Nie jesteś zalogowany na forum.
- Martwię się o wiele osób - wytłumaczyłam. Spojrzałam w bok, czując się niezręcznie. - Tyle, że twoje życie stanęło w miejscu, mój drogi. A więc jakie to życie?
Spojrzałam na mężczyznę z bólem. Trzęsły mi się dłonie - standardowo od nadmiaru emocji. Westchnęłam.
- Nie moge pojąć czego oczekujesz... - Sięgnęłam drżącą dłonią po teczkę.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Kiedyś? Miałem nadzieję, że tamten gość Cię zostawi, że zauważysz, że nie jestem tylko przyjacielem i badaczem. Miałem głupie nadzieję, ale sam nie chciałem ranić Cię i zmuszać do wyborów. Widziałem twoje szczęście i tylko to szczęście mnie powstrzymało. Chciałem ponad wszystko byś była szczęśliwa i co?
Co z tego mam?
- Już niczego - stwierdziłem w końcu po długiej pauzie, gdy wpatrywałem się się Ren. - Już nie oczekuję niczego. Pogodziłem się z wieloma rzeczami. W końcu idealny ze mnie gość.
Ostatecznie nie da się konkurować z martwymi.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Zawiesiłam ramiona. Przez dłuższą chwilę milczałam przyglądając mi się.
- Powinieneś wziąć wolne i odpocząć, mój drogi. Słabo wyglądasz - szepnęłam w końcu. - Wybacz mi ten temat, po prostu chciałam wiedzieć co się dzieje, moim celem nie było nic złego...
Zacisnęłam palce na teczce.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
- Wiem - przytaknąłem. - Niestety już od bardzo dawna wiem, że nie można mieć tego co się chce. Nie czas na urlopy... - skwitowałem, pozostając niewzruszony. Po raz pierwszy chciałbym zrobić czego nie powinienem, zupełnie świadomie i z premedytacją...
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
- Możemy sobie, mój drogi, pozwolić na wiele. To ty sam budujesz mur. Sam sobie odmawiasz. - Pokręciłam rozemocjonowana głową. - Sam rysujesz zbyt ciasne granice i teraz się w nich dusisz, bo zmniejszyły się tak bardzo przez tyle lat...
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
- Cholera - przerwałem jej i wyciągając jedną rękę z kieszeni ująłem jej policzek, skutecznie zamykając jej usta. Zmarłem chwilę, tak po prostu. By było w końcu cisza...
No. Przynajmniej przydała się w końcu moja pewność siebie.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Kiedy położył dłoń na moim policzku moim pierwszym odruchem było uniesienie własnej i nakrycie jego dłoni swoją. Jedbak zanim to zrobiłam Roger pochylił się, a moje serce zmarło w wyczekiwaniu.
Mężczyzna złożył na moich ustach delikatny pocałunek i zastygł w bezruchu.
Cisza. Otaczała nas cisza, aby była ona przyjemna. Uśmiechnęłam się lekko, przed oczami pojawiły się kolejne migawki, było ich więcej niż zazwyczaj ale nie na tyle dużo by zwalić mnie z nóg.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Cofnąłem się, patrząc na Ren z góry i kryjąc uśmiech i radość, które zdecydowanie przejęły moją świadomość, odchrząknąłem.
-Czasem za dużo gadasz - skwitowałem, na pozór spokojnie.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Wzięłam kilka głębokich oddechów. Przygryzłam lekko ismiechniętą wargę.
- Zdarza mi się gdy się denerwuje na ludzką upartość - mruknęłam, kręcąc głową.
Ktoś zapukałam, dosłownie dwie sekundy później drzwi się otworzyły i stanęła w nich jakaś uczennica. Poczułam się jak dziecko kiedy rumieńce wpłynęły na moje policzki.
- Przeniosłam dla profesora ten referat o XVI wieku - oznajmiła, dopiero teraz podnosząc na nas wzrok.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Wywróciłem oczami.
- Julia, wspominałem, że masz beznadziejne wyczcie czasu? Rozumiem, że nikt nie może być idealny jak ja, ale to już przesada - stwirdziłem, prychając. - Byłem w trakcie rozmowy z profesor Endicott - zauważyłem, odebrałem papiery i trzasnąłem drzwiami przed nosem dziewczyny. Westchnąłem patrząc na pracę.
- Zabawne, myslalem, że nie zrobi tej pracy...
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Drgnęłam gdy trzasnął drzwiami.
- Wydawało mi się, że chciała porozmawiać... Chyba nie powinieneś być taki ostry. - Westchnęłam.
Przełożyła teczkę do jednej ręki.
- Nie będę Ci już zawracać głowy i hałasować, porozmawiamy o tym jutro? - spytałam z nadzieją rosnącą w sercu.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
O tym, czyli o czym?
- Nie ma problemu. Jutro jest dzień wolny od lekcji, co nie? - mówiłem swobodnie.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
- Tak. Skoro nie kawa i herbata, to może gorąca czekolada? - spytałam z dziecięcym uporem.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Westchnąłem, czując, że będę tego żałować.
- Jasne. Na dziewiątą w kawiarni mam rozumieć?
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Kiwnęłam głową.
- Do zobaczenia, mój drogi - powiedziałam na pożegnanie. Odwróciłam się na pięcie i wesołym krokiem wyszłam z klasy.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
No to ten. Tak to ten. No ten.
- Nienawidzę Cię Saint - stwierdziłem, siadając ciężko w fotelu, z pracą Julii.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Zadzwonił dzwonek, a uczniowie poderwali się z miejsc i zaczęli pakować książki do toreb i plecaków.
- Taro, proszę, czy możesz zostać chwilkę? - poprosiłam gdy dziewczyna mnie miała. - Tylko chwilka - dodałam, widząc złudzenie na jej drobnej twarzy.
- Tak, jasne - mruknęła, jedbak było widać, że nie była tym zachwycona.
Włożyła dłonie do kieszeni spodni i rzuciła mi pytające spojrzenie.
- Chodzi o tą ostatnią pracę?
Pokiwałam głową i sięgnęłam po kartkę.
- Nie jestem najlepsza w interpretacji - oznajmiła, wzruszając ramionami.
Przeleciałam wzrokiem po kartce. Na ostatniej lekcji rozmawialiśmy o miłości w sztuce, uznałam, że to naprawdę świetny temat na tą chwilę i że dzięki temu mogę zrobić mały wstęp i rozeznanie.
- Pominęłaś wiele szczegółów, a większość była bardzo powierzchowa - zauważyłam, podając jej kartkę.
Tara wywróciła oczami i wzięła ją ode mnie, przeleciała po niej wzrokiem i z wyrzutem spojrzała na mnie.
- Ymm, przepraszam? - rzuciłam sarkastycznie i wyciągnęła w moją stronę rękę, aby oddać mi papier.
Westchnęłam cicho i skrzyżowałam ramiona.
- Wydaje mi się, że nie słuchałaś na ostatniej lekcji, obawiam się, że kompletnie zignorowałaś tak ważny temat - powiedziałam karcąco.
Ciemnowłosa rozejrzała się po klasie, która była już pusta.
- Ren, ja chcę zdać, proszę daj mi z tego pozytywną ocenę, angielski i to całe gdybanie, filozofia i rozmyślania na takie lipne tematy nie jest dla mnie - wytłumaczyła znudzona, jednak w jej głosie słuchać było napięcie.
Odczuwałam wręcz barierę jaką stworzyła wokół siebie. Tara chyba nie była jej świadoma. To mogło jeszcze bardziej komplikować sprawę...
Wzięłam głęboki oddech.
- Nie o to mi chodzi. To porusza pewne sfery życiowe, które zbytnio ograniczane stają się bolesne nie tylko dla nas samych ale i dla naszych bliskich...
- Że co? - prychnęła z ignorancją, unosząc brwi. - Co masz przez to na myśli? - dopytywała.
Poczułam iskre nadzieji, słysząc w jej głosie nutę ciekawości. Mój kamień stał się przyjemnie ciepły i delikatnie pulsował.
- Mam przez to na myśli, moja droga, że masz problem z dostrzeganiem szczegółów i reagowaniem na nie.
Zamrugała oczami. Przygladała mi się z uwagą, najprawdopodobniej trawiąc moje słowa. Choć po jej postawie nie widziałam żadnej zmiany, na szczęście oczy mówiły wystarczająco dużo.
- Czy to że mam taki problem wpłynie na moją ocenę? - spytała w końcu.
Zwiesiłam ramiona zawiedziona jej reakcją. A więc to miał na myśli Saint mówiąc "ciężki przypadek". Naprawdę było czuć z jej strony mocną zaporę. Właściwie jeśli chodziło o miłość to czułam tylko to z jej strony. Reszty nie potrafiłam odczuwać.
- Nie, nie wpłynie...
- Czyli nie ma problemu - wtrąciła mi się w słowo, odwróciła się i wyszła.
Zaskoczona ogarnęłam włosy z twarzy. Żołądek mi się zacisnął. Chciałam pomóc ale ona kompletnie mnie zignorowała. Zignorowała każde słowo, które mogło naruszyć jej przestrzeń.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Mogę się zwolnić ze sprawdzania tych bzdur? Albo z bycia nauczycielem? Albo w ogóle z życia?
Rzuciłem sprawdzony w kąt biurka i opadłem znudzony w fotelu. Zerknąłem na zegarek. Ren ma jeszcze lekcje, więc nawet nie mogę do niej zajrzeć... Przetarłem twarz, by spróbować nie zasnąć.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Pojawiłam się w Akademii, chcąc poszukać Lukexa, ale wyjątkowo nie trafiłam tam, gdzie chciałam. Byłam ostatnio dziwnie niewyspana, a przez to mniej precyzyjna. Za dużo myślałam.
Rozejrzałam się, orientując się, że jestem w klasie.
- Czy ta szmata kiedykolwiek tutaj remontuje? - Mruknęłam.
Dopiero po chwili wyczułam na sobie czujne spojrzenie. Ale nie należało ono do Słonka. Na krześle przy biurku siedział...
- Profesor Honest! - Powiedziałam dziwnie ucieszona.
Tego gościa lubiłam! Tak, był spoko. Dobrze, że nie trafiłam na tę Sratrose.
They paint me as a villain, I just autograph the artwork
嫌い、嫌い、嫌い
息ができない
春風が強すぎて
悪い予感そこの角を曲がったとこ
Offline
Uniosłem znudzony wzork.
- Panna Mary Margaret - parsknąłem. - Albo Desiree Vaughn. Jak wolisz. Żadna z was nie ma tu wstępu - przypomniałem, ale z uśmiechem na ustach. Ostatecznie... jedyna uczennica, którą warto pamiętać.
- Dawnożeśmy się nie widzieli. Zaniedbałaś starego Honesta.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
- Profesor wybaczy, ale nie miałby pan życia u jędzy, gdyby się dowiedziała o moich odwiedzinach. - Przewróciłam oczami.
Słonko mógł poczekać. Albo wpadnę kiedy indziej.
Postawiłam przed biurkiem krzesło, po czym się na nim rozwaliłam.
- Jednak stary Honest nieźle się chyba trzyma, nie?
They paint me as a villain, I just autograph the artwork
嫌い、嫌い、嫌い
息ができない
春風が強すぎて
悪い予感そこの角を曲がったとこ
Offline
Uśmiechnąłem się, gdy pomyślałem o tym jak się trzymam, o tym, że jestem w końcu z kobietą, której pragnąłem pół życia...
- Tak, zdecydowanie tak to można ująć - przyznałem, znów się uśmiechając co było zdecydowanie ponad moją normę.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Uniosłam brwi.
- Uśmiechnięty Honest? Jak to możliwe?
Wyciągnęłam gumę do żucia.
- Chce profesor?
They paint me as a villain, I just autograph the artwork
嫌い、嫌い、嫌い
息ができない
春風が強すぎて
悪い予感そこの角を曲がったとこ
Offline
Prychnąłem.
- Nie biorę nic od ciebie do jedzenia, młoda - przypomniałem. - Nie zapomnę ci popieprzone steku. Wypaliłaś mi kubki smakowe - dodałem twardo. - A właściwie, co Cię tu przywiało?
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Wzruszyłam ramionami.
- Przyszłam w odwiedziny do Słonka. Mam na myśli Vogela - wytłumaczyłam, bo pewnie by się nie zorientował. Słonko jest tak jasne i urocze, jak chmura burzowa. - Ale jak już wpadłam na mojego ulubionego profesora, to sobie posiedzę.
They paint me as a villain, I just autograph the artwork
嫌い、嫌い、嫌い
息ができない
春風が強すぎて
悪い予感そこの角を曲がったとこ
Offline