Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: Poprzednia 1 … 10 11 12
Pokiwałem powoli głową.
- Jestem mordercą. Nie zasługiwałem na miłość, na rodzinę... uznałem, że bym pozostał idealny, muszę zrozumieć swoje winy. Bałem się samotności. Brak osoby, do której możesz się odezwać, albo która po prostu pokocha... - pokręciłem znów głową. - Może nadal na to nie zasługuje...
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Zadrżałam ze złości na siebie. Nie pomoglam mu, a być może nawet zaszkodziłam.
- Nie myśl tak, miły - poprosiłam cichutko. - Każdy na nią zasługuje. Niekochany człowiek powoli usycha, a niekochający gnie w środku... - Pokręciłam głową. - Zasługujesz na miłość, zasługujesz na moją miłość. Nie jesteś sam... - wyszeptałam, przesuwając dłoń w jego stronę.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
- Tak długo chciałem byś to ze mną dzieliła swój czas. Nie z Jamesem... tylko że mną. Zrozumiałem to, gdy po tylu latach zobaczyłem cię znów w akademii. Jednak... - westchnąłem. - To egoistyczne. Samolubne. Obrzydliwe. Powinnaś się mnie brzudzić i oburzona wyjść z biblioteki, bo chcę cię tylko dla siebie...
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Oczy zaszły mi łzami. Przysunęłam się niepewnie kawałek w jego stronę.
- Miły - mówiłam łagodnie, starając się powstrzymać od wybuchów emocji. - Nigdy bym... Ja się tobą nie... - Nawet przez gardło nie chciało mi to przejść. Zacisnęłam zęby.
Postanowiłam zmienić taktykę, bo w ten sposób na niego nie zadziałałam. Z trudem przełknęłam narastającśw gardle gule i łzy cisnące mi się do oczu.
- Roger - tym razem zwróciłam się do niego po imieniu, wkładając w jego brzmienie dużo czułości. - Ja mogę Ci to wszystko wybaczyć. To nie musi być z tobą już na zawsze. Nie musisz tak źle o sobie myśleć, mój drogi. - Błądziłam zagubiona wzrokiem po jego twarzy. - I ci wybaczam. Wiedz, że nie mam i nigdy mieć nie będę mieć do ciebie żalu o to. - Wzięłam drżały oddech. - Ale musisz też sam sobie wybaczyć. Musisz, Roger. Musisz spróbować... - choćbym chciała aby to brzmiało jak polecenie, to nic z tego. Moje słowa to prośba, ciche błaganie, pełne uporczywości.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Ponownie uniosłem wzrok na Ren, z nadzieją.
- Czyli... - zerknąłem w jej przeszklone oczy. - Nie jesteś tym obrzydzona? Nie masz za złe mojego egoizmu? - zapytałem słabo. - Chciałem... Chciałbym mieć cię dla siebie. Miałem nadzieję, że skoro wróciłaś do akademii... Mogę przestać. Jednak jesteś cudowną kobietą, która mnie nie potrzebuje, a moje pragnienie... jest samolubne.
Z wahaniem ująłem dłoń Ren, która była zawieszona gdzieś pomiędzy nami.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Zwiesiłam ramiona i zacisnęłam palce na jego dłoni. Pokręciłam głową na boki.
- Wiele lat temu zniknęłam, to zrozumiałe, boisz się, że może się to powtórzyć... - powiedziałam poczuciem winy, spuszczając wzrok na nasze dłonie. - To nie czyni z ciebie złego człowieka...
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
- Nie jestem zły, jestem idealny - przypomniałem. - Jednak... Chciałbym być przynajmniej dobry... dla ciebie... - wydukałem. Potem pokręciłem głową, i przysunąłem się, wtulając w pierś Ren.
- Po prostu... chce być kimś, kto cię zatrzyma. Zatrzyma i nie pozwoli odejść...
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
- Sercem jestem z tobą, miły - odparłam. - Jakaś część mnie zawsze jest obok ciebie - zapewniłam. - Kocham Cie, ale kocham też wiele innych osób. Każdą inaczej, na swój indywidualny sposób... - próbowałam wytłumaczyć, gładząc go delikatnie po ramieniu.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
- Wiem... - wymruczałem. - Wiem to i cię za to podziwiam... Jednak zawsze boję się, że mój czas przeminie... Ale ja jestem nieśmiertelny i... I zostanę na znacznie dłużej... - wyszeptałem. - Kiedyś odejdziesz. I boję się tego. Że będziesz musiała szukać innego źródła uczucia...
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
- Nie wiem, Roger co będzie kiedyś. Przyszłość nie jest mi znana. Wiem jedynie, że kocham cie teraz, i teraz cie potrzebuje. - Zacisnęłam usta.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Przytuliłem się mocniej.
- Jeśli mnie potrzebujesz... będę. Będę zawsze - zapewniłem. - Wybacz. Może przesadzam... Ale... łamie mi się serce, gdy martwię się ciebie i o to co o mnie myślisz...
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Również przytulałam się do niego. W głowie słyszałam bardzo dokładnie niepewne bicie jego serca.
- Wystarczy spytać, a odpowiem - zaproponowałam. - Rozwieje twoje wątpliwości, miły.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
- Teraz już wiesz, że mam ich za dużo - wymruczałem.
To ja miałem być dla niej podporą, oparciem, ale widocznie teraz ja tego potrzebowałem.
- Nie chciałem cię martwić. I zatrzymywać. Chcesz się przygotować, więc nie powinienem przeszkadzać...
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Pokręciłam głową.
- Mam jeszcze całą noc, nie przejmuj się tym. To mniej ważne - szepnęłam. - Może chciałbyś się przejść? Odetchnąć świeżym powietrzem... Albo coś zjeść...? - zaproponowałam.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Westchnąłem i odsunąłem się od Ren. Wstałem z parapetu, przecierając dłońmi twarz. Weź się w garść. Ogarnij się.
- Tak. Przejdźmy się - pokiwałem głową i wyciągnąłem dłoń do Ren. - Po prostu... Wystarczy, że to przetrawię na spokojnie.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Ujęłam jego dłoń i również wstałam.
- Spokój nas uratuje - mruknęłam i posłałam mu pełen miłości uśmiech. - Poćwicze i spróbuję ci pomóc - dodałam. - Oczywiście jeśli będziesz chciał... - mruknęłam zdecydowanie ciszej.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Uśmiechnąłem się łagodnie.
- Mojej psychiki nic już bardziej nie zniszczy. Jestem pewien, że mogę ci znów służyć za worek treningowy do ćwiczeń - zaśmiałem się cicho i objąłem Ren. Bynajmniej by było milej. Po prostu potrzebowałem jej dotyku.
Ruszyliśmy w stronę wyjścia z biblioteki i choć Ren była poddenerwowana, a ja nadal miałem gorzki smak w gardle, wiedziałem, że wszystko będzie w porządku.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Strony: Poprzednia 1 … 10 11 12