Nie jesteś zalogowany na forum.
Położyłam obie dłonie na brzuchu, przycuskajac je do żołądka.
- Macie w szkole kamień. Szmaragd? - zapytałam, próbując nie zwracać jakoś uwagi na pełen uwielbia ton Honesta. - Boże przenajświetrzy... Nie coś, a kamień. Szmaragd mnie przyciągnął, to dziecko zmarło wczoraj... - powiedziałam z powagą i lekką panią.
Opanuj się Ren, przecież umiesz się uspokoić, nie daj się porwać emocjom.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Westchnąłem.
- Znasz zasady. Ty teraz jesteś Wybraną. Znowu. Co powiesz na mały powrót z emerytury? - zapytałem ironicznie.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Spojrzałam na niego ostro.
- Myślę,mój drogi, że nie powinieneś z tego kpić - stwierdziłam. - To się nie powinno dziać - dodałam. - Już nie mówię, o tym, że ja tu jestem, mam na myśli śmierć dziecka. Młodego człowieka! - Westchnęłam ciężko. Otarłam oczy, gdyż zrobiły się nieco mokre. - Roger? - Mruknęłam, zmieniając temat. - Jest jeszcze drugie pytanie... Które przed chwilą wyprosiłeś z tego pomieszczenia.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Nie mogłem się już skrzywdzić bardziej.
- No cóż. To ciekawy temat, faktycznie - przyznałem, zastanawiając się nad tym jak dawno ktoś nazwał mnie jeszcze "Roger".
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Przełknęłam gule w gardle.
- Pokazałam mu zdjęcie. Nie rozpoznał go - oznajmiłam. - Ja na początku też go nie rozpoznałam... W końcu wyrósł. - Westchnąłem z melancholią, a przed oczami minął mi chłopiec z którym bawiłam się w chowanego.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Oparłem się o biurko. Ona i tak by wiedziała od początku, więc ukrywanie tego nie ma najmniejszego sensu.
- Wszyscy się z nim bawiliśmy - zauważyłem. - Był najmłodszy z was i najwcześniej został wciśnięty w świat dorosłych - przypomniałem.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
- Roger, nie musisz przypominać. Nas wszystkich to przejomowało. - Pokręciłam głową. - Ale to nadal nie jest odpowiedź na moje pytanie, mój drogi. On się mnie spytał, czy to jego rodzina. - Zmrużyłam oczy. - Co się z tobą stało, przyjacielu? - spytałam zanim jeszcze zdążył odpowiedzieć na wcześniej zadane pytanie.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Przetarłem skroń. Jakie powroty są upierdliwe.
- Po zamknięciu Jerome, usuwałem wam wspomnienia, za pomocą hipnozy - przypomniałem. - Saintowi także. Jednak on był na to za mały. Zapomniał wszystko - westchnąłem. - Dla jego bezpieczeństwa umieściłem go w ośrodku w Los Angeles, aż w końcu i tak tutaj powrócił. Nie może poznać prawdy, bo wtedy cała idea czyszczenia pamięci padła by i była bezsensu... Ale ilekroć przychodzi i się dopytuje o rodzinę, chce mu wszytsko powiedzieć. Jako idealny, mam dobre serce.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
- On szuka swojej rodziny! To aż się serce kraja, nie mógłbyś zrobić wyjątku, dla tej swojej idei? Miej trochę serca. - Pokręciłam głową.
Jakoś nie miałam już siły na rozmowę. Wciąż huczało mi w głowę te kilka słów. Że młody szmaragd nie żyje. Jerome jest złym człowiekiem, nigdy nie powinien opuścić tego pustego miejsca.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
- Nie uważasz, że gdyby dostał taki szok, mógłby się z tego tak szybko nie wylizać? - zauważyłem. - Stopniowo, krok po kroku... sam to odkryje. Nie będę robił za wszystkich wszystkiego - wywróciłem oczami.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Dotknęłam ramiona Rogera.
- Masz rację, to mógłby być szok, wybacz mi moja porywczość - powiedziałam ze skruchą i opuściłam rękę. - Sama jestem reraz w szoku... Musiałam zniknąć z życia córki kiedy miała 17 lat... - Znów łzy naszły mi do oczu. - Nieśmiertelność to okrutny dar - stwierdziłam, powstrzymując się przed łzami.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
- Ta - rzuciłem tylko, nie patrząc na kobietę. - Idź odpocznij. Saint zaprowadzi Cię gdzieś do wolnego pokoju.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
- Roger? - mruknęłam aby mężczyzna na mnie spojrzał. - Chciałabym mieć szmaragd przy sobie, będzie najbezpieczniejszy... Mógłbyś mi go później przynieść.., mój drogi...?
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Wróciłem za biurko, siadają na krześle.
- Jasne. Przyniosę Ci go, jak znajdę czas - machnąłem ręką.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Uśmiechnęłam się niemrawo.
- Znajdziesz - powiedziałam. - Oh, i jeszcze jedno, przepraszam ale to ważne, wolę to wiedzieć teraz... Czy jest coś, o czym wiem, a powinnam powstrzymać się od mówienia? Pomijając już chłopca... - Pokręciłam głową. - Znaczy się Sainta.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Zastanowiłem się.
- Ogółem to tyle, tak mi się wydaje... Tylko Saint jest na razie tematem Tabu - wzruszyłem ramionami.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
- To brzmi źle - stwierdziłam. - No dobrze, mój drogi, w takim razie do zobaczenia niebawem - powiedziałam na dowidzenia.
Złapałam swoją torbę i wyszłam na korytarz, gdzie czekał chłopak.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Cholera, naprawę nachdziłu mnie czasem bardzo złe przeczucia. Nie chodzi mi o niepogodę, albo złe samopoczucie. Chodzi mi o cholernie złe przeczucie w sprawie nadchodzących wydarzeń i...
- Czego tu szukasz do cholery Saint? Jestem w trakcie wewnętrznego monologu - warknąłem na chłopaka.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
No tak, po nim mogłem się spodziewać każdego rodziaju powitania. Poszedłem bliżej biurka i rzuciłem akta ze zdjęciami i jego notatkiami na blat.
- Chce wyjaśnień Honest. Nic więcej - odparłem.
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline
Rzuciłem spojrzenie na akta. Uśmiechnąłem się krzywo, kiwając głową ze zrozumieniem. Przynajmniej wiem już kto mi grzebał w archiwach.
- Nieźle się namęczyłeś by to znaleźć, co nie? - parsknąłem. - Miałem nadzieję, że nigdy tego nie znajdziesz. Przekopiesz całe archiwa i dopiero potem podłożyłbym ci jedno z tych zdjęć, czekając aż sam połączysz fakty - wyjaśniłem, sięgając do zdjęć. Zabawne było je oglądać, wiedząc, że robiłeś je samemu tyle lat temu...
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Zacisnąłem zęby.
- Bawi to pana? - żachnąłem. - Rozmawiamy tu o moim życiu. O setkach lat życia, które straciłem bezpowrotnie. Myśli pan, że łatwo mi o tym tak tutaj rozmyślać? Myśli pan, że po prostu się z tym pogodzę i będę żyć dalej?
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline
Potarłem skroń.
- Skądże znowu. Ale widzisz, miałem powody by ci radośnie tego nie oświadczyć jak tylko zobaczyłem cię na horyzoncie wielkoludzie - zauważyłem, biorąc głęboki wdech. No, na spokojnie Honest. Wiedziałeś, że kiedyś się skapnie.
- Widzisz, musiałeś sam dojść do niekrytych faktów. Gdybym ci zaczął naruszać barierę hipnozy, to mogłoby się źle skończyć dla ciebie i twojej psychiki. Ogółem rzecz ujmując, moje milczenie zapobiegło zrobieniu z ciebie roślinki. Nie ma za co - rozłożyłem ręce.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Spojrzałem na mężczyznę niepewnie. Nie takiej reakcji spodziewałem się po psorze. Myślałem, że się wkurzy... Co ja mówię, on się nigdy nie wkurza!
- I powiedział pan wszystkim by mi nic nie mówili i tak to pilnował, tyle, tyle lat... - westchnąłem. - Gdybym pana nie znał, pomyślałbym, że ma pan ludzie odruchy i chciał mnie pan chronić.
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline
Parsknąłem czymś na kształt śmiechu.
- W końcu jestem idealny, mam w sobie wiele zagadek i nie zgłębionych tajemnic - zauważyłem. - Dzięki temu, że sam to odkryłeś, lepiej to przetrawisz. Uwierz lub nie, ale wolałem uniknąć momentu w którym zmieniasz się w warzywo.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
- Domyślam się... - mruknąłem, w końcu zdecydowawszy się, sięgnąć po tajną broń. - Ale dla pana też istnieje ktoś idealny. Dla niej pan to zrobił? Okazał trochę emocji? - zapytałem podejrzliwie. Uśmiechnąłem się lekko, łapiąc za swój kamień na szyi.
- Nie lubię się mścić, ale teraz jestem naprawdę zły. Więc pozwoli pan na małą zemstę? - zapytałem spokojnie. - Kochasz Ren, prawda Roger? Wiem, że tak, mi możesz powiedzieć - przemówiłem, głosem głębokim, niepodobnym do mojego.
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline