Nie jesteś zalogowany na forum.
- Elfik, poczekaj! - zawołałam, ruszając za nim i zagradzając wejście do korytarza. - Mógłbyś mi pomóc? Potrzebuję wiedzieć gdzie mogę szukać właściela książki, sam rozumiesz...
Powoli jak najpiękniejszy zachód słońca, znikam z twojego pola widzenia, zupełnie wbrew swej woli...
~~~
Offline
- Nie, nie rozumiem i nie, nie pomogę ci - powiedziałem sucho, krzyżują ręce na piersi gdzie widniało mocno starte logo Marvela. - I nazwij mnie "elfikiem" jeszcze raz, to przysięgam, że Ci przypierdole - ostrzegłem.
Falling victim to your fantasy
Damn, I love it that you're so creepy
Offline
Mimo jego śmiertelnie poważnej miny, nie potrafiłam się nie uśmiechnąć.
- Oj daj spokój. To przez te twoje słodkie paczałki. No i czerwone uszy - zwróciłam uwagę, a potem jak na zawołanie przyglądałam się jak czubki jego uszu robią się czerwone. - Uuu zawstydziłeś się? - uniosłam brwi. - Zawstydzam Cię?
Powoli jak najpiękniejszy zachód słońca, znikam z twojego pola widzenia, zupełnie wbrew swej woli...
~~~
Offline
Wywróciłem oczami.
- Tak, od razu podniecasz - parsknąłem z jadowitym sarkazmem. - Przesuń się z łaski swojej i daj mi przejść - warknąłem tylko.
Falling victim to your fantasy
Damn, I love it that you're so creepy
Offline
Nie zrobiłam nawet kroku.
- No proszę Cię, Lükex - westchnęłam, na co przez twarz chłopaka przemknął cień zaskoczenia. Uniosłam brwi.
- Nie mówią do Ciebie po imieniu? Oj biedaku... pewnie niewiele osób mówi płynnym niemieckim. Akurat twoje imię jest trudne bez odpowiedniego akcentu... Dobrze wypowiedziałam?
Powoli jak najpiękniejszy zachód słońca, znikam z twojego pola widzenia, zupełnie wbrew swej woli...
~~~
Offline
Tu musiałem jej przyznać rację. Prócz Agnes, nikt nie próbował nawet mówić do mnie imieniem. Nie, żebym się nie przyzwyczaił, ale... miła odmiana.
- Tak, dobrze powiedziałaś - skinąłem głową. - Rosjanka, ucząca się Niemieckiego od dziecka? Niespotykane - parsknąłem, wywracając oczami.
Falling victim to your fantasy
Damn, I love it that you're so creepy
Offline
Wzruszyłam ramionami rozbawiona.
- Ano widzisz, jestem niespotykanym okazem - stwierdziłam, a potem znów wskazałam książkę.
- To jak? Wskażesz mi właściciela? - zapytałam raz jeszcze, pokazując ją. - W zamian... mam niespodziankę - uśmiechnąłem się słodko.
Powoli jak najpiękniejszy zachód słońca, znikam z twojego pola widzenia, zupełnie wbrew swej woli...
~~~
Offline
Uniosłem znudzone brwi. A co mi szkoda...? Lub olej niespodzianki, szczególnie te, które nie wiązały się ze śmiercią.
- Niech będzie - wywróciłem oczami i spojrzałem na książkę, biorąc ją do rąk. Chwilę próbowałem sobie przypomnieć, skąd kojarzyłem ten tytuł. Gdy uporządkowałem fakty, oddałem książkę w jej ręce.
- Należy do Sianta. Mówił o niej jakiś czas temu. Jest akurat w akademiku, pokój 54 - powiedziałem sucho.
Falling victim to your fantasy
Damn, I love it that you're so creepy
Offline
Uśmiechnęłam się szeroko, chowając książkę do torby i patrząc z wdzięcznością na mojego elfika. Saint! No tak, tak mi się przedstawiał...
- Dziękuję Ci, słodziutki - powiedziałam, ujmując jego twarz w dłonie. - A teraz niespodzianka... - dodałam, pochylona, składając na jego ustach namiętny pocałunek.
Biedaczek, chyba nie był przyzwyczajony, bo gdy tylko w końcu się osunęłam, nie dość że był cały czerwony, to w dodatku cały zesztywniał.
Mrugnęłam do niego, ruszając przed siebie.
- Odezwij się, Lükex! - powiedziałam tylko na odchodzę, a potem przyśpieszając w stronę korytarza.
Powoli jak najpiękniejszy zachód słońca, znikam z twojego pola widzenia, zupełnie wbrew swej woli...
~~~
Offline
Kurwa.
Myślałem, że twarz mi wybuchnie od ciepła. W klinice dawno stwierdzili by śmierć z przegrzania, a moje zwoje właśnie się gotowały.
Jednak nienawidzę niespodzianek - stwierdziłem, krok po kroku, na nogach z waty, idąca dalej do kuchni.
Kurwa.
Falling victim to your fantasy
Damn, I love it that you're so creepy
Offline
Kierowałam się do wyjścia z akademii. Chciałam się przejść. Na korytarzach był tłum, jedbak w holu było już zdecydowanie mniej osób. W tej całej gormdzie zobaczyłam znajomą białą czupryne. Chłopak rozmawiał z o wiele niższą od siebie dziewczyną, która bardzo gestykulowała.
Uśmiechnęłam się widząc spojrzenie Sainta. Dziewczyna odeszła, a ja postanowiłam się przywitać.
- Witaj, Saint. - Posłałam mu ciepły uśmiech, dołączając do niego w odprowadzaniu wzrokiem dziewczyny.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Gdy Tara zniknęła mi z oczu uśmiechnąłem się do Ren. Tłum opuścił korytarz, a ja zostałem z nią w pustym, długim korytarzu.
- Dzień dobry powitałem się, z uśmiechem.
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline
- Czyżby to była twoja miła? - spytałam, jednak było to tylko dla formalności. - Wybacz mi moją dociekliwosc - dodałam od razu.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Pokiwałem chętnie głową z dumą.
- Tak, Tara - przytaknąłem. - Piękna prawda? Jest też mądra i... mocno zwariowana. Czasem za nią przez to nie nadążam - przyznałem ze śmiechem.
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline
- Opal już tak ma - mruknęłam. - Jay miał dokładnie to samo. Żył zdecydowanie szybciej niż inni. Nadal tak chyba jest. Nie mogę go w ogóle złapać - wspominałam. - Jesteście bardzo kontrastowi - przyznałam. - Ale tak, jest piękną dziewczyną.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Zamyśliłem się.
- Tak, trochę jesteśmy "kontrastowi" - zaśmiałem się. - Mówię, że ją kocham w sumie od pół roku, ale to ciężki przypadek... - mruknąłem.
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline
Uśmiechnęłam się lekko. Byłam dumna.
- Dobrze, że mówisz. To dobre słowa - stwierdziłam. -
Jeśli są szczere, a czuję, że są. - Zmarszczyłam brwi. - Lecz nie rozumiem co masz na myśli mówiąc iż to ciężki przypadek...?
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Skrzywiłem się lekko.
- No tak... Tara ma mały problem... - zacząłem. - Widzisz, Tara chyba nie rozumie słowa "kocham". Miała dość... dziwne dzieciństwo i szczerze przyznam, że nie dziwię się, że nie rozumie, ale... Nie wiem jak do niej dotrzeć...
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline
Uśmiechnęłam się zagubiona.
- Wybacz mi moją reakcje, mój drogi, ale... To co powiedziałeś jest mało logiczne. - Splątałam dłonie za plecami. - Kochasz ją, mówisz jej o tym, patrzysz na nią w ten cudowny sposób, a ona... Nie rozumie tego? - powtórzyłam pytająco, aby mieć pewność czy wszystko dobrze zrozumiałam.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Podrapałem się po głowie.
- Trudno to wyjaśnić, ale... Tyle razy powtarzano jej słowo "kocham", albo "miłość", że stała się na nie... głucha - wyjaśniłem, przyciszając coraz bardziej głos. - Zwrot, którego używasz za często traci swoją magiczną moc...
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline
Pokiwałam głową, choć było w tym nieco zawahania.
- Po części masz rację, mój drogi, jednak jest jeszcze kwestia od kogo je słyszymy - poprawiłam go. - Gdyby było tak jak ty mówisz, byłabym wyprana z miłości po tylu latach. Przyznam się szczerze, że te parę słów góruje w moim słowniku. Uwielbiam je mówić, tak jak i słyszeć. - Uśmiechnęłam się lekko.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Uśmiechnąłem się przebiegle.
- Ale czy to, że rzadko te słowa słyszałaś od Rogera nie czyni ich jeszcze bardziej wyjątkowymi...? - zapytałem podchwytliwie, próbując rozeznać się w obecnej sytuacji.
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline
- Owszem, czyni je wręcz unikatowymi - przyznałam mu rację, kiwając głową w zamyśleniu. - Wiedz jednak, że miłość nie sprowadza się jedynie do słów: "kocham cie", do uścisków i słodkich pocałunków. Wielu ludzi tylko tak ją widzi, i tylko tak okazuje. A miłość jest w wielu prostych rzeczach.
Uśmiechnęłam się szeroko, przymykając powieki.
- Na przykład w kubku porannej kawy, w prostych słowach "zostań jeszcze chwilę", miłość jest nawet w kłótniach. Dlatego tak trudno ją pojąć i dla każdego ma inne znaczenie. - Wzięłam głęboki oddech. - Ojej - mruknęłam otwierając oczy. - Przepraszam cię, nie miałam zamiaru robić ci wykładu...
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Uśmiechnąłem się szeroko.
- Mi on zupełnie nie potrzebny - zapewniłem. - Znam miłość. Znam jej cenę i nagrodę. Ale Tara... Dla niej to abstrakcyjne pojęcie. Zupełnie pozbawione znaczenia... Przez co mimo okazywania miłości, nie rozumie tego gestu. Myśli, że taki już jestem... Chyba...
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline
- Ojejku - mruknęłam, zakrywajac dłonią usta. - To faktycznie problem. - Spojrzałam z bólem serca w stronę w która odeszła dziewczyna.
Pomyślałam jak bardzo jej serce musiało cierpieć, że aż tak zamknęła się na miłość.
- Niektóre rany goją się do końca życia - wymknęło się.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline