Nie jesteś zalogowany na forum.
Uniosłam brwi, dopijając herbatę.
- I sądzisz, że bym na to narzekała? Ja? Jeśli doprowadzisz swoim zachowaniem do jej zgonu, to staniesz się moim ulubionym profesorkiem z Akademii, zaraz po Honeście. - Zaśmiałam się. - Romans z Wybraną. Ty poważnie nie wiesz, w kim się...
Zamarłam z kubkiem w dłoniach.
Chwila, chwila.
Coś mi tutaj nie pasowało. A raczej inaczej, zaczynało się układać w całość.
Wybrana. Agnes. Jasnowidz. Skoro jasnowidz, to czarny turmalin. Skoro wybrana z czarnym turmalinem...
- O kurwa! - Prawie wrzasnęłam. - Nie pierdziel, Rey! Lecisz na Agnes Vogel?! Siostrę Słonka?!
They paint me as a villain, I just autograph the artwork
嫌い、嫌い、嫌い
息ができない
春風が強すぎて
悪い予感そこの角を曲がったとこ
Offline
- Cicho! - Syknąłem, rozglądając się. - Wcale na nią nie lecę!
Mhm.
Spiąłem się, gdy dotarła do niej prawda o tym, kim jest Agnes.
- Jej brat mnie nienawidzi. Jeśli jakaś plotka do niego dotrze, Desiree, to osobiście cię zamorduję.
They told me that to make her fall in love I had to make her smile
But every time she smiles I'm the one who falls in love
Offline
- Tylko, że to nie byłaby plotka. - Poruszyłam brwiami.
Zastanowiłam się przez chwilę, po czym spojrzałam na niego trochę poważniej.
- Weź jej nie skrzywdź, Rey. Słonku naprawdę na niej zależy i jak zranisz ją, to zranisz też jego.
They paint me as a villain, I just autograph the artwork
嫌い、嫌い、嫌い
息ができない
春風が強すぎて
悪い予感そこの角を曲がったとこ
Offline
Zmarszczyłem brwi, znajdując okazję do zmiany tematu.
- Śmierdzisz zauroczeniem na kilometr, Desiree - użyłem jej słów przeciwko niej.
They told me that to make her fall in love I had to make her smile
But every time she smiles I'm the one who falls in love
Offline
Skrzywiłam się.
- Ja się nie zakochuję. To strata czasu - powiedziałam zimno. - Rozumiem jego sytuację. Tyle w temacie.
Podniosłam się z krzesła.
- Odnieś mój kubek.
They paint me as a villain, I just autograph the artwork
嫌い、嫌い、嫌い
息ができない
春風が強すぎて
悪い予感そこの角を曲がったとこ
Offline
Uśmiechnąłem się krzywo.
- Czyli we mnie też nie byłaś zakochana? - Zapytałem rozbawiony. - Masz w planach poderwać Lukexa i go zostawić dla zabawy, skoro się podobno nie zakochujesz?
They told me that to make her fall in love I had to make her smile
But every time she smiles I'm the one who falls in love
Offline
- Nie mam w planach nikogo podrywać - warknęłam podirytowana.
Zapięłam bluzę i uspokoiłam się trochę. Ja się nie zakochuję. Koniec kropka. Muszę skupić się na zemście i na Carterze.
Spojrzałam na niego już normalnie.
- Myślałam, że byłam w tobie zakochana. Ale się myliłam - odparłam spokojnie, choć trochę nostalgicznie. Dziwne. - Nie potrafię kochać. Słonko jest... jest... - Zaczęłam, ale nie potrafiłam dobrać słów. - Zasługuje na więcej, niż możecie mu zaoferować w tej głupiej Akademii.
Znowu się irytowałam, gdy nie potrafiłam mówić o Vogelu. Za cholerę nie potrafiłam znaleźć słów.
Podniosłam kubek i postawiłam go przed Sethem.
- Odnieś - powtórzyłam i wyszłam z kawiarni.
Chyba musiałam w końcu odwiedzić siostrzyczkę Vogela.
They paint me as a villain, I just autograph the artwork
嫌い、嫌い、嫌い
息ができない
春風が強すぎて
悪い予感そこの角を曲がったとこ
Offline
To było dziwne spotkanie. Duch z przeszłości, który w końcu się pojawił i odezwał.
Ciekawe, że zauroczyła się w Lukexie. Akurat jej bym nie podejrzewał o jakiekolwiek zauroczenie.
Jeszcze ciekawsze jest to, że ty zakochałeś się w Agnes.
Znowu się spiąłem. Chyba faktycznie nie potrafiłem znaleźć sobie "obiektu westchnień", przez którą nie miałbym problemów.
Złapałem za nasze kubki i odniosłem je na ladę. Wyszedłem z kawiarni w kierunku Akademii.
They told me that to make her fall in love I had to make her smile
But every time she smiles I'm the one who falls in love
Offline
Co ja tu robię? A no tak, spotykam się z Ren na czekoladzie. Cholera, jakoś nie wiem jak to interpretować, a co dopiero jak się zachować...
Siedziałem sobie spokojnie, nie denerwałem się, ale tak... no tak... ehh...
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
- Witaj, mój drogi - powiedziałam z uśmiechem, zdejmując płaszczyk. Wygładziłam spódnice i usiadłam. - Jestem tu krótko ale już zdążyłam się przekonać, że to miasteczko zdecydowanie stawia na jakość, a nie ilość. Tak jak było kiedyś - mruknęłam z rozmarzeniem, pobierając czerwony od zmiany temperatur policzek. - Przywykłam do cieplejszych klimatów...
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
- Cóż, to Anglia. Tutaj wieje i pada, i pada i wieje... ale idzie się przyzwyczaić - wzruszyłem ramionami. - Już zamówiłem czekoladę - dodałem, zerkając przez okno.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Potarłam dłońmi o siebie i chuchnęłam na nie.
- Przywykne, póki co się klimatyzuje. Muszę też przyzwyczaić się do pracy nauczyciela, choć póki co śmiem twierdzić, że nie idzie mi najlepiej. - Uśmiechnęłam się krzywo.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Znarszczyłem brwi.
- Uczniowie sprawiają problemy? Uczysz angielskiego, przecież literatura to twoja specjalność - zauważyłem. Trzeba mi przyznać, spokój opanowałem do perfekcji.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
- Oh, wiem. Znaczy... Tak mi się wydaje, że dzisiejszą młodzież, a przynajmniej tak odczuwam, ma kompletnie inny próg wrażliwości i chęci do pracy. To... Ograniczające.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Parsknąłem cicho śmiechem.
- Płaczesz przy połowie szekspirowskich tragedii. Widziałaś prawdzie tragedie na żywo. Dzisiejsza młodzież widziała coś takiego tylko na filmach i nie rozumieją tego - wzruszyłem ramionami. - Tłumaczenie im czegokolwiek nie ma sensu. Jednak powinno szacować twoją pracę.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Zgarbiłam się nieco.
- Źle, że nie rozumieją, jednak cieszę się, że nie musieli przeżywać nic złego. - Posmutniałam. - Dlatego musimy powstrzymać Jeromie'go.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Podrapałem się po głowie.
- Przyznam się, że dlatego też nie chciałem wtrącać się do spraw Wybrańców. Już raz przeżyłem sprawę Jerome, więcej nie chce się w to mieszać... Ale Ty nie miałaś wyboru...
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Pokręciłam głową. Nie chciałam znów zaczynać rozmyślać nad młodym wybrańcem szmaragdu.
- Wybacz moje smęcenie. - Westchnęłam. - Tym razem będzie zupełnie inaczej, ponieważ świat rządzi się innymi prawami niż wcześniej.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
- No nie powiem, żeby to były lepsze prawa - parsknąłem. - Ale niech będzie. To będzie... trudna droga.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
- Jak każda - mruknęłam potakująco.
Drobna dziewczyna podała nam nasze napoje w dużych niebieskich kubkach. Uśmiechnęłam się i objęłam naczynie chłodnymi dłońmi.
- Ale sobie poradzimy - dodałam, podnosząc wzrok na Rogera.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Wzruszyłem ramionami.
- No tak... musimy. Inaczej niewiele można już zbierać - westchnąłem. - Poza tym, wybrańcy są świadomi niebezpieczeństwa. Przynajmniej większość. - Pokręciłem głową. - Nie ważne. Marny temat, dość smętny
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Zaśmiałam się.
- To przez tą pogodę. Aura miasta jest niesamowita ale londyński klimat nieco ją niszczy.
Uniosłam kubek i napisać się pysznej czekolady.
- Aż się robi ciepło na duszy - skomentowałam odstawiając kubek. - Dziś czujesz się lepiej, mój drogi?
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Patrzyłem w kubek czekolady.
- Jak zawsze. Bez zmian - wzruszam ramionami. Znowu.
- Ty za to uspokoiłaś się? Wczoraj byłaś kłębkiem irytacji i emocji - zwróciłem uwagę, unosząc na nią oczy.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
- Coraz częściej jednak utrzymuje spokój. Poza tym, nie było ze mną aż tak źle! Szmaragd z powrotem zaczyna przyzwyczajać się do mojej osoby, a ja do niego. Między nami nie ma już wojny, a ja jestem spokojna. Przeważnie - powiedziałam rozbawiona, zasłaniając dłonią usta.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
- Z naciskiem na przeważnie. - prychnąłem. - Gdybyś znów zaczęła emanować emojami nadal mam te liście chińskiej herbaty na uspokojenie, w kredensie.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline