Nie jesteś zalogowany na forum.
- O ile wróci, od tego zacznijmy.
Nieśmiertelność to nie dar, lecz przeznaczenie, które musi się wypełnić.
Offline
- Trzeba byc przygowanym na wszystko. A jeśli wróci to wybrańcy bedą niezbędni.- odparłam bez emocji
Offline
Wchodzę do gabinetu, jakże słynnej w pewnych kręgach - i na pewnych wodach - Genevieve Montrose, oglądając swoje paznokcie, które doprawdy wydają się sto razy bardziej ciekawe, od wspomnianej już osoby.
- Dobry - zawołałem. - Miałem się zgłosić, gdy wrócę, więc jestem. Co prawda, wróciłem jakiś tydzień temu, ale musiałem uporządkować ten burdel. Nie wiem co byś beze mnie zrobiła, doprawdy, ten budynek to byłaby już ruina...
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Pokręciłam głowa, zajęta wstukiwaniem czegoś na klawiaturze laptopa.
- Witam ponownie Rogerze.- rzuciłam tylko
Offline
Jak można mnie zignorować?! Boże, na starość ta kobieta już ślepnie zapewne.
- No dobrze dobrze, nie musisz mi bić pokłonów - wywracam oczami. - Odrobina szacunku by się przydała, ale dam ci na razie jedno upomnienie następna będzie kulka w łeb... Chciałaś czegoś ode mnie, czy mam się zameldować, byś mnie podziwiała, jak już tu wpadnę?
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
- Siadaj sobie, mój drogi.- przewróciłam oczami.- Chcesz herbaty, bo ja sie chętnie bym napisała?- zmarszczyłam brwi.
Offline
- Pff, drogi może być sweter, ja jestem bezcenny. Niezastąpiony... - zasiadłem w fotelu. - I skromny! - dodałem, by nikt nie zapomniał. Potem machnąłem ręką na herbatę. Brytyjczycy mają jakąś manię herbat, czego nigdy nie zrozumiem... Chyba w głębi duszy jestem Jankesem z krwi i kości.
- Przejdź do rzeczy, co mam znowu zrobić za ciebie?
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
- Och doskonale wiesz, ze podziwiam twoje podejście do młodzieży.- mruknęłam, aby go jakoś udobruchać. Naprawdę fochniecie Honesta, jest mi w tej chwili najmniej potrzebne.- Potrzebuje abyś nauczył tych jełopów aka wybrańców nieszczęsnych, historii by nie namieszali w linii czasu
Offline
- Zabawne, ale robię to już od kilku lat - wywróciłem oczami. - Przypomnij mi proszę, czemu nie mogę wyruszyć, zmaleć tego jełopa i po prostu go zgnieść, tak, że ładna plama zostanie? Powiesiłbym na drzwiach jego skórę, a na flakach powiesił każdego, kto śmie mi się sprzeciwić - warknąłem. - Cała ta sytuacja jest irracjonalna.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
- Jeśli myślimy o tej samej osobie, to niestety nie jesteś w stanie go pokonać, nikt nie jest.- westchnęłam.- A poza tym jest uwięziony w nieskończoności, jeśli tam wejdziesz to juz nie wyjdziesz.- mruknęłam.- Dlatego potrzebujemy tych wybrańców, którzy cóż inteligencja nie grzeszą
Offline
- Skoro już nie wyjdziesz, a on się uwolnił, to sorry, ale coś nie gra droga pani - prychnąłem. - Ty naprawdę nie chcesz go zabić. Chronisz go? Zdradzisz mi w końcu po cholerę...? - pytałem podejrzliwie.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
- Nie wiadomo czy sie uwolnił.- sprostowałam.- Jak sie domyślasz, nie mamy jak tego sprawdzić.- odparłam stukając paznokciami o blat.- Najchętniej bym go obdarła z skóry, ale tylko wybrańcy mogą go ostatecznie pokonać
Offline
- Nie bardzo mi się to widzi, szczerze mówiąc - mruknąłem. - Dlaczego akurat oni? Dlaczego akurat teraz ich wezwałaś? Część nawet nie wie, po co się tu znalazła. Więc, zapytam raz jeszcze, a nawet mój oddech jest na wagę złota, po co to wszystko...?
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
- Przepowiednia, wyjaśnia czemu akurat oni.- przewróciłam oczami.- Mogę wiedzieć czemu kwestionujesz moje decyzje?- uniosłam brwi.- Nie zamierzam sie tłumaczyć, powiem tylko, ze to jest odpowiednia chwila
Offline
- Czemu? - unoszę brwi. - Och, już śpieszę z wyjaśnieniem - odchrząknąłem. - Jeśli coś jest wrzodem na dupie tej akademii, jest także moim wrzodem. A co jak co, gdy coś dobiera mi się do dupy, to likwiduję... - chwilę się zawahałem, zaraz dodając pośpiesznie: - Nie obrażając gejów.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
- Cóż tym razem musimy działać ostrożnie i wszystko planować, a nie bezmyślnie zrywać tak jak plaster.- przewróciłam oczami.- Wiec przykro mi, ale chwilowo musisz mieć ten wrzód na dupie
Offline
Warknąłem pod nosem.
- Akurat ci przykro... - burknąłem i wstałem z fotela. - Mam nadzieję, że ty powiesz tym dzieciakom, co się święci, bo ja nie mam zamiaru im niczego tłumaczyć. Strata cennego czasu.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
- Cóż jako nauczyciel powinieneś mnie wspierać w uświadomieniu tych młodych ignorantów o niebezpieczeństwie, jeśli wiesz kto powróci
Offline
Roześmiałem się z ironią.
- Jak dla mnie, może się pojawić. Z chęcią go zabiję i będzie problem z głowy - skwitowałem. - Rozumiem, masz jakieś misterne plany, ale błagam cię... Najlepszy plan jest ten najprostszy. A póki co brniesz w coś, gdzie wiele czynników może się nie powieść, przez kaprysy nastolatków.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
- To jest już planowane od długiego czasu, wszystko musi się udać.- mruknęłam.- A teraz do widzenia Rogerze.- powróciłam do pracy na laptopie
Offline
- Ignorancja to twoja jedyna super-moc Genevieve - wywróciłem oczami. Ruszyłem do drzwi wyjściowych.
- Jeśli mam ich czegoś nauczyć to podrzuć mi drzewa genealogiczne każdego z nich - zaznaczyłem wychodząc.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Weszłam do gabinetu Montrose, oczywiście uprzednio pukając. Nie powiem, zdziwiłam się kiedy dyrektorka wezwała mnie po tej całej...akcji na rozpoczęciu roku. Może sądziła, że mam z tym coś wspólnego? Nie, to niemożliwe. To raczej jasne, że nie zrobiłabym czegoś takiego.
- Dzień Dobry, wzywała mnie pani? - spytałam, zamykając za sobą drzwi i opierając się plecami o ścianę. W razie gdyby zaczęłaby rzucać we mnie filiżanką, szybko bym uciekła
life is damn unpredictable
Offline
- Usiądź, dziecko. Naprawdę lepiej abyś siedziała słysząc to co mam ci do powiedzenia.- westchnęłam i upiłam łyk herbatki uspokajającej na moje skołatane nerwy.
Offline
Uniosłam brew i podeszłam powoli do krzesła na przeciwko biurka dyrektorki.
- Od razu uprzedzam, nie mam nic wspólnego z tym co się ostatnio działo. Jeśli powiedział coś na mnie profesorek od historii to od razu uprzedzam, że kłamał.
life is damn unpredictable
Offline
- Och, nie rozmawiałam na twój temat z profesorem Honestem. To co u niego przewiniłaś, nie jest moją sprawą. Profesor na pewno sam wyciągnie konsekwencje.- odparłam obojętnym tonem.- Czy kiedykolwiek widziałaś swoje drzewo genealogiczne?- zmarszczyłam brwi. Po dzisiejszym dniu, nawet na bycie wredną nie mam siły. Zdecydowanie bardzo źle jest ze mną. Cholerny Jerome de Clare! Niech idzie do diabła.
Offline