Nie jesteś zalogowany na forum.
Przewróciłem oczami. I to podobno ludzie jak ja i Tay jesteśmy głupi.
- Ludzieeee -westchnąłem. - To nie takie trudne do ogarnięcia, jadeiciku. Jesteś w szkole potomków wybrańców, myślałaś, że jesteś wyjątkiem, czy może że wzięłaś się z powietrza i nie miałaś przodków?
Jeśli bowiem śmierć i nieśmiertelność tworzą parę nierozłącznych kochanków, ten, którego twarz miesza się z twarzami zmarłych, jest nieśmiertelny za życia.
Offline
- Jezu idioto, wiem co tutaj robię, ale kurde nawet jeśli moja potomkini jakaś nazywa się Elizabeth to niemożliwe, abyś ja znał.- przewróciłam oczami.- Gdzie ty właściwie idziesz, na stołówkę?
Offline
- Nie twoja sprawa, Jadeiciku. I zwracaj się z szacunkiem do starszych, bo strzelam, że nie jesteś nieśmiertelna. Jeszcze takiej niedoświadczonej i niedomyślnej nieśmiertelnej nie spotkałem - powiedziałem.
Nie znosiłem wykorzystywać argumentu wieku, ale ludzie... ta dziewucha była wyjątkowo irytująca. Jak to możliwe, że była potomkinią Liz?
Jeśli bowiem śmierć i nieśmiertelność tworzą parę nierozłącznych kochanków, ten, którego twarz miesza się z twarzami zmarłych, jest nieśmiertelny za życia.
Offline
- Ty niby jesteś nieśmiertelny?- zmarszczyłam brwi.- Błagam w dawnych czasach, nie było takich dupków, tylko byli dżentelmeni
Offline
Roześmiałem się.
- O Boże. To oznacza, że naprawdę nie jesteś nieśmiertelna. - Pokręciłem głową. - Zobaczymy, co będziesz mówić o swoich czasach, gdy już będziesz starą babcią. A teraz wybacz, idę poszukać Rose.
Wyminąłem ją i skręciłem w jakiś korytarz.
Jeśli bowiem śmierć i nieśmiertelność tworzą parę nierozłącznych kochanków, ten, którego twarz miesza się z twarzami zmarłych, jest nieśmiertelny za życia.
Offline
- Mam osiemnaście lat.- mruknęłam.- Pokój dyrektorki jest na końcu korytarza, może ona wie gdzie jest ta cała Rosę, której szukasz
Offline
- 18? No właśnie. Młoda jesteś - zauważyłem. Zmarszczyłem brwi. - Dyrektorka? Chwila, czy to Genevieve Montrose?
Jeśli bowiem śmierć i nieśmiertelność tworzą parę nierozłącznych kochanków, ten, którego twarz miesza się z twarzami zmarłych, jest nieśmiertelny za życia.
Offline
- No tak Genevieve Montrose jest dyrektorka.- westchnęłam, już zupełnie nie rozumiejąc sytuacji
Offline
Klepnąłem ją po ramieniu.
- No to znalazłem Rose. Dzięki za pomoc - powiedziałem z uśmiechem. - Wybacz za bycie dupkiem. - Skinąłem kapeluszem na głowie.
Jeśli bowiem śmierć i nieśmiertelność tworzą parę nierozłącznych kochanków, ten, którego twarz miesza się z twarzami zmarłych, jest nieśmiertelny za życia.
Offline
- Montrose ma naprawdę dziwnych znajomych.- mruknęłam i odeszłam w swoją stronę
Offline
Gdy uznałam, że rozpoczęcie na pewno się skończyło, skierowałam się do wejścia do Akademii.Przeszłam przez hol główny starając się znaleźć kogoś, kto by mi powiedział czy na rozpoczęciu coś się wydarzyło i czy babcia miała rację.
Offline
Zadowolony, że znalazłem telefon na auli, kierowałem się do akademika. Zatrzymałem się obok dziewczyny.
- Nie było cię na rozpoczęciu... - mruknąłem niepewnie, mrużąc oczy.
Niech noc nie będzie bezsenna, a dzień upłynie bez kłótni.
Offline
O cudownie, jednak ktoś tutaj się o tej porze kręci. Dowiem się, co się działo gdy babcia kazała mi się zamknąć w pokoju i pod żadnym pozorem z niego nie wychodzić.
- Źle się czułam.- westchnęłam.- Co ciekawego mnie ominęło?
Offline
- Huh, sam nie ogarniam. Tak jak reszta szkoły. Wszystko stanęło na głownie... Ktoś przyszedł i dyrektorka zwariowała. Wszyscy nauczyciele, jakaś dziewczyna trafiła do szpitala, w sumie dobrze, że cię nie było - powiedziałem wszystko na jednym oddechu. Nabrałem powietrza. - I nagle jak ty wszystkie emocje opadły. Znaczy... Nie dla wszystkich - podsumowałem. - Właśnie szedłem do pokoju...
Niech noc nie będzie bezsenna, a dzień upłynie bez kłótni.
Offline
- Spokojnie, oddychaj.- uśmiechnęłam się delikatnie. Matko w życiu nie widziałam, aby tak się zachowywał.- Jeszcze mi powiedz dokładnie i spokojnie co się stało. Jaki facet? Kto trafił do szpitala?
Offline
Przymknąłem powieki i zwiesiłem ramiona. Odtwarzałem w głownie wszystkie wydarzenia i próbowałem przypomnieć sobie jak się nazywał.
- Próżnia, uciekł... Jerome de Clare - myślałem na głos, chyba nigdy się tego nie pozbędę. Spojrzałem na Megan. - Jerome de Clare - powtórzyłem.
Niech noc nie będzie bezsenna, a dzień upłynie bez kłótni.
Offline
- O boże...- wymsknęło mi się i przykryłam usta dłonią.- Czyli on jednak naprawdę wrócił... Pojawił się na rozpoczęciu? - przegryzłam wargę.
Kurde, kurde. Nie jest dobrze. Jeśli faktycznie wrócił to chce nas pozabijać.
Offline
Kiwnąłem głową.
- Tak właśnie powiedziałem - zaśmiałem się niezręcznie. - Nie wyglądało to za dobrze.
Niech noc nie będzie bezsenna, a dzień upłynie bez kłótni.
Offline
- Kogo zaatakował? - zapytałam wprost. Matko, już się zaczyna. Już zaczął atakować. Nie dziwię się, że jak Montrose, jak to Casper stwierdził zwariowała.
Offline
- Nie pamiętam imienia tej dziewczyny - przyznałem się, wzruszając ramionami. - Wybacz Megan, ale chciałbym iść do pokoju. - Westchnąłem.
Niech noc nie będzie bezsenna, a dzień upłynie bez kłótni.
Offline
- Oj, wybacz, że cię tak zamęczam, to na pewno musiało być niezłe przeżycie.- skrzywiłam się.- Odprowadzić cię do pokoju?
Offline
- Jasne, choć to chyba ja powinienem odprowadzić ciebie... Poza tym... Nie weszłaś przed chwilą, w senie, nigdzie nie idziesz?
Niech noc nie będzie bezsenna, a dzień upłynie bez kłótni.
Offline
- Oh, ja się tak tylko tutaj kręciłam, aby zapytać kogoś co się działo na rozpoczęciu. Misja zakończona sukcesem.- uśmiechnęłam się.- To co idziemy w twoją stronę?
Offline
Kiwnąłem głową i wyszliśmy z akademii.
Niech noc nie będzie bezsenna, a dzień upłynie bez kłótni.
Offline
Dlaczego nigdy nie umiem znaleźć Agnes gdy tego potrzebuje, ale kiedy nie chce by zawracać mi dupe, to Agnes magicznie pojawia się tuż obok mnie.
Więzy krwi, obudzić się, gdzie do kurwy nędzy jest moja siostra?!
Falling victim to your fantasy
Damn, I love it that you're so creepy
Offline