Nie jesteś zalogowany na forum.
Pokiwałem z wolna głową.
- Wiem. - Potem uśmiechnąłem się szeroko, mimo dość sporych oporów. - Dlatego chcę ją kochać mimo wszystko. Wiem, że tego chce, czuje to! Pogodziłem się z brakiem reakcji. Chcę tylko by była szczęśliwa i bezpieczna - stwierdziłem.
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline
Oczy mi się zaszkliły. Poczułam na skórze ciepło jego słów i uczucia w nich zawartego.
- Być może dzięki temu będzie mogła dość do siebie. Nie wiem, czy wiesz, ale jedną z właściwości opalu jest przyciąganie prawdziwej miłości... - szepnęłam.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Wyszczerzyłem się w uśmiechu.
- Więc zostanę jej prawdziwą miłością! - oświadczyłem z dumą. - Chcę by zawsze była szczęśliwa i bezpieczna, więc... Tak. Kocham ją - orzekłem z siłą. - Jakkolwiek pijana do mnie nie przychodziła, albo jakkolwiek naćpana nie szukała miejsca na nocleg, tak ilekroć ją widzę, prze oczami staje mi Tara, która ze szczerym uśmiechem patrzy na mnie i macha, byśmy zrobili coś szalonego...
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline
- Od dawna musisz jej to powtarzać - wydedukowałam z jego emocji. - Mogę z nią porozmawiać - zaproponowałam z niepewnością. - Nic nie obiecuje. Jednak z tego co mówisz, to na chwilę obecną oboje nosić w sobie ból.
Spojrzałam z czułością i troską na chłopca. Chyba już zawsze nim zostanie w moich oczach.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Uśmiechnąłem się lekko.
- Możesz próbować, ale... Ostatecznie to ty znasz się na miłości najlepiej na świecie, ciociu - przyznałem jej, szerzej się uśmiechając.
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline
- Pierwszą rzeczą jaką trzeba wiedzieć o miłości jest to, że nie da się na niej znać. - Dotknęłam miejsca gdzie było jego serce. - Ją trzeba czuć, Saint.
Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Ale ty to rozumiesz. Być może lepiej ode mnie - stwierdziłam.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
- Przecież kochasz Rogera - zwróciłem uwagę. - Więc wiesz co to miłość. Wiem, że on kocha ciebie. Zmusiłem go do wyplucia tego wyznania. Był jak zakorkowana wanna miłości, która potrzebowała niezłego przeczyszczenia by wylać ze wszystkim - stwierdziłem. - Więc... Może Tarze też takie przeczyszczenie pomoże?
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline
- Być może, lecz każdy jest inny. Tara jest młoda, Roger zbierał w sobie żale przez wiele lat. Nie jestem więc pewna, czy to porównanie jest dobre - powiedziałam karcąco, słysząc jego słowa. - Utrzymywanie tajemnicy, a nieświadomość to dwie różne rzeczy, Saint.
Skrzyżowałam ramiona.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Wyszczerzyłem się.
- Przynajmniej wiem, że między wami wszystko dobrze - skwitowałem. - Jeśli chcesz, spróbuj porozmawiać z Tarą. Ale nie chcę byś straciła wiarę w miłość, widząc jej postawę - stwierdziłem.
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline
- Nigdy jej nie straciłam, odkąd poznałam jej smak, zawsze była ze mną. Jedbak z czasem zrozumiałam, że nie jest ona jedynie słodka, a ma yez inne smaki.
Westchnęłam. Położyłam dłoń na jego ramieniu.
- Nawet jeśli nie okazuje tego, to gdzieś tam, ona to wie. I to ja trzyma obok ciebie.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Uśmiechnąłem się krzywo.
- Skoro tak mówisz, ciociu... - mruknąłem, mimo woli nie przekonany. Znałem wiele lepszych powodów, dlaczego nadal była u mojego boku, ale nie śmiałem się jej sprzeciwiać. Musiała mieć rację.
Prawie zawsze ją miała.
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline
- Wiem, że w to trudno uwierzyć - mruknęłam. Opuściłam rękę. - Najprościej by było gdyby to po prostu powiedziała, jedbak nie jest w stanie tego powiedzieć. A wiesz dlaczego? - zapytałam, lecz nie czekałam na odpowiedź tylko od razu przeszłam do odpowiedzi. - Ile razy w życiu, użyłeś słów, których znaczenia nie znałeś, bądź nie byłeś w stanie pojąć...?
Uniosłam brew.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Zakłopotoany podrapałem się po karku.
- Chyba dużo... Wiesz, nie powiem ci dokładnie... - mruknąłem. - Nie pamiętam...
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline
- No dobrze, zły przykład. - Westchnęłam. - Postaram się zwrócić na Tare uwagę. Obiecuję, że będę subtelna. Mam za to dla ciebie małą pracę domową. Spróbuj doszukać się tego "kocham cię" w jej czynach. Może za bardzo skupiłeś się na słowach. Nie myśl sobie, że nie zauważyłam twojego niedowierzenia. Smutek serca cie zdradza. Nie gódz się na ból, Saint - poprosiłam go. - Bo on może ciągnąć się w nieskończoność.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Powoli pokiwałem głową, z milcząca zgodną.
- Rozumiem... - przytaknąłem, mocniej zaciskając palce na ramieniu mojego niewielkiego plecaka.
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline
- Nie zatrzymuje cię już, mój drogi, pewnie masz plany - powiedziałam. - Miłego popołudnia, Saint - powiedziałam na pożegnanie i odeszłam.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
- Miłego... I dziękuję ciociu Ren! - zawołałem za nią, natychmiast przywołując na twarz szeroki uśmiech i odchodząc w stronę akademików.
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline
- Poczekaj tutaj, Liliana - powiedział tatko, jedynie na mnie zerkając.
Kiwnęłam jedynie głową, a on zniknął za rokiem. Rozejrzałam się, zdejmując czapkę z głowy.
- Woooow - mruknęłam cichutko. Zsunęłam z ramion płaszczyk i przycisnęłam go do siebie.
Miejsce wyglądało cuuuudownie! Było ogromne i takie starodawne już od wejścia. Ogromy hol i schody pokryte dywanem! Zostawiłam walizkę z kurtką przy ścianie i zaczęłam podchodzić do obrazów aby lepiej się im przyjrzeć...
Lepiej być delikatnym i chłonąć wszystko, niż wrednym i zgorzkniałym, odrzucając cały świat,
delikatność łączy się z bólem, ale też niesie z sobą prawdziwą radość, skała nic nie czuje...
Czesto presja otoczenia nie pozwala na luksus bycia sobą.
Offline
Dafak?
Co tutaj robiło dziecko? Myślałam, że pinda Sadie jest tutaj najmłodsza. A tu zong. Może się zgubiła?
- Hej, Młoda! - Podszedłem do niej i wyszczerzyłem się. - Zgubiłaś się?
I put my hands up in the air sometimes saying aaayo I'm a leeego
Offline
Odwróciłam się, drgając. Jednak zaraz po chwili się wyprostowałam. Wyciągnęłam prostą w łokciu rękę w stronę wyyyyyysokiego chłopaka, aby uścisnąć mu dłoń.
- Nie, nie zgubiłam się. Mój tatko szuka dyrektora tej placówki, a ja nazywam się Liliana Shepard - powiedziałam, lekko spięta. Wciąż mnie to wszystko przytłaczało.
Moi rodzice nie chcieli uwierzyć, a ja byłam po prostu w szoku. Sekret się wydał i byli źli. Zawiodłam ich, dlatego chciałam to naprawić. Musiałam.
Lepiej być delikatnym i chłonąć wszystko, niż wrednym i zgorzkniałym, odrzucając cały świat,
delikatność łączy się z bólem, ale też niesie z sobą prawdziwą radość, skała nic nie czuje...
Czesto presja otoczenia nie pozwala na luksus bycia sobą.
Offline
No nieźle, to dziecko miało bogatszy język, niż ja.
Podałem jej rękę.
- Lol, dyrektorki Montrose? Jesteś pewna, że chce jej szukać? - Zachichotałem i kucnąłem. - Będziesz tutaj chodzić do szkoły?
I put my hands up in the air sometimes saying aaayo I'm a leeego
Offline
Uśmiechnęłam się lekko, gdy kucnął. Mogłam lepiej przyjrzeć się jego twarzy.
- Tatko nie chce - odparłam, kręcąc głową. - Jednak... Ymm, ja chce. Pani dyrektor była u nas przed rozpoczęciem szkoły - wytłumaczyłam. - Rodzice powiedzieli, że muszą to przemyśleć. - Spojrzałam na swoje rzeczy, stojące pod ścianą. - I chyba będę, ale nigdy nic nie wiadomo. Tatko jest zły...
Wzruszyłam niewinnie ramionami.
Lepiej być delikatnym i chłonąć wszystko, niż wrednym i zgorzkniałym, odrzucając cały świat,
delikatność łączy się z bólem, ale też niesie z sobą prawdziwą radość, skała nic nie czuje...
Czesto presja otoczenia nie pozwala na luksus bycia sobą.
Offline
No, jakby moje dziecko miał uczyć potwór z bagien jak Montrose, to też byłbym zły. No, trauma z dzieciństwa.
Chwila, chwila... dlaczego ona pofatygowała się osobiście po jakieś dziecko? Urocze, ale nadal dziecko. Poza tym ta baba nie miała serca.
- W tej szkole jest fajnie. - Uśmiechnąłem się głupio. - Wiesz, czasem jeździmy na wycieczki. Takie... specjalne. - Zaśmiałem się. - Lubisz wycieczki?
I put my hands up in the air sometimes saying aaayo I'm a leeego
Offline
Zaśmiałam się.
- Zabawnie mówisz - stwierdziłam. - Nikt dawno tak do mnie nie mówił. Pani Barker powtarza, że najlepiej mówić pełnymi zdaniami i prawidłowo rozwijać swoją myśl, aby nie było żadnych niedopowiedzeń. To ułatwia komunikację - powiedziałam głośnym szeptem. - Podobno - dodałam na sam koniec już głośniej.
Rozejrzałam się na boki.
Lepiej być delikatnym i chłonąć wszystko, niż wrednym i zgorzkniałym, odrzucając cały świat,
delikatność łączy się z bólem, ale też niesie z sobą prawdziwą radość, skała nic nie czuje...
Czesto presja otoczenia nie pozwala na luksus bycia sobą.
Offline
Jiz. Przeraża mnie ten dzieciak.
Mhm, powiem wprost, a potem się okaże, że wcale nie masz genu i wydałem największą tajemnicę Akademii.
- Aleeee nooo... Ja tak mówię normalnie. - Westchnąłem. - Właśnie w tym problem, że nie mogę tego powiedzieć w prost - mruknąłem. - Jestem Elliott. Nie przedstawiłem się - Zaśmiałem się.
I put my hands up in the air sometimes saying aaayo I'm a leeego
Offline