Nie jesteś zalogowany na forum.
Spojrzałam na niego marszcząc brwi.
- Eemmm - mruknęłam, drapiąc się po szyi. - A ja naprawdę umiem o siebie zadbać, Saint - mówiłam z uporem dziecka. Norma.
Zauważyłam, że kiedy Nina przestała mówić to automatycznie jakoś tak zmarniała. No i chyba gdyby nie Saint, to by nie stała.
Mimowolnie się uśmiechnęłam, bo mnie to bawiło. Wyciągnęłam z dłoni blondynki kubeczek z resztką napoju.
- Nina potrzebuje pomocy, raczej to ona nie nadaje się, chcesz wrócić Nina...?
A głębia jej spojrzenia oznaczała,
że przeżyła więcej, niż miała ochotę.
•••
Zdjęcie przed kimś majtek to nic, zdejmij przed kimś
swoje najgorsze lęki to porozmawiamy o bliskości.
Offline
- Chce... spać... - wymruczałem. - Puść mnie... Nie chce... - dodałam, starając się odepchnąć od Sainta. Niestety chłopak trzymał mnie mocno, a ja nie miałam siły walczyć. Jak zawsze, nie daje rady walczyć.
Perfekcje narzucasz sobie sama. Nikt go od ciebie nie wymaga.
***
Offline
- Ciiiii, Nina, uspokój się, wojownicza księżniczko - westchnąłem. - Spiłaś ją, a sama jesteś pijana, Tara, nie powinnaś teraz szaleć...
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline
- Ja?! - spytałam oburzona. - Nie spiłam jej, była już taka jak podeszłam. - Zaczęłam gestykulować i nieco rozlalam sobie poncz na dłonie. - No prawie, bo się doprawiła jeszcze troszku już w trakcie.
Naburmuszyłam się. Odstawiłam oba kubeczki.
- Idę sobie - oznajmiłam obrarzona jego komentarzem.
A głębia jej spojrzenia oznaczała,
że przeżyła więcej, niż miała ochotę.
•••
Zdjęcie przed kimś majtek to nic, zdejmij przed kimś
swoje najgorsze lęki to porozmawiamy o bliskości.
Offline
Znów się skrzywiłem. Niestety Nina zaczęła się rzucać i wyrywać więc mogłem ją tylko przytrzymać.
- No dobra idź - warknąłem. - Ale jutro rano przyjdę sprawdzić czy żyjesz i nawet nie próbuj zasypiać gdziekolwiek indziej - oświadczyłem.
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline
Uniosłam brew i oparłam dłonie na biodrach. Zaczęłam się cofać do tyłu małymi kroczkami.
- Nie rozkazuj mi. Zasne gdzie mi się będzie podobać - odparłam, marszcząc zabawnie nos. - Zajmij się - wskazałan obiema rękami na Nine - wojowniczą księżniczką, która planuje zamach na brata - parsknęłam.
A głębia jej spojrzenia oznaczała,
że przeżyła więcej, niż miała ochotę.
•••
Zdjęcie przed kimś majtek to nic, zdejmij przed kimś
swoje najgorsze lęki to porozmawiamy o bliskości.
Offline
Skrzywiłem się, odprowadzając dziewczynę wzrokiem, a gdy tylko zniknęła gdzieś z okrzykiem, rozkręcając na powrót zabawę, skupiłem wzrok na nie przytomnej Anthoninie.
- Zamach na brata? - powtórzyłem. - Nina, wspominałem już, że nie wiesz nic o jego życiu... Najpierw porozmawiaj, a dopiero potem morduj - zaproponowałem, zahaczając sobie jej ramie o swój kark i kierując się do wyjścia.
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline
- Nie pouczaj mnie - warknęłam. - Nie potrzebuję... tego... - dodałam, starając się nadążyć za jego krokami. Robił za szybkie i za duże kroku... Albo to ja robiłam za wolne i za małe? Mój Boże, moja głowa.
Perfekcje narzucasz sobie sama. Nikt go od ciebie nie wymaga.
***
Offline
Westchnąłem, zbliżając się do drzwi wyjściowych.
- Wiesz, czego potrzebujesz? Snu - zdecydowałem. - Masz gdzie spać? Gdzie masz pokój? - zapytałem, nie patrząc na nią. Wyglądała naprawę niesamowicie, ale to jak się urządziła... Jednocześnie chciałem i nie chciałem na nią patrzeć.
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline
- Ja... sypiam w hotelu... za miastem... - wyjaśniłam dukając. - Zostaw... sama trafię... - wymruczałam, opierając się o ścianę, a jednocześnie, nadal przyciśnięta do ciała Sainta.
Perfekcje narzucasz sobie sama. Nikt go od ciebie nie wymaga.
***
Offline
Skrzywiłem się. Oczywiście, że nigdzie nie dotrze, nawet nie przemyślałem też możliwości wyruszania za miasto w poszukiwaniu tego hotelu.
- W takim razie prześpisz się u mnie - westchnąłem. - Ja prześpię się może u Tary, albo znajomego z klasy. Albo Ren, jej pokój i tak jest pusty odkąd siedzi u... twojego brata...
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline
- Mój brat... - jęknęłam z bólem głowy. - Nie mów nic... o nim... Nienawidzę go... - syknęłam. Znów się zaczęłam wyrywać, próbując uciec od silnych ramion chłopaka.
Perfekcje narzucasz sobie sama. Nikt go od ciebie nie wymaga.
***
Offline
Cholera, zaraz oboje zaliczymy glebę.
- Dobrze, Nina, rozumiem -westchnąłem i nadal ja przytrzymując ruszyłem na korytarz w stronę akademików.
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline
Również wstałem z miejsca.
- No. Gdzie idziemy? - Zapytałem radośnie.
Jeśli bowiem śmierć i nieśmiertelność tworzą parę nierozłącznych kochanków, ten, którego twarz miesza się z twarzami zmarłych, jest nieśmiertelny za życia.
Offline
Spojrzałam na niego z lekka zrezygnowana. Po chwili jednak mów wzrok stał się znów beznamiętny.
- Ja idę do pokoju, a ty rób co chcesz - odparłam, chowając dłonie w rękawach swetra i ruszając powoli do przodu.
"Chciała poczuć znowu, jak to jest po prostu żyć - zamiast
snuć się niczym zombi i przyglądać się, jak żyją inni."
"bad days, sad eyes"
Offline
Poszedłem za nią.
- W sumie to dlaczego? Rozumiem, że bal może być za nudny jak na twoje wysokie progi, ale jest za wczesnie na sen. - Przewróciłem oczami.
Jeśli bowiem śmierć i nieśmiertelność tworzą parę nierozłącznych kochanków, ten, którego twarz miesza się z twarzami zmarłych, jest nieśmiertelny za życia.
Offline
Zerknęłam na niego przelotnie.
- Jest późno - upierałam się. - Przynajmniej dla mnie.
Drzwi były coraz bliżej, a Jay raczej nie miał zamiaru na serio opuszczać sali, więc jeszcze chwila i nie będę musiała z nim rozmawiać. Nie będę musiała z nikim rozmawiać.
"Chciała poczuć znowu, jak to jest po prostu żyć - zamiast
snuć się niczym zombi i przyglądać się, jak żyją inni."
"bad days, sad eyes"
Offline
- AAAA! - Powiedziałem, gdy zdałem sobie z czegoś sprawę. - No tak! Nie chcesz ze mną gadać. Myślisz, że jestem idiotą i uważasz się za lepszą ode mnie. - Zmarszczyłem brwi. - Za lepszą od kogokolwiek. No nie?
Wyszedłem za nią z sali.
- Spoko, Coleman. Przechodziłem już to. Żartuje, więc jest debilem. - Przewróciłem oczami. - Wszystko mi jedno. Możecie tak sobie myśleć.
Jeśli bowiem śmierć i nieśmiertelność tworzą parę nierozłącznych kochanków, ten, którego twarz miesza się z twarzami zmarłych, jest nieśmiertelny za życia.
Offline
Zacisnęłam dłonie w pięści, wbijając paznokcie w skórę.
Coleman to totalna świruska.
Cicha znów bawi się w zakonnice.
...
- Annabeth - poprawiłam go. - Nie uważam się za lepszą - dodałam cicho, lekko zdruzgotana ale tylko i wyłącznie w środku. Na zewnątrz nie dałoby się po mnie tego poznać nigdy, przenigdy.
Ale on był pijany. Nie miałam co się przejmować.
"Chciała poczuć znowu, jak to jest po prostu żyć - zamiast
snuć się niczym zombi i przyglądać się, jak żyją inni."
"bad days, sad eyes"
Offline
Wzruszyłem ramionami.
- Ale uważasz mnie za idiotę, nie? - Zapytałem.
Chciało mi się śmiać, choć było mi dziwnie przykro. Nawet nie wiedziałem, dlaczego. W sumie może powinienem wypić więcej?
Jeśli bowiem śmierć i nieśmiertelność tworzą parę nierozłącznych kochanków, ten, którego twarz miesza się z twarzami zmarłych, jest nieśmiertelny za życia.
Offline
- Myślę, że jesteś natarczywy, a teraz zachowujesz się idiotycznie. Na co dzień jesteś po prostu za głośny - rzuciłam tonem bez wyrazu, patrząc przed siebie. Wbijałam paznokcie coraz mocniej w swoją dłoń. - I nie rozumiem po co się tak uparłeś na mnie...
"Chciała poczuć znowu, jak to jest po prostu żyć - zamiast
snuć się niczym zombi i przyglądać się, jak żyją inni."
"bad days, sad eyes"
Offline
Wzruszyłem ramionami po raz kolejny.
- Szczerze? Nie mam pojęcia. Chciałem ci pomóc, ale ty tego nie chcesz i to jest frustrujące, że nie mam pojęcia, jak to zrobić, bo bardzo bym chciał, ale ty mi na to nie pozwalasz, a nie mogę cię zmusić i tyle - powiedziałem na jednym wdechu.
Ta dziewczyna psuła mi humor.
Jeśli bowiem śmierć i nieśmiertelność tworzą parę nierozłącznych kochanków, ten, którego twarz miesza się z twarzami zmarłych, jest nieśmiertelny za życia.
Offline
Spojrzałam na niego ze zmarszczonymi brwiami, gdy zatrzymaliśmy się przed wyjściem z akademii.
- Nie możesz zmusić, ale możesz zostawić mnie teraz samą - zasugerowałam. - Wracaj lepiej na bal, wątpię, że miałeś ochotę stamtąd wychodzić.
Po tych słowach wyszłam, zostawiając go w holu głównym samego.
"Chciała poczuć znowu, jak to jest po prostu żyć - zamiast
snuć się niczym zombi i przyglądać się, jak żyją inni."
"bad days, sad eyes"
Offline
Supe. Skrzywiłem się. Może powinienem dać jej faktycznie spokój. Albo dać sobie ogólnie na jakiś czas spokój z tym wszystkim w tej Akademii. Potrzebowałem wakacji. Albo chwili z ludźmi, którym nie odwala na punkcie podróży w czasie.
Poszedłem do swojego pokoju, zabrałem plecak i skoczyłem do znajomych z 1960.
Jeśli bowiem śmierć i nieśmiertelność tworzą parę nierozłącznych kochanków, ten, którego twarz miesza się z twarzami zmarłych, jest nieśmiertelny za życia.
Offline
Miałam naprawę parszywy nastrój. Może przez list odrodziny? Ale nie chciałam teraz o Tym myśleć, nie teraz. Nie, nie, nie... dziś chce się zabawić.
Czyimś kosztem.
- Agnes! - uśmiechnąłem się szeroko. - Cała aż promieniejesz! Jakiś powód?
Powoli jak najpiękniejszy zachód słońca, znikam z twojego pola widzenia, zupełnie wbrew swej woli...
~~~
Offline