Nie jesteś zalogowany na forum.
Kurwa. Pamiętam jak nadużywał mocy karneolnu do zjadania słodyczy, do naginania ludzkiej woli, albo do naginania decyzji, ale teraz... Był silniejszy niż jako dzieciak. A przecież w wieku siedmiu lat zapieczętował próżnię!
Poczułem jak mięśnie twarzy napinają mi się, walcząc ze sobą. Nie powinienem, nie mogłem, do kurwy nędzy, nie chciałem tego mówić, ale kamień, głos Sainta...
- Ren... Jest... Jedną z Wybranych... - wysyczałem przez zęby, kiedy udało mi się wyminąć odpowiedź.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
- Nie tylko, prawda...? - przeciągnąłem słowa by wybrzmiały, by przybrały na sile, rozsadzając jego umysł, jego psychikę. Walcząc z jego zajadłością, nie miałem szans, ale łapiąc się najsłabszych punktów? Owszem.
Czułem się jak oszust, sypiący leżącemu piach w oczy i kopiący go w serce. Jednak pokusa zemsty, za zniszczone życie...
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline
- Saint... Ty... Kurwo - warknąłem, czując pot na czole. Cholerny nie był nawet w szczycie zdolności, a ja już nie mogłem wytrzymać pod jego słowami.
- Kocha...łem ją, choć... Miała... N-Narzeczonego.. - wydukałem, a potem prawie udusiłem się przez kolejne słowa, jakby zostały ze mnie brutalnie wyciśnięte. - Kocham... Nadal... Tjebany...
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Uśmiechnąłem się i pośpiesznie odsunąłem od profesora. Był wyczerpany, a ja także poczułem nagłą chęć snu.
- Wiedziałem - przyznałem. - Widziałem na zdjęciach. Pan je robił? Kierował pan często kadr w jej stronę. A szczególnie jedno jest najmocniej wytarte, jakby często brane do rąk... - Podałem mu je.
- Wie pan... To w sumie mi smutno, że tak wyszło - wzruszyłem ramionami. - Tak jak panu smutno było, gdy szukałem rodziny, której nie ma od dawna. Tak jak pan czekał aż się namęczę, tak ja teraz trochę pomęczyłem pana. Jesteśmy kwita, profesorze - powiedziałem sucho, ale na koniec uśmiechnąłem się przyjaźnie i opuściłem salę.
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline
Ja go naprawdę nienawidzę. Nienawidzę jego i jego przeklętego kamienia.
Nienawidzę siebie i tych kilku słabości, z czego akurat o tej najbardziej wstydliwej musiał się dowiedzieć.
Schowałem poirytowany małą fotografię, którą mi wręczył i pośpiesznie schowałem akta, które był łaska mi przynieść.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Po swoich zajęciach zgodnie z tym co powiedziałam Saintowi, skierowałam się do sali Rogera. W jednej ręce trzymałam teczkę z pracami uczniów, a drugą dłonią zapukałam delikatnie w drzwi i lekko je pchnęłam aby zajrzeć do środka.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Gdy schowałem teczkę bezpiecznie wróciłem na swoje miejsce. Siedziałem w fotelu z głową schowaną w dłoniach i próbowałem pozbyć się cholernego bólu głowy, mieszanki irytacji, frustracji, gniewu i krzty zawstydzenia.
- Kto znów? - zapytałem gdy usłyszałem pukanie.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Stanęłam w drzwiach.
- Przeszkadzam, mój drogi? - spytałam grzecznie, jednak z niepokojem.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Uniosłem głowę. Cholera.
- A, to ty - mruknąłem, wstając z fotela. - Co Cię sprowadza? - zapytałem rzeczowo.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Wzruszyłam lekko ramionami.
- Szczerze to można by powiedzieć, że nic wielkiego. - Uśmiechnęłam się delikatnie, przycuskajac do piersi teczkę i podchodząc do Rogera. - Jestem po lekcjach, meczących lekcjach. Chciałam zaproponować kawę albo herbatę. - Zmarszczyłam brwi. - Dobrze się czujesz, mój drogi?
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
- Tak, znakomicie - odparłem. - Ale mimo swojej idealności jestem raczej kiepskim towarzyszem do herbaty - dodałem, wsadzając ręce w kieszenie. W jednej z nich poczułem niewielki kartonik, jakim było zdjęcie, co tylko dodatkowo mnie zirytowało.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
- Dlaczego ludzie się tak zmieniają? - szepnęłam pod nosem z lekkim uśmiechem. Położyłam teczkę na jego biurku, aby nie zanieść przypadkiem kartek które były w środku. Położyłam dłonie na biodrach. - Chyba jesteś zmęczony - stwierdziłam, przyglądając się jego twarzy. - Te dzieciaki strasznie męczą.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Patrzyłem na nią swobodnie. Nie tyle lat praktyki miałem, by zareagować jak zauroczony nastolatek. Umiałem panować nad bardziej wybuchowymi emocjami.
- O tak. Jeszcze przed chwilą był u mnie Saint pochwalić, się że wie, kim jest.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Zagryzłam wargę, czując ciepło na policzkach.
- To inteligentny chłopiec. - Skrzyżowałam ramiona. - Prędzej czy później by do tego doszedł. Męczyło go to niesamowicie. Czuć było od niego... Napięcie - mówiłam, patrząc na jakiś punkt ponad ramieniem Rogera.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
- Nie tego szukał. Można było się spodziewać, że nie umiał się jeszcze z tym pogodzić. Znałem jednak konsekwencje tych metod i to i tak jest mniejsze zło, niż powiedzenie mu wszystkiego na raz, na wstępie. Być może pamięć mu wróci - stwirdziłem sucho i tak jak powinni rozmawiać profesjonalni ludzie.
Zabawne słowo "profesjonalność".
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Jego ton był nieprzyjemny. Kompletnie nie mogłam pojąć człowieka, który stał tetaz przede mną. Kiedyś mogłam powiedzieć, że go rozumiałam, że potrafiłam odróżnić szczery uśmiech od tego idealnie wypracowanego, że potrafiłam z nim rozmawiać.
Przebłysk. Tamten człowiek vs ten. Zamrugałam szybko wracając do rzeczywistości.
- Cieszę się, że o niego dbałeś. Ale czy nie uważasz, że na jego miejscu też chciałbyś wiedzieć...? Serca nie da się oszukać, a jego serce szukało rodziny.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
- Trudno mi powiedzieć. Od dłuższego czasu nie słucham serca - skwitowałem, wzruszając ramionami. No bo była to prawda. Gdybym go słuchał, nie stałbym tu jak głupi, ale złapał Ren i już nigdy nie pozwolił się zostawić, tak jak kiedyś.
Jednak wolę pozostać głupi.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Dotknęłam wskazującym palcem mostka Rogera.
- To tam zamknąłeś się po śmierci żony? - spytałam stanowczo, aczkolwiek z delikatnością, aby nie było w tych słowach nic oskarżycielskiego, a jedynie pytającego. - Dlatego go nie słuchasz? - szepnęłam.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
- Zamknąłem się tam, jeszcze przed śmiercią Cornelii - stwierdziłem, zachowując spokój. - Całe to małżeństwo było błędem. Po jej śmierci przelała się tylko czara goryczy i zdecydowałem, że słuchanie tego głupiego serca, nie przyniosło mi nic dobrego - stwirdziłem.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
- Jak możesz tak mówić - oburzyłam się. - Umysł nie jest w stanie funkcjonować sam! Zawsze potrzeba do tego jakiegoś uczucia. Gdyby nie ono, nasze uczynki były by puste. Każde słowo, każdy gest, nic nie miało by takiego znaczenia jak ma teraz... - wyszeptałam nerwowo, może nieco za szybko, może trochę zbyt niezrozumiale. Po prostu słowa uciekały z moich ust.
Opuściłam dłonie.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Parsknąłem śmiechem, kręcąc głową.
- Taka sama jak zawsze. Przyznaj się, zatrzymałaś się w czasie? - zapytałem ironicznie. - Głosisz te same mądrości co kiedyś, to samo Cię śmieszy, to samo oburza... z tą różnicą, że swoją miłość musiałaś pogrzebać.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Wzruszyłam lekko ramionami. Te słowa cały czas bolały tak samo.
- Wierzę w to co mówię, jeśli byłabym niepewna co do moich słów, milczałabym. Szmaragd wpłynął na moje zachowanie, kiedy go otrzymałam, ale ja to pokochałam.
Pochyliłam głowę. Przez chwilę patrzyłam na swoje proste, czarne buty. Potem podniosłam wzrok na mężczyznę.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
- Wolność kochania, możność życia... Szmaragd wywołuje w tobie głównie uczucia jasne i umiejscowione w okolicach miłości - przypomniałem. -Ale wiesz o tym. Ja czasem też się powtarzam.
Pleciesz Honest. Zaczynasz belkotać bez składu.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Kąciki moich ust uniosły się lekko ku górze.
- Stare przyzwyczajenia...? Na pewno jest jeszcze wiele rzeczy, które w tobie tkwią. Te dzieciaki są speszone na myśl o tobie, a przecież ty taki nigdy nie byłeś, Roger - powiedziałam, próbując mu to przypomnieć. - Nie chcę być namolna. Nie leży to w mojej naturze. Martwię się, po prostu się martwię.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
- O mnie? Jakie to kochane... - mruknąłem, krzyżując nasze spojrzenia. - Nigdy nie musiałaś. Miałaś własne życie, własną miłość. Teraz też mamy każde własne życie. Nie musisz się martwić, tym bardziej o mnie.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline