Nie jesteś zalogowany na forum.
- Nie! - Oparłem się bardziej o półkę i położyłem nogi na półce na przeciwko nas. - Gdybym był inny, raczej miałbym niezłego doła. Albo by mnie tu nie było.
Pokiwałem stopami odruchowo i strąciłem jedną z książek.
- Ups - mruknąłem.
Jeśli bowiem śmierć i nieśmiertelność tworzą parę nierozłącznych kochanków, ten, którego twarz miesza się z twarzami zmarłych, jest nieśmiertelny za życia.
Offline
- Niezdara - mruknęłam, kompletnie się odprężając.
Pokręciłam głową i wtedy coś przeskoczyło. Nagle zrobiło mi się zimno. Ale w zamian w głowie zapanowała cisza. Kolory od razu zeszły z mojej twarzy. Zamrugałam.
Przez chwilę miałam wrażenie, że jestem zawiedziona, ale to też zniknęło. Wszystko zniknęło. Został tylko ból mięśni i siniaki na plecach.
"Chciała poczuć znowu, jak to jest po prostu żyć - zamiast
snuć się niczym zombi i przyglądać się, jak żyją inni."
"bad days, sad eyes"
Offline
Machnąłem ręką.
- Potem to podniosę. Z resztą, cza... - Zerknąłem na Annabeth. - Oooł.
Wróciła blokada? Nie wiedziałem. Ale była... znowu inna.
Jeśli bowiem śmierć i nieśmiertelność tworzą parę nierozłącznych kochanków, ten, którego twarz miesza się z twarzami zmarłych, jest nieśmiertelny za życia.
Offline
- Ja ją odłożę - odparłam spokojnie.
Przesunęłam się do przodu, łapiąc książkę. Podciągnęłam kolana pod siebie i odłożyłam książkę na miejsce. Teraz siedziałam odwrócona plecami do Jaya.
- I już. Lepiej nie trzymaj tak nóg - stwierdziłam, nie zerkając w jego stronę, a przyglądając się starym tytułom.
"Chciała poczuć znowu, jak to jest po prostu żyć - zamiast
snuć się niczym zombi i przyglądać się, jak żyją inni."
"bad days, sad eyes"
Offline
Zacisnąłem usta nagle zirytowany. Naprawdę... naprawdę przez te kilkadziesiąt minut udało mi się polubić Annabeth z uczuciami i ten głupi kamień... Znowu...
Kopnąłem książki tak, że z pięć spadło z hukiem na ziemię.
- Będę trzymał nogi jak mi się podoba. Nic nie będzie mnie ograniczać - powiedziałem nadal podirytowany.
Oczywiście musiałem to potem ogarnąć, żeby biedna Rosemarie Hammond nie musiała tego sprzątać.
Jeśli bowiem śmierć i nieśmiertelność tworzą parę nierozłącznych kochanków, ten, którego twarz miesza się z twarzami zmarłych, jest nieśmiertelny za życia.
Offline
Spięłam się na kilka sekund, a potem rozluźniłam. Zmarszczyłam brwi, obracając się do niego bokiem.
- To było potwornie dziecinne - westchnęłam. Popukałam palcem w udo, zastanawiając się nad kolejnymi słowami. - Czy... - zawiesiłam na chwilę bezbarwny głos. - Mógłbyś nikomu o tym nie wspominać? - dokończyłam spokojnie. - Mówię poważnie, Jay... - Rzuciłam mu twarde spojrzenie.
"Chciała poczuć znowu, jak to jest po prostu żyć - zamiast
snuć się niczym zombi i przyglądać się, jak żyją inni."
"bad days, sad eyes"
Offline
- Wiem, że mówisz poważnie - mruknąłem, patrząc na swoje stopy na trochę opustoszałej części półki. - Teraz będziesz wszystko mówić poważnie.
Położyłem dłonie (SŁONIE) na brzuchu i zacząłem obracać w nich swój pierścień.
- Nie powiem - skwitowałem krótko.
Jeśli bowiem śmierć i nieśmiertelność tworzą parę nierozłącznych kochanków, ten, którego twarz miesza się z twarzami zmarłych, jest nieśmiertelny za życia.
Offline
Wzruszyłam ramionami. Powoli wyprostowałam nogi, krzywiąc się prawie nieznacznie. Ból przyjemnie rozchodził się po całym moim ciele. Chciałam wstać i sobie pójść, jego osoba sprawiała, że czułam się dziwnie nie na miejscu. Ty nigdy nigdzie nie pasowałaś, czego się spodziewasz? Jednak bałam się, że się potknę wstając, albo gorzej, wstanę, a potem padnę jak długa.
Dlatego zgarbiłam się lekko i spojrzałam na niego wymownie. "Powinieneś już iść, Jay" - mówił mój wzrok.
"Chciała poczuć znowu, jak to jest po prostu żyć - zamiast
snuć się niczym zombi i przyglądać się, jak żyją inni."
"bad days, sad eyes"
Offline
Nadal obracałem pierścionek, wciąż na nią nie patrząc. Wstałem i ułożyłem książki z powrotem na półce.
Usiadłem z powrotem na ziemi i natrafiłem przypadkowo na jej wzrok. Patrzyłem jej w oczy przez dłuższy czas, równie pusto, jak ona patrzyła na mnie.
- Dobra. Już cię zostawiam samą - westchnąłem.
Naprawdę, Ryan. Próbuję, ale nie wiem, czy dam radę. Jak działać z osobą, która dosłownie nie ma uczuć?
Jeśli bowiem śmierć i nieśmiertelność tworzą parę nierozłącznych kochanków, ten, którego twarz miesza się z twarzami zmarłych, jest nieśmiertelny za życia.
Offline
- Dzięki - bąknęłam z zaciśniętym gardłem, gdy po kilku minutach w końcu wstał.
Patrzyłam tępo w książki, przed moimi oczami, jedynie obserwując jego sylwetkę kątem oka. Gdy skręcił za regał, powoli podciągnęłam się do góry. Nogi miałam jak z waty. I to nie był pierwszy raz, gdy coś takiego się stało. Mięśnie paliły jakbym przebiegła maraton, a przecież tylko przeszłam ze wschodniej części do biblioteki.
Po kilku krokach jednak zrezygnowałam i nieco za głośno opadłam na ziemie.
- Jeszcze chwila - szepnęłam do siebie, odchylając zbyt gwałtownie głowę do tyłu i uderzając jej tyłem o półkę. Syknęłam cicho, kładąc dłoń na obolałym miejscu.
Ten dzień był totalnie do kitu. Miałam dość. Dość wszystkiego. Kiedy będę mogła z tym skończyć...?
"Chciała poczuć znowu, jak to jest po prostu żyć - zamiast
snuć się niczym zombi i przyglądać się, jak żyją inni."
"bad days, sad eyes"
Offline
Fakt faktem, od kiedy jestem z Ren, częściej przebywałem w bibliotece. Bynajmniej z nadzieją spotkania, a raczej w celach edukacji. Wiedziałem jak ceni sobie ona romantyzm z dawnych lat, a dodatkowo czasów Szekspirowskich. A przecież z Szekspira to był taki zboczeniec!
Dobrze, może przesadzałem. Ale tak strasznie chciałem jej zaimponować i sprawić... by poczuła się jedyną kobietą na świecie...
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
- Brat, ty masz naprawdę nie po kolei w głowie - westchnęłam, stojąc za nim, oparta o półkę. - Od tygodni siedzisz między półkami erotyki i romansu, czyżby twoja panieneczka ci nie wystarczała? - zapytałam z kipnął.
Perfekcje narzucasz sobie sama. Nikt go od ciebie nie wymaga.
***
Offline
Westchnąłem ciężko, słysząc słodki głos Niny.
- Dlaczego taka piękna kobieta z idealnej rodziny Honest nie może znaleźć sobie ciekawszego zajęcia - burknąłem. - Myślę nad prezentem dla Ren, nie interesuj się młoda - dodałem.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Wywróciłam oczami. Zachowywał się... Ugh. Jakby w ogóle nic się między nami nie stało. A stało. Ktoś uznał mnie za martwą.
- "Ren to, Ren tamto" - wywróciłam oczami. - Rozkoszne. Szkoda, że tak o rodzinę nie dbasz.
Perfekcje narzucasz sobie sama. Nikt go od ciebie nie wymaga.
***
Offline
- Dbam - warknąłem i odwróciłem się w stronę siostry. Patrzyła na mnie z tym samym uporem i determinacją, które mogłem dostrzec w lustrze.
- Nina, gdybym wiedział, że żyjesz... opuściłem was, wiem. Jednak częściowo nie ze swojej woli, a skacząc przez przypadek. Jednak... byłem winny - westchnąłem ciężko i zasłoniłem Ninie usta nim coś powiedziała. Chciałem to wyjaśnić raz na zawsze.
- Byłem winny śmierci Gavina. Byłem zagubiony i próbowałem się pogodzić ze śmiercią bliskich. Zniknąłem, z nadzieją, że sobie poradzicie. Gdy zobaczyłem truchło matki, domyśliłem się, że... że nie daliście rady - westchnąłem. - Błagałem cię o wybaczenie w każdym czasie i w każdej możliwej chwili. Ale nie zwrócę im życia. Ty też.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Milczałam. Dłuższą chwilę. Dość długą, dłuższą chwilę.
- Ta Ren nieźle cię zmieniła, narcyzie - zwróciłam uwagę, jednak nie mówiąc zbyt głośno.
Za to bardzo głośno słyszałam głos brata w mojej głowie.
Perfekcje narzucasz sobie sama. Nikt go od ciebie nie wymaga.
***
Offline
Spojrzałem w milczeniu na książkę w moich dłoniach.
- Chyba tak, moja narcyzko - wyszeptałem. - Chciałbym wierzyć, że tylko ja dostrzegłem w niej tyle dobra, piękna, ale i zagubienia i ostrożności. Chciałbym wiedzieć, że tylko ja widziałem jej determinację. Chciałbym by nikt nie dotykał jej jak ja, nie całował, ani nie myślał... - pokręciłem głową. - Ona mnie zmieniła. Chciałbym... chciałbym się odwdzięczać każdego dnia.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Gdy kobieta słyszy, że mężczyzna tak się o nią troszczy, ciepło samo rozlewa się po sercu.
- Kochasz ją... - pokiwałam głową. - Oczywiście, że ją kochasz... A skoro kochasz ją... to mnie też możesz...
Perfekcje narzucasz sobie sama. Nikt go od ciebie nie wymaga.
***
Offline
Znów przeniosłem wzrok na młodszą siostrzyczkę, w której przez ułamek sekundy dostrzegłem tamtą dziewczynę. Tak... Tamtą dziewczynkę, którą huśtałem u nas w ogrodzie. Możesz być ze mnie dumna Ren.
- Dbałem i kochałem Ren przez pół swojego życia, zupełnie bez odwzajemnienia - skinąłem głową. - I mógłbym drugie pół. Z tobą jest tak samo, narcyzko - zapewniłem.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Pokiwałam skruszona głową.
- Powodzenia w szukaniu nowych pozycji Kamasutry - mruknęłam. - Odezwę się jeszcze - zapewniłam i zniknęłam, przenosząc się do swojego domu w Norwegii.
Musiałam pomyśleć.
Perfekcje narzucasz sobie sama. Nikt go od ciebie nie wymaga.
***
Offline
Westchnąłem ciężko, myśląc o wszystkich swoich kobietach. Nina, Desiree, o którą dbam jak córkę od śmierci Cartera. No i Ren. Moja Ren.
- Poświęciłbym bym życie, dla twojego dobra... - pomyślałem dotykając piersi, gdzie w kieszeni kryło się stare zdjęcie z dawnych lat. Uśmiechnąłem się łagodnie do siebie, odkładając książkę na półkę.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Poczułam ciepłą fale rodzinnej miłości, która zapłonęła, a potem przypadła.
"Gorąca iskra nadziei" - pomyślałam.
Przeszłam kilka kroków, mijając regały pełne książek i przystanęłam, marszcząc brwi. Od razu rozpoznałam głosy. Chciałam się wycofać, nie powinnam była podsłuchiwać, to niekulturalne i bardzo nieeleganckie ale... Gdy Roger zaczął mówić o mnir, kolana mi zmiękły i bałam się, że jak tylko się rusze to polecę na ziemię jak długa. Dlatego stałam oparta ramieniem o regał, który jednocześnie ukrywał mnie przed ich wzrokiem.
Wychyliłam głowę, gdy rozmowa ucichła. Mężczyzna odkładał właśnie książkę na półkę.
- Miły?
Uśmiechnęłam się i miałam nadzieję, że zarumienione policzki nie zdradzają mojego małego przewinienia.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Odwróciłem się zaskoczony.
- Oh... Byłaś tu? Wybacz. Nina przyszła i... sama wiesz - podrapałem się lekko zagubiony po karku, uśmiechając się do Ren. - Coś się stało, skarbie? - zapytałem z troską, gdy długo milczała.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Stanęłam blisko mężczyzny. Pokręciłam głową z zagryzioną wargą.
- Nie, nie... - odparłam. - Znaczy, oh... Wybacz mi, ale słyszałam... - Wskazałam dłonił za siebie. - Nie chciałam podsłuchiwać, to... Wybacz - powtórzyłam się, zaciskając palce na książce o średniowieczu.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Uśmiechnąłem się łagodnie i położyłem niepewnie dłoń na ramieniu Ren.
- Nic się nie stało. I tak pewnie bym ci wszystko opowiedział później - zauważyłem. Pogłaskałem kciukiem jej ramię, choć nadal nawiedzały mnie obawy, czy nie sprawia jej to dyskomfortu. Zawsze się tak o to bałem. Każdy dotyk mogła inaczej zinterpretować... ugh.
- Przynajmniej pogodziłem się z Niną. Na jakiś czas... A to, że cię kocham, wiesz doskonale...
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline