Nie jesteś zalogowany na forum.
Uniosłem brwi.
- Jesteś rozkojarzona? - przemówiłem z przyzwyczajenia nauczycielskim tonem. - Powinnaś więcej odpoczywać, ile razy ci mówiłem, że twoja zdolność jest świetna, ale bez ostrożności kopiesz sama sobie grób - pouczyłem, wywracając oczami. - Jak zawsze to samo, kobieto, przecież to wiesz, nie wypada korzystać z tego jak z taksówi.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Westchnęłam.
- Jak na razie się sprawdza. Po prawdzie potem jestem wymęczona i próbuję doprowadzić się do stanu używalności, ale daję radę. Dam sobie radę. - Powtórzyłam i sama nie wiedziałam, czy to dla przekonania jego, czy siebie. - Poza tym Słonko potrzebuje trochę ochrony, bo kłopoty go uwielbiają, ktoś musi się tym zająć. - Przewróciłam oczami.
They paint me as a villain, I just autograph the artwork
嫌い、嫌い、嫌い
息ができない
春風が強すぎて
悪い予感そこの角を曲がったとこ
Offline
Spojrzałem na nią lekko zaskoczony.
- Ale się martwisz o tego Vogela. Ma przecież od ochrony siostrę, wyjątkowo oddaną... - przechyliłem głowę. - Gdybym Cię nie znał, uznałbym, że się zadurzyłaś. Ale znam Cię, więc zapytam: Po co ci on, młoda?
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Skrzywiłam się.
- Dobrze, że psor tego nie uznał. Zadurzyłam. Co za głupota. - Prychnęłam. - Miłość romantyczna nie ma sensu. Po co nieśmiertelnemu przywiązywanie się do kogoś, kto zaraz umrze?
Machnęłam ręką. Nie wiem, dlaczego Honest tak bardzo wytrącił mnie z równowagi. Przygryzłam wargę.
- Spotkałam go kiedyś... w 1914. I bardzo mi kogoś przypomina pod pewnymi względami. Mam na myśli mnie.
They paint me as a villain, I just autograph the artwork
嫌い、嫌い、嫌い
息ができない
春風が強すぎて
悪い予感そこの角を曲がったとこ
Offline
Uniosłem brwi.
- Chyba... chyba nawet wiem kiedy - mruknąłem z wahaniem. - Nie przyszłaś na moją lekcję i byłaś rozkojarzona - przypomniałem sobie pomrukując, ale otrząsnąłem się szybko.
- Miłość romantyczna? Nam nieśmiertelnym jest bardzo potrzebna. A jeśli druga połówka też jest nieśmiertelna? - zwróciłem uwagę, a potem od niechcenia dodałem. - Vogelowie noszą w sobie niewykorzystane geny kilku pokoleń, jestem prawie pewien, że są nieśmiertelni.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Poczułam, jak cała się spinam. Niepotrzebnie ciągnęłam temat.
- Najwyraźniej będę jedną z niewielu nieśmiertelnych, której miłość nie jest potrzebna - burknęłam. Zirytował mnie. Za bardzo przypominał mnie w niektórych aspektach. - A od kiedy to profesor tak bardzo jest za romantyczną miłością?
Prawie wspomniałam o jego tragicznie zmarłej byłej, ale to chyba był zły pomysł.
- Czyżby znudziło się panu podróżowanie i postanowił pan założyć rodzinkę? 170 lat to najwyższy czas na ślub, chatkę na przedmieściach, sadzenie drzewa i takie tam? - odgryzłam się.
They paint me as a villain, I just autograph the artwork
嫌い、嫌い、嫌い
息ができない
春風が強すぎて
悪い予感そこの角を曲がったとこ
Offline
Mimo faktu, że miałem cały tomik odpowiedzi na tego typu prowokacje... Uśmiechnąłem się lekko rozmarzony.
- Podrzuciłaś mi naprawę dobry pomysł, młoda - parsknąłem. - Jak już zamkniemy tego Jerome de Kutasle, z przyjemnością się zabiorą za ogarnianie życia.
Skoro już mam dla kogo to robić...
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
"Jerome de Kutasle". Dlaczego ja wcześniej na to nie wpadłam?!
- Taa, mam nadzieję, że pan znajdzie szczęście i takie tam. - Machnęłam ręką. - Ja wolę chyba mieć nieogarnięte życie i kombinować nad sprawą Cartera.
They paint me as a villain, I just autograph the artwork
嫌い、嫌い、嫌い
息ができない
春風が強すぎて
悪い予感そこの角を曲がったとこ
Offline
Żal mi było coś dodać na ten temat. Sam grzebałem tylu bliskich, że wiem doskonale, jak ostateczna jest śmierć... Mimo woli znów zrobiło mi się pod tym względem żal, dawnej uczennicy.
- A może już znalazłem szczęście? - mruknąłem, bawiąc się długopisem.
Może nawet... gdyby się naprawdę zakochała spojrzałaby na sprawę Cartera z dystansu...
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Uniosłam brwi jeszcze wyżej.
- To by wiele wyjaśniało, naprawdę. Pod pewnymi względami trochę dostrzegam dawnego profesora Honesta.
They paint me as a villain, I just autograph the artwork
嫌い、嫌い、嫌い
息ができない
春風が強すぎて
悪い予感そこの角を曲がったとこ
Offline
Parsknęłam.
- Mam się obrazić? - zapytałem. - Jest tylko jeden Honest. Człowiek ideał - zauważyłem, a potem westchnąłem kręcąc głową. - Jakbym ja powiedział, że Ty także jesteś tamtą Mary Margaret, która lubiła ludzi? Jeszcze do tego takich jak tamten dzieciak? - prychnąłem, znów ją irytując.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
- Ale ja nie lubię ludzi - mruknęłam. - Ludzie to jedyna zła rzecz na tym świecie. Przez co wszystko inne robi się beznadziejne, bo oni to wszystko tworzą.
Obróciłam pierścionek na łańcuszku, który zazwyczaj chowałam pod koszulką.
- Słonko też nienawidzi świata. I kocha Agnes i zrobiłby wszystko, by ją chronić. To tyle.
They paint me as a villain, I just autograph the artwork
嫌い、嫌い、嫌い
息ができない
春風が強すぎて
悪い予感そこの角を曲がったとこ
Offline
Pokręciłem głową.
- Nadal sądzisz, że Cię nie znam? Jestem przekonany, że znałem Cię dziewięć razy lepiej niż Reyes, kiedy jakimś nieboskim przypadkiem byliście razem - zwróciłem uwagę. - Ale rozumiem Cię. Nie będę się w takim razie wtrącać... na razie - dodałem, a potem uśmiechnąłem się z nutą rozgoryczenie. Przetarłem czołowo zaskoczony sam sobą.
- Przystanąłem na twoje zdanie? Chyba naprawdę robię się milszy...
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Zmarszczyłam brwi.
- Ale niech pan nie przesadza. Idealny Honest jest idealny, gdy nie jest całkowicie miły, nie? - Uśmiechnęłam się krzywo i wstałam z krzesła. - Wracam do siebie. Drzemnę się. Moja "taksówka" - zrobiłam cudzysłów z palców - czasem mnie męczy.
They paint me as a villain, I just autograph the artwork
嫌い、嫌い、嫌い
息ができない
春風が強すぎて
悪い予感そこの角を曲がったとこ
Offline
Wywróciłem oczami.
- Nawet nie chce mi się prawić kazań - stwierdziłem. - Wpadnij jeszcze. Tylko zważ kiedy, i komu możesz przeszkadzać - dorzuciłem. - A, ,no i wpadnij się przywitać następnym razem. Ren Endicot do nas wróciła - powiedzałem w końcu z uśmiechem.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
- Ren Edi... - Spojrzałam na jego uśmiech. Ogarnęłam osobę. - O. OOOOOOOOOOOOOOOO! To wszystko wyjaśnia - roześmiałam się trochę histerycznie. - No nie. Nieźle, profesorku - klepnęłam go w ramię.
They paint me as a villain, I just autograph the artwork
嫌い、嫌い、嫌い
息ができない
春風が強すぎて
悪い予感そこの角を曲がったとこ
Offline
Uśmiechnąłem się diabelsko.
- Moja idealność czasem sama mnie zaskakuje - podsumowałem, rozkładając ręce. - A teraz szoruj to łóżka młoda. Albo sam Cię tam wyśle, soczystym kopem w zgrabne dupsko.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
- Ale zgrabne! - Podkreśliłam. - Jeszcze tutaj się pojawię! - Ostrzegłam, po czym przeniosłam się do mojej kryjówki.
Uśmiechnęłam się lekko. Czasem warto pogadać z osobą, która dobrze cię zna i nie jest aż tak beznadziejna, jak wszyscy.
They paint me as a villain, I just autograph the artwork
嫌い、嫌い、嫌い
息ができない
春風が強すぎて
悪い予感そこの角を曲がったとこ
Offline
Rany... pojawienie się Desiree to pawdopodobnie ostatnie czego bym się spodziewał, choć nie pokazałem tego po sobie.
Nie chodzi mi o to, że dopiero teraz mnie odwiedziła - sądziłem, że o mnie zapomniała, chlip chlip. Raczej chodzi mi o to, że dziewczyna przybyła do akademii i godziła się na przebywanie z Montrose w jednym budynku dla młodego Vogela. Mnie to zaskoczyło, chyba równie mocno co ją.
Ale cóż... - oparłem się na fotelu, odchylając do tyłu - Nie powinienem w to wnikać? Ostatecznie taka jest jej wola...
Choć, od kiedy ja się przejmuję kogokolwiek wolą? Prócz Ren, naturalnie.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Roger musiał coś zrobić i siedział u siebie w pokoju pracując. Powiedział, że jest umówiony z Agnes i nie chce się spóźnić. Zanim zostawiłam go w pokoju poprosił żebym przyniosła mu kilka rzeczy - jakieś teczki, z jego sali. Zgodziłam się, pocałowałam w policzek i powiedziałam, że niedługo wrócę.
Po drodze zaszłam jeszcze do siebie i wzięłam sweter, bo robiło się coraz chłodniej. Gdziekolwiek weszłam zamykałam okna. Choć szczerze nie mogłam się doczekać aż spadnie śnieg.
Weszłam do sali historycznej i zostawiłam lekko uchylone drzwi. Podeszłam do biurka i przykucnęłam przy nim. Otworzyłam szafkę - wszystko było staranie ułożone. Uśmiechnęłam się pod nosem. Układał to z linijką, aby wszytko było perfekcyjnie?
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Wbiegłam do sali zdyszana. Pod pachą miałam torbę pełną ubrań od Rozy - spotkanie z nią było zdecydowanie jednym z najdziwniejszych spotkań w moim życiu. I pełne podtekstów. Wszystko co mówi Rozalina musi zawierać podtekst.
- Profesorze, przepraszam za spóźnienie! - krzyknęłam, ale... nikogo nie było? Rozejrzałam się zaskoczona.
alea iacta es kości zostały rzucone
"Ból ma swoją wstydliwość tak jak miłość"
Bądźmy odpowiedzialni, jak na dorosłych przystało. Ale kochajmy się tam szczerze jak tylko dzieci potrafią.
Offline
- Agnes? - spytałam, wychylając się zza biurka z lekko zmarszczonymi brwiami. Popatrzyłam na nią zdziwiona.
Poczułam od niej falę rozkojarzenia płynącą z za szybko bijącego serca.
- Jesteście z Rogerem umówieni na za dwie godziny, on teraz pracuje... - wytłumaczyłam, podnosząc się do góry i przyglądając jej uważnie.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Pacnęłam się w głowę.
- Rany... Pa pani rację. Przepraszam za to najście, cały dzień jestem roztrzepana - westchnęłam. Cóż, sama to sobie zgotowałaś Aga, było trzeba zauroczyć się w nauczycielu?
Chwila... Ale ja się w nim nie...! No dobra, kłócę się z samą sobą, to wcale nie jest podkreśleniem faktu, że coś ze mną nie tak.
alea iacta es kości zostały rzucone
"Ból ma swoją wstydliwość tak jak miłość"
Bądźmy odpowiedzialni, jak na dorosłych przystało. Ale kochajmy się tam szczerze jak tylko dzieci potrafią.
Offline
Uśmiechnęłam się ciepło i opadłam jedną dłoń o biodro. Drugą dłonią machnęłam.
- Nie przejmuj się, to pozytywne roztrzepanie, tylko niepotrzebnie tak tu biegłaś. Ale zakochani ludzie już tak mają - mruknęłam i zaśmiałam się.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Momentalnie zrobiło mi się gorąco, a w pomieszczeniu zapadła dziwna cisza. Cóż, prawdopodobnie spowodowana tym, że nie umiałam wyartykułować żadnego rozsądnego zdania i po prostu poruszałam ustami.
- Z-zakochana? Nieee, nie jestem zakochana - parsknęłam ze śmiechem, odwracając wzrok.
alea iacta es kości zostały rzucone
"Ból ma swoją wstydliwość tak jak miłość"
Bądźmy odpowiedzialni, jak na dorosłych przystało. Ale kochajmy się tam szczerze jak tylko dzieci potrafią.
Offline