałem już jak tu gorąco... - mruknąłem do siebie.
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline
Tylko mój brat pozwoliłby na o, by pomieszczenie gdzie znajduje się ostatnia nadzieja tej zapyziałej akademii znajdowało się obok kotłowni. Musiałam zdjąć koszulę nie wierząc jak wiele usterek nagromadziło się przez te lata.
Oczywiście, nikomu nie było tego naprawiać, musiała przybyć Honest i wam tyłek uratować.
- Co wy byście beze mnie zrobili...? - warknęłam pod nosem siłując się z kluczem numer sześć, przy jednej z rur, gdy nagle coś usłyszałam. Gotowa przywalić nieznajomemu kluczem w głowę.
- Kim jesteś?! - podniosłam głos, lustrując mężczyznę, który tu zszedł.
Ostatnio edytowany przez Anthonina Honest (2017-12-26 17:43:50)
Perfekcje narzucasz sobie sama. Nikt go od ciebie nie wymaga.
***
Offline
- Ouou... - uniosłem ręce do góry, zaskoczony, że był tu ktoś prócz mnie. - Spokojnie, nie jestem wrogiem - zapewniłem i poczekałem, aż dziewczyna opuści klucz. Gdy złapałem oddech, uśmiechnąłem się do niej lekko.
- Jestem Saint - wyjaśniłem. - Zwykle przychodzę tutaj, kiedy chcę być sam.
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline
- Anthonina - odparłam krótko, patrząc na chłopaka nieufnie. Znał to miejsce? To by wyjaśniało stos książek w kącie pod schodami i kilka pustych kubków po coli z okolicznego fast food'a.
- Wiesz, że nie powinieneś tu przychodzić? - zauważyłam sucho. - To jedno z najważniejszych pomieszczeń akademii...
Perfekcje narzucasz sobie sama. Nikt go od ciebie nie wymaga.
***
Offline
- Oh, serio? - zdziwiłem się szczerze i oparłem się o poręcz schodów. - A niby do czego jest, tak właściwie? - zapytałem, krzyżując ręce na ramionach i uśmiechając się nadal do dziewczyny.
Musiałem zdjąć swter, gdy poczułem te ponad dwadzieścia pięć stopni w powietrzu i tak jak Nina pozwoliłem sobie zostać w podkoszulku.
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline
Starałam się nie zwracać uwagi na to, że zdjął z siebie sweter... No, dobrze, że został w podkoszulku.
- To pomieszczenie ochronne. Znajduje się tu skomplikowana aparatura mająca za zadanie wykrywać paradoksy oraz silne stężenie energii próżni - wyjaśniłam fachowym tonem.
Po minie chłopaka zrozumiałam, że chyba nie do końca rozumie.
- Jerome, wasz wróg powrócił z próżni - przypomniałam. - Kiedy to urządzenie zacznie działać poprawnie, będziemy mogli wykryć stężenie tej energii i wiedzieć czy Jerome jest w pobliżu - wyjaśniłam.
Perfekcje narzucasz sobie sama. Nikt go od ciebie nie wymaga.
***
Offline
Otworzyłem szerzej usta, patrząc na nią z podziwem.
- To genialne Nina! - przyznałem. - Dzięki temu będziemy przygotowani i będziemy wiedzieć, czy Jerome jest w pobliżu i dzięki temu... - uśmiechnąłem się. - Uda nam się ukryć, albo uciec. Nikt więcej nie ucierpi - stwierdziłem podekscytowany i poderwałem się z siedzenia. - Nina, jak mogę ci pomóc?
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline
Nina, Nina...
- Nie możesz - odparłam sucho. - Sama sobie dam radę, a ty być jeszcze tylko coś popsuł. Kiedy robię coś, musi być to perfekcyjne - skwitowałam. - Poza tym jest już wystarczająco ciasno i gorąco - zauważyłam, starając się jakoś schłodzić i wachlując się koszulką.
Perfekcje narzucasz sobie sama. Nikt go od ciebie nie wymaga.
***
Offline
Uśmiechnąłem się obserwując jej ruchy... Rany, Saint, nie brzmi to dobrze biorc pod uwagę, że jest w spoconym podkoszulku, który oblepia całe jej ciało i podkreśla kształty...
I to zmęczenie na twarzy, a jednocześnie zacięcie...
Gdybym już nie był rozgrzany od panującej tu temperatury pewnie bym podrumieniał.
- Nie no rozumiem - przyznałem, a potem parsknąłem śmiechem. - Gadasz podobnie jak mój nauczyciel... W sensie on ma taką manię, bycia idealnym. Trochę ta twoja perfekcyjność zabrzmiała... W sumie... nawet podobni jesteście...
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline
Skrzywiłam się odwróciłam wzrok od maszynerii.
- Nie masz prawa wspominać o Rogerze przy mnie, rozumiesz? - warknęłam. - To, że jesteśmy rodzeństwem nie sprawia, że jesteśmy nie wiadomo jak podobni, to chyba oczywiste? Ja nie jestem takim samolubnym, nieczułym i zgorzkniałym dupkiem - warczałem.
Perfekcje narzucasz sobie sama. Nikt go od ciebie nie wymaga.
***
Offline
Na moment wypadłem z tematu, ale zaraz wrócił mi rezon, choć potrzebowałem chwili na cichy śmiech.
- Jasne, nie ma problemu - przytaknąłem. - Zero o Rogerze, choć masz lekko nieaktualne informacje, Nina - zwróciłem uwagę. - Obecnie jest kochanym oblubieńcem najspokojniejszej i prawej osoby na świecie, a za tym idą zobowiązania - zauważyłem. - W dodatku jest całkiem dobrym wykładowcą. Jego ironiczne wtrącenia pomagają zapamiętać całą historię...
Wzrok padł na minę Niny i domyśliłem się, że powinienem się już dawno zamknąć.
- Dobra, sorrki...
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline
- Przeprosiny przyjęte - odparłam oschle. - Nie znam tego Honesta. Wiem, jaki był, kiedy w czasie wojny zostawił mnie i matkę na pastwę losu - skwitowałam, odkładając narzędzia. Potem skierowałam znów swój wzrok na chłopaka.
- Po co tu przyszedłeś?
Perfekcje narzucasz sobie sama. Nikt go od ciebie nie wymaga.
***
Offline
Strony: 1