Nie jesteś zalogowany na forum.
Uśmiechnąłem się słabo, przymykając oczy. Ignorowałem już hałasy kawiarni, czy czegokolwiek dookoła. Pewnie gdyby zobaczyli mnie jacyś uczniowie, nie uwierzyli by, że uśmiecham się choćby bez grama drwiny.
- Sentymentalność to cecha dobrego kolekcjonera, ale nie podróżnika. Jeśli zaczniemy się cofać stojąc, to znaczy, że coś jest bardzo nie tak - mruknąłem. - Mam dobrą pamięć, jednak gdybym wszystko tak często wspominał... Rany, sam bym się poddał hipnozie.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
- Ja już nie miałam być podróżnikem, przeleciałam się na kolekcjonera. A przynajmniej podróżnikem w znaczeniu czasu. Czasem takie wspominanie jest przyjemne, przypomina przyjemne rzeczy i dobre chwile.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Skrzywiłem się.
- W takim razie nie gadaj z Agnes. Pamiętasz pierwsze wizje Joan? To Agnes ma dokładnie to samo. Same wizje śmierci, same rozmazane... Dziewczyna tryska elektrycznością aż boli - powiedziałem, unosząc drugą dłoń, na której nadal były widoczne żyły od zetknięciem się z żywym prądem. Westchnąłem.
- Poradzi sobie, ale dla niej wspomnienia i przyszłość póki co nie jest łaskawa. A wiem co czuje. Strach przed snem, koszmarami... Tak, znam to aż za dobrze... - dodałem już ciszej, bardziej do siebie.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Położyłam dłoń na ramieniu Rogera, a potem powoli zsunęłam ją po jego ręce w dół.
- Przyszłość jest zdecydowanie trudniejsza niż przeszłość, poza tym, zaglądanie do niej jest o wiele bardziej niebezpieczne. Ale wszystko ma swój cel. Prawda?
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
- Cóż, ja nie narzekam, póki co przyszłość mi się ładnie maluje - mruknąłem tylko, obserwując jej ruchy. - Poza tym Agnes ma brata, ma przyjaciół, Reyes jej pomoże... Można o jej zaglądanie w przyszłość być spokojnym - dodałem, kończąc temat, choć myślami byłem już gdzie indziej.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Czapka zasłaniała mi moje dość wyróżniające się włosy, a ciemne okulary, które mieliśmy z Tarą musiały wyglądać komicznie, gdy patrzył na nas ktoś nie wtajemniczonych. A najgorsze było to, że prawdopodobnie osoby, które śledziliśmy, miały nas gdzieś. Co ja mówię, miały gdzieś wszystko.
- Zaraz się zjedzą. No popatrz jak się gapią. Połkną się na wzajem w całości - mruknąłem do Tary, rozbawiony.
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline
Westchnęłam i przyciągnęłam dłonie do brzucha.
- Wiem, wiem - mruknęłam. - Wygląda na to, że póki co musimy czekać aż wszystko zacznie iść do przodu.
Spojrzałam za okno i skrzywiłam się, znów zaczynało padać.
- Przyszłość szybko ulega zmianie - stwierdziłam.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
- Blah, blah, blah - mruknęłam w końcu, nie wytrzymują już.
Zdjęłam okulary i "położyłam" się na stoliku, jak to miałam w zwyczaju, i wyciągnęłam ręce do przodu, tak że dłonie wisiały po stronie Sainta.
- Weź, nie mogę uwierzyć, że to Honest, chyba zaraz zwymiotuje, duży. Co my tu jeszcze robimy?
A głębia jej spojrzenia oznaczała,
że przeżyła więcej, niż miała ochotę.
•••
Zdjęcie przed kimś majtek to nic, zdejmij przed kimś
swoje najgorsze lęki to porozmawiamy o bliskości.
Offline
Oparłem się o krzesło, obserwując nadal Ren. Zdecydowanie patrzenie na kogoś jeszcze bardziej idealnego ode mnie było bardzo przyjemne.
- Kiedyś Joan powiedziała mi, że widzi wszystkie możliwe wydarzenia, uwzględniając w tym te, do których prowadzą najbardziej absurdalne scenariusze. Co gorsza, przyszłość tą można było zmienić decyzją podobną do "co zjem na śniadanie", co tworzyło wiele kolei losu - westchnąłem. - To był jedyny jasnowidz, w której moc wierzyłem i nadal wierzę. Jej decyzje też musiałby być czymś podyktowane... przyszłość przerasta nawet najsilniejszych z nas.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Uśmiechnęłam się, czując na sobie jego spojrzenie.
- To dopiero musi być męczące. Zadręczanie się rzeczami, które najprawdopodobniej sie nawet nie wydarzą. Okropieństwo. - Pokręciłam głową.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
- Musi się z tym zmierzyć. Taka cena kamienia - westchnąłem i dopiłem czekoladę do końca - Nie ma się co tym zadręczać, sądzę, że wybrańcy podołają. Mniej lub więcej, ale damy radę...
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
- Liczę, że bardziej - mruknęłam, drapiąc się po ramieniu i lekko krzywiąc. - Oni muszą też siebie poznać nawzajem, powinni w końcu dojść do tego, że sami są silni, jednak to razem mogą naprawdę wiele.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Westchnąłem i wstałem od stołu.
- Wiesz, że tłumaczenie im tego nic nie da. Sami do tego dojdą, my możemy najwyżej ładnie się do nich uśmiechać - zauważyłem, uprzejmie odsuwając jej krzesło.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Również wstałam, szybko zarzuciłam na siebie płaszcz.
- Rozumiem to, rozumiem - przytaknęłam. Zapiełam guziki i spojrzałam znów za okno. - Muszę sobie kupić jeszcze czapkę i rękawiczki, bo teraz to będzie coraz zimniej - jeknęłam skrzywiona.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Rozłożyłem ręce.
- Witaj w pięknej Anglii. Pogoda nie rozpieszcza, ale widoki zacne - zapewniłem i zostawiłem odliczoną sumę za czekoladę. Potem zaoferowałem ramię.
- Jeszcze nie jest tak źle, a będzie jeszcze gorzej, więc doceniajmy to co mamy za oknem teraz.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Przyjęłam jego ramię i powoli ruszyliśmy do drzwi.
- Proszę cię, mój drogi, nie strasz mnie bardziej, kompletnie odzwyczaiłam się. Grecja była niesamowita pokochałam tamtejszą pogodę i morską bryze. - Zaśmiałam się. Wyszliśmy na zewnątrz.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
- Cóż, grzeje tu fotel od kilkunastu lat i zapewniam Cię, że nie ma czego się bać... - wzruszyłem ramionami. - Jakby co, zawsze mogę się ogrzać - dodałem już ciszej.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Usłyszałam jego słowa i poczułam ciepło na policzkach.
- Tą herbatą? - zapytałam grzecznie z lekkim uśmiechem.
Wolną dłonią poprawiłam szalik.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Zastanawiłem się.
- No tak, herbatą, kawą, samym sobą, kocem, polarem... - wymieniłem na jednym oddechu. - Masz duży wybór. Pamiętaj, że jedna z tych opcji jest idealna!
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Po moich plecach przeszedł przyjemny, ciepły dreszcz.
- Myślę, mój drogi, że każda jest naprawdę dobra. Już ci mówiłam, że idealne, może być nudne, a śmiem twierdzić, Rogerze, że ty nie jesteś nudnym mordercom. - Zaśmiałam się cicho, zagryzając wargę.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Skrzywiłem się.
- Miano mordercy mnie nie rajcuje. Tym bardziej w twoich ustach, brzmi jak najgorsza obelga - mruknąłem. - Walczyłem na wojnach, zabijałem wielu, jednak... proszę, nie nazywaj mnie tak - poprosiłem dość cichym głosem, spuszczając głowę z mimo wolnym bólem.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
- Wybacz - powiedziałam niepewnie, przenosząc na niego swoje oczy. Zacisnęłam palce na jego ramieniu. - Kompletnie nie o to mi chodziło, mój drogi... - Zaczęłam tłumaczyć. Sama poczułam się nieswojo, i nieco zagubiona. Powinnam była się powstrzymać od tych słów. - Z moich ust nieczęsto padają obelgi, a to nie była jedna z nich.
Uśmiechnęłam się delikatnie do mężczyzny. Widziałam na jego twarzy lekke skrzywienie.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
- Domyślam się przecież - parsknąłem. - Ale nie chowam urazy, nie martw się - uspokoiłem ją, uśmiechając się lekko. Pogłaskałem ją po dłoni, by ją uspokoić - i dla własnej przyjemności. Ostatecznie byłem i będę egoistą, nie szybko się to zmieni.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Pokiwałam głową.
- Rozumiem - szepnęłam cicho. Rozglądałam się po ulicy, mimo nienajlepszej pogody na dworze było sporo spacerujących ludzi, rozgadanej młodzieży i biegających dzieciaków...
- Jak z Saintem? - spytałam cicho, nagle sobie o tym przypominając.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Wzruszyłem lekko ramionami, całkiem spokojny.
- Zakładam, że będzie sobie wszytsko przypominał. Dbałem, by nie stało się to za szybko, ma prawo być za mnie wściekły, ale ostatecznie... znam prawdę. Kiedyś przypomni sobie, że sam zgodził się, znając ryzyko - powiedziałem. - Zabawne, że był rozsądniejszym siedmiolatkiem, niż jest teraz dorosłym.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline