Nie jesteś zalogowany na forum.
Zmarszczyłem brwi.
- Coś jest nie tak z kamieniem Agnes? - zdziwiłem się, pełen szczerych obaw. Mina Honesta mówiła sama za siebie: "Poczekaj bo Ci powiem".
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline
Przechyliłam głowę na bok.
- I tak się zaraz dowiemy. Więc albo Pan nam powie, albo pójdziemy niepokoić i dopytywał biegną Agnes - blefowałam, ale po mistrzowsku! Saint zerknął nawet na mnie pytająco. No oczywiście, on by tego nie zrobił. - Albo sama pójdę - dodałam twardo. - Więc...? Odpowie Pan na pytanie swojego ucznia, czy nie? - dopytywałam z pewnością siebie.
A głębia jej spojrzenia oznaczała,
że przeżyła więcej, niż miała ochotę.
•••
Zdjęcie przed kimś majtek to nic, zdejmij przed kimś
swoje najgorsze lęki to porozmawiamy o bliskości.
Offline
Wywróciłem oczami.
- Znam cię Tara, nie będziesz jej męczyła, tym bardziej po takiej podróży, a Saint nie użyje swojego kamyczka bo jest zbyt honorowy. Powiem wam tylko tyle, co mówię wszystkim: Joan Cline, czy tam Jana Vogel, miała poważny powód, by wyprzeć się genu na wiele pokoleń. Koniec tematu.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
- Ugh, dobra - bąknęłam, a policzki poczerwieniały mi z rozczarowania. - W takim razie sama spróbuję do tego dojść - stwierdziłam z uporem. - Żegnam Pana - powiedziałam na pożegnanie i wyszłam, nawet nie oglądając się na nauczyciela, jednak rzuciłam Saintowi znaczące spojrzenie, mówiące, że chce się przejść, sama.
A głębia jej spojrzenia oznaczała,
że przeżyła więcej, niż miała ochotę.
•••
Zdjęcie przed kimś majtek to nic, zdejmij przed kimś
swoje najgorsze lęki to porozmawiamy o bliskości.
Offline
- To ten... do zobaczenia na lekcjach panie Honest - zawołałem podążając za Tarą, ale zaraz potem pozwalając jej odejść. Musiała to przemyśleć, chyba oczywiste... a ja może powinienem iść do tej Agnes? Pewnie się boi.
Ruszyłem korytarzem w tylko sobie znanym kierunku.
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline
PO ROZMOWIE Z KEKSEM
- Pan profesor to chyba korzienie zapuścił w tej sali - powiedziałam wchodząc do pomieszczenia.
W klasie siedziała pierwsza klasa, która od razu zaczęła chichotać.
A głębia jej spojrzenia oznaczała,
że przeżyła więcej, niż miała ochotę.
•••
Zdjęcie przed kimś majtek to nic, zdejmij przed kimś
swoje najgorsze lęki to porozmawiamy o bliskości.
Offline
- Obraziłbym się, gdyby to nie była prawda - zauważyłem, a potem zwróciłem się do nowych. - Widzicie? Wasz wspaniały nauczyciel już tak wytrenował stałych bywalców, że znają mnie na wylot - parsknąłem i trzymając nogi na stole, machnąłem ręką. - Wypad małolaty.
Gdy dzieciarnia opuściła sale, spojrzałem na niepokornego baranka z pytającym wyrazem twarzy.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Nowi bardzo zadowoleni wyszli z klasy.
Zmarszczyłam brwi zbierając myśli.
- Pierwszy wybraniec karneolu - rzuciłam jedynie. Zagryzłam dolną wargę wyczekując odpowiedzi.
A głębia jej spojrzenia oznaczała,
że przeżyła więcej, niż miała ochotę.
•••
Zdjęcie przed kimś majtek to nic, zdejmij przed kimś
swoje najgorsze lęki to porozmawiamy o bliskości.
Offline
Zamilkłem, chwilę patrząc w przestrzeń. Potem zdjąłem nogi ze stołu i ignorując pytanie, ruszyłem do stojaka by zdjąć z niego mapę antycznej Grecji i zwinąć ją w rulon.
Ignorowanie zawsze pomagało.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Stałam przez chwilę nic nie mówiąc, i pozwalając mu się namyśleć zwijając tą pieprzoną mapę. Kiedy w końcu ją zwiną i odstawił do szafki nie wytrzymałam.
- HALO! - Zastukałam zwiniętą w pięść dłonią o biurko. - Ma pan jakieś przyćmienie? Może mogę jakoś pomów - syknęłam zdenerwowana. - Nie będę tu sterczeć godzinę. Proste pytanie. Co się stało z pierwszym Wybrańcem?
Co chwilę przenosiłam ciężar ciała z nogi na nogę.
A głębia jej spojrzenia oznaczała,
że przeżyła więcej, niż miała ochotę.
•••
Zdjęcie przed kimś majtek to nic, zdejmij przed kimś
swoje najgorsze lęki to porozmawiamy o bliskości.
Offline
- Jeśli nie chcesz tu sterczeć godzinę, to odpuść i wracaj do pokoju - powiedziałem dość chłodno. - Po co Ci w ogóle ta informacja? Wybraniec... obecny, radzi sobie bardzo dobrze.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
- Oprócz tego, że nazwał profesor jego kamień panienką spod latarni. - Wywróciłam oczami, mówiąc z sarkazmem. - Nie rozumiem, co trudnego jest w tym pytaniu. Pan przecież doskonale wie. - Patrzyłam na Honesta.
A głębia jej spojrzenia oznaczała,
że przeżyła więcej, niż miała ochotę.
•••
Zdjęcie przed kimś majtek to nic, zdejmij przed kimś
swoje najgorsze lęki to porozmawiamy o bliskości.
Offline
- To, że wiem, a wiem, no bo to w końcu ja, ale nie muszę się z tobą tą wiedzą dzielić. Ostatecznie, nawet nasza kobieta u władzy została poddana czyszczeniu pamięci... - zauważyłem dość sucho.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
- Ale ja wiem. A przynajmniej na tyle dużo by się domyśl - oznajmiłam, krzyżując ramiona. - No ale skoro pan nic nie mówi to i ja już nie będę. Może pan wrócić do swoich jakże ciekawych zajęć.
Obrażona odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę drzwi.
A głębia jej spojrzenia oznaczała,
że przeżyła więcej, niż miała ochotę.
•••
Zdjęcie przed kimś majtek to nic, zdejmij przed kimś
swoje najgorsze lęki to porozmawiamy o bliskości.
Offline
Odetchnąłem z ulgą. Całe szczęście, dziewczyna ma taką cierpliwość, jak ja samokrytykę.
Wróciłem do biurka i po krótkim namyśle otworzyłem swój stary dziennik.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Saint zatrzymał się przed salą i otworzył mi drzwi. Uśmiechnęłam się z wdzięcznością i weszłam do środka.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu i dopiero po chwili zatrzymałam wzrok na mężczyźnie.
- Drogi Roger - powiedziałam miękko, aczkolwiek niepokój wrócił. W końcu byłam coraz bliżej uzyskania odpowiedzi, co ja tu właściwie robię...?
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Aż poderwałem się na krześle.
- R-ren? - powiedziałem zaskoczony. - Ren Endicott? Co ty tu robisz...? - zapytałem szczerze zaskoczony. A za nią... Saint...
Cholera, cholera, cholera, dlaczego wszystko lubi walić się na głowę takiego idealnego gościa jak ja? Oh, no tak, tylko taki ktoś jak ja, może to teraz ogarnąć. Spokój Roger, spokój.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Zobaczyłam w oczach starego przyjaciela błysk niepokoju. Zerknęłam za siebie, a potem znów na niego.
- Właściwe to nie mam pojęcia. Wiesz, to dziwne uczucie, kiedy ciało zdarzy coś zrobić zanim umysł to przetworzy... - Rozłożyłam bezradnie ręce na boki.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
- Nie znam - skwitowałem sucho. - Saint, wyjdź lepiej. Bez dyskusji - zarządziłem twardo, a widząc chęć dyskusji, wywróciłem oczami. - Czy wypada dyskutować z kimś takim jak ja? - zapytałem i ponagliłem spojrzeniem. W końcu dzieciak wyszedł, a ja przynajmniej to miałem z głowy.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Odwróciłam się i patrzyłam jak białowłosy wychodzi.
- Mój drogi, nie powinieneś być taki ostry, ja... - Odwróciłam się w jego stronę, aby nie mówić do niego zwrócona plecami, bo byłoby to niegrzeczne. - Ja bie rozumiem - dokończyłam, marszcząc delikatnie brwi. Dotknęłam dłonią czoła. - To było bardzo nie w stylu mojego Rogera... - mruknęłam.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Skrzywiłem się.
- Na szczęście Roger jest tylko jeden. Ideał w końcu może być na świecie jeden - zauważyłem. - Co tu robisz Ren? Myślałem, że po samobójstwie Joan postanowiliście tu nie wracać - przypomniałem sucho.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Położyłam dłoń na sercu, bo aż poczułam ukucie.
- Proszę cię, przecież nie przejeżdżałabym połowy świata tylko po to by powiedzieć "cześć" - powiedziałam, a w moich słowach była jedynie lekka uważa z domieszką bólu. - Przyjechałam z jednym pytaniem, lecz teraz, mój drogi mam już dwa - oznajmiłam, wracając do tematu. Wyprostowałam się, chcąc nabrać większej pewności. - Coś kazało mi tu przyjechać, dokładnie tu, nawet nie musiałam nad tym myśleć, kiedy kobieta na lotnisku spytała dokąd chce lecieć. Po prostu tu przeleciałam. Z niepokojem - wytłumaczyłam. A głos znów zaczął mi drżeć z przejęcia.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Przetarłem skroń, nie bardzo wiedząc od czego zacząć.
- Słuchaj, sprawa jest nieciekawa, ale przynajmniej tyle dobrego, że sama przyjechałaś - westchnąłem. - Adaniel Chevalier, Wybraniec Szmaragdu, twój prawnuczek został zabity, przez Jerome - powiedziałem sucho.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Zasłaniłam dłonią usta, a drugą oparłam się o ławkę. Przez dłuższą chwilę milczałam.
- Biedne dziecko - szepnęłam, mrugając szybko.
Przez moje cało przeszła fala emocji, a wszystko podsumował smutek.
- J-jak...? Jak do tego doszło, mój drogi. Czy ci młodzi ludzie... - Wzięłam głęboki oddech. - Nie mieliście ich chronić, nie mieli być tu bezpieczni...? - dopytywałam z sercem pełnym żalu.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
- Cholera, Ren - westchnąłem. - Są tu bezpieczni! Ale nie damy rady uchronić całej dwunastki jednocześnie. Akurat, gdy został zamordowany, inna grupa była na akcji ratunkowej innego Wybrańca. Nie ma szans, byśmy tych żółtodziobów uratowali przed kimś takim, wiesz o tym. Nawet ktoś tak idealny jak ja, tego nie osiągnie.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline