Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: Poprzednia 1 2 3 Następna
- Straży pożarnej też nie widzę... Za co mamy płacić? - Westchnęłam.
Petra ville gå sin egen
Offline
- Za niepotrzebne wezwanie straży pożarnej. - westchnęłam i zerknąłem w stronę nadjeżdżającego pojazdu.- Oto rzeczona straż pożarna
Offline
- Nie wyolbrzymiałbym... Przynajmniej rozprostowali kości i sprawdzili, czy aby samochód na pewno jest sprawny, w razie prawdziwego pożaru - powiedziałam optymistycznie.
Petra ville gå sin egen
Offline
- Da nam pani minutkę, pójdę z moją koleżanką, do tych miłych panów w mundurach, którzy swoją drogą mają zajebiste tyłki - szepnęłam do ucha Linor, a potem znów mówiłam głośniej - i przedstawimy im sytuację, niech się pani nie martwi.
Pociągnęłam za sobą blondynkę.
- Ja serio wolę zapłacić - mruknęłam do niej, kiedy oddaliłyśmy się od czarownicy. - Twoi starzy zapłacą? - Zerknęłam pytająco.
A głębia jej spojrzenia oznaczała,
że przeżyła więcej, niż miała ochotę.
•••
Zdjęcie przed kimś majtek to nic, zdejmij przed kimś
swoje najgorsze lęki to porozmawiamy o bliskości.
Offline
- Zależy ile - wzruszyłam ramionami. I nie oni tylko ja. Założę się, że aż tyle nie mam.
Petra ville gå sin egen
Offline
- Uhmm - mruknęłam w zastanowieniu. - No pewnie tak gdzieś z tysiaka. Nie pamiętam już... I taaak, mam już na kącie takie coś. Ale to było w galerii handlowej i przypadkiem. - Zaśmiałam się.
A głębia jej spojrzenia oznaczała,
że przeżyła więcej, niż miała ochotę.
•••
Zdjęcie przed kimś majtek to nic, zdejmij przed kimś
swoje najgorsze lęki to porozmawiamy o bliskości.
Offline
- Mogą - mogę - mieć z tym problem - przygryzłzam zażenowana wargę.
Petra ville gå sin egen
Offline
- Oh, no dobra - mruknęłam. - Tylko się nie przyzwyczajaj. Ja jestem pieprzoną egoistką i nic nigdy nie robię dla nikogo bezinteresownie, więc później mi się za to odwdzięczysz, a teraz biorę winę na siebie, a ty idź do czarownicy i powiedz, że już załatwione - wywróciłam oczami. - Zaraz... Kurde, są nagrania. Ugh, myślisz, że będą je oglądać? - Zerknęłam na swój telefon, wybierając numer mojej pieprzonej matki i zaczełam pisać wiadomość.
A głębia jej spojrzenia oznaczała,
że przeżyła więcej, niż miała ochotę.
•••
Zdjęcie przed kimś majtek to nic, zdejmij przed kimś
swoje najgorsze lęki to porozmawiamy o bliskości.
Offline
- Dzięki - uśmiechnęłam się nerwowo. - Mam nadzieję, że nie, ale zawsze możemy zakraść się w nocy, aby usunąć nagrania... Chyba, że znasz jakieś zawodowego hakera - parsknęłam.
Petra ville gå sin egen
Offline
- Wiesz co... Chyba znam paru nerdów, a ostatnio poznałam jakiegoś komputerowca... Chyba. Powiedział, że komputer i jedzenie to wszytko czego mu trzeba do szczęścia, więc to mówi samo za siebie. - Spojrzałam za siebie. - Dobra, idź już, bo się rozmyślę. ADIOJ, BICZYS! - krzyknęłam w stronę czarownicy, choć nie byłam pewna czy usłyszała przez tłum i podeszłam do policjantów. No to czeka mnie dłuuuuuga noc na komisariacie, a potem miła pogawędka z idealnymi rodzicami o tym, że jestem czarną owcą. Czyli weekend jak każdy.
A głębia jej spojrzenia oznaczała,
że przeżyła więcej, niż miała ochotę.
•••
Zdjęcie przed kimś majtek to nic, zdejmij przed kimś
swoje najgorsze lęki to porozmawiamy o bliskości.
Offline
- Powiedz mi tylko jak się nazywa, to chociaż załatwię nagrania - szepnęłam do niej szybko. - Obie brałyśmy w tym udział.
Ostatnio edytowany przez Linör Eliasson (2017-09-11 19:59:23)
Petra ville gå sin egen
Offline
Zatrzymałam się.
- Huh, Keks, kurde nie pamiętam jak. Eyy, Niemiec. Baardzo ostra wymowa i kurde taki mały jak ja - zachichotałam. - No i strasznie się rzuca. Muszę ogarnąć gdzie mieszka, żeby go nawiedzać.
Policjant zaczął iść w moją stronę, najwyżej zainteresowany moimi krzykami.
- Na mnie czas. - Wyszczczerzyłam się do mundurowego, ponieważ go znałam. Ale ten świat mały!
- Limuzyna czeka - oznajmił ponuro. - Ty jesteś w to zamieszania.
Kiwnęłam głową.
- Taaa, to ja - przyznałam się. Mruknęłam jeszcze do Linör i ruszyłam z mężczyzną do samochodu.
A głębia jej spojrzenia oznaczała,
że przeżyła więcej, niż miała ochotę.
•••
Zdjęcie przed kimś majtek to nic, zdejmij przed kimś
swoje najgorsze lęki to porozmawiamy o bliskości.
Offline
Uśmiechnęłam się i wróciłam razem z uczniami do szkoły. Coś czuję, że to będzie "przyjaźń od pierwszego wejrzenia". Westchnęłam. Teraz czas na moją część. Agnes mówiła, że ma młodszego brata. A ile mamy Niemców w szkole? Raczej niewiele, czyli czas poszukać Vogela Juniora.
Petra ville gå sin egen
Offline
Kilkugodzinna podróż samolotem, a potem jazda samochodem i to wszystko w niepewności... To się cały czas utrzymywało. taki dziwny ucisk, nie na żołądku, a w sercu. Bolały mnie nogi i plecy. Miałam dość przemieszania się na najbliższe kilka tygodni. Więc kiedy wysiadłam z taksówki byłam prze szczęśliwa. Przyjemny wietrzyk na skórze... Odgarnęłam z twarzy niesforne kosmyki, które wypadły z kucyka. Chyb muszę podciąć włosy. Rozluźniłam ramiona i sięgnęłam po torbę ze swoimi rzeczami - których nie było wiele. Ubrań miałam kilka, zazwyczaj kupowałam nowe jak przyjeżdżałam na miejsce, a gdy miałam wyjechać oddawałam je tym, którzy ich potrzebowali. Album ze zdjęciami, drobne pamiątki, mój stary, dobry aparat i jeszcze kilka drobiazgów z którymi nie potrafiłam się rozstać. Jednym słowem miałam torbę pełną rupieci.
Wzięłam głęboki oddech, próbując uspokoić drżenie rąk i ruszyłam w stronę dziedzińca.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Gdy wyszedłem z akademii pospacerować i podlać kwiaty przed wejściem, zauważyłem jak taksówka staje, a potem wysiada z niej młoda kobieta. Razem z torbami ruszyła samotnie w stronę akademii, więc gdy taksówka odjechała, podbiegłem do niej.
- Dzień dobry, nazywam się Saint - zacząłem od razu. - Może ci pomóc? Wygląda trochę na ciężkie - zaoferowałem się.
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline
Spojrzałam na wysokiego chłopaka o białych włosach. Jego aura była przyjemna i pogodna, jak miło!
- Witaj, Saint - przywitałam się z lekkim uśmiechem, jednak głos mi nieco drżał z nadmiaru emocji. - Dziękuję, mój drogi, za zaoferowanie pomocy - odparłam. Wyciągnęłam w jego stronę rękę ze starą walizeczką, w której były ubrania. - Z chęcią skorzystam z twojej pomocy. Uczysz się tu?
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Pokiwałem energicznie głową, podnosząc jej torbę.
- Tak, tak. Jestem z Los Angeles, ale obecna sytuacja, sprawiła, że skończyłem tutaj - wyjaśniłem. - A ciebie, co tu sprowadza...? - zaciekawiłem się.
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline
Rozejrzałam się na boki.
- Serce, mój drogi, serce. I to jest chyba coś ważnego, a przynajmniej tak mi się wydaje - mój głos nieco posmutniał, sama nie rozumiałam czemu. Wzięłam głęboki oddech, a serdeczny uśmiech wrócił na moją. - Ono zazwyczaj mnie nie okłamuje - dodałam. - Czasem podpowiada głupie rzeczy, czasem nakazuje zrobić coś szybko. No i jestem - podsumowałam lekko spięta i starałam się zaśmiać.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Przekrzywiłem głowę.
- Nie smutaj tak. Ostatecznie posługiwałem się sercem całe życie i nie narzekam - przyznałem. - Wiesz, przyjmuję zasadę, że serce nie kłamie, a wie od nas więcej i dlatego wydaje nam się, że to co robimy w zgodzie z nim jest złe, choć tak naprawę jest bardzo dobre!
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline
- Też tak sądzę - mruknęłam, przez chwilę przyglądając się swoim bucikom. - Wręcz wyjąłeś mi te słowa z ust mój drogi... - przyznałam. - Mam złe przeczucia. Muszę znaleźć kogoś... kto będzie mi mógł wyjaśnić co się dzieje. Czy mógłbyś zaprowadzić mnie do dyrektora szkoły? - spytałam uprzejmie. - Byłabym Ci wdzięczna, Saint... - Zmarszczyłam brwi i przeniosłam pytające spojrzenie na twarz chłopaka.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Pokiwałem głową.
- Jaasne, jasne. Dyrektorka jest pewnie w swoim gabinecie - powiedziałem i ruszyłem w torbami przez podjazd. - A ty... jesteś... No wiesz, podróżujesz? - Nigdy nie wiedziałem jak zadawać to pytanie, a ostatnio w akademii zaroiło się od normalnych uczniów i pracowników, więc kto wie, kim była? Nim zacznę ględzić powinienem to wybadać.
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline
Złapałam go delikatnie za ramię.
- Saint, mój drogi - powiedziałam, zatrzymując chłopaka.
Ten spojrzał na mnie. Wyprostowałam się, patrząc w te niebieskie oczy. Doskonale je znałam, tylko jeszcze wtedy miało je dziecko. Jejku. Zamrugałam powiekami.
- Karneol? - spytałam.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Odetchnąłem i uśmiechnąłem się szeroko. Wolną ręką uniosłem pomarańczowy kamyk na szyi, z dziurką w środku.
- Yep. Czyli jesteś jedną z nas! - ucieszyłem się. - Po powrocie Jerome de Clare ponownie zebrano wszystkich nowych Wybrańców. Dlatego ściągnęli mnie z L.A. - wyjaśniłem.
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline
Pochyliłam głowę w zastanowieniu.
- Długo tam mieszkałeś? - spytałam i zaczęłam szperać w torbie w poszukiwaniu małego, starego albumu.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Zająknąłem się.
- Wiesz... To złożona sprawa... - przyznałem. - Bo ja... Ten no, nie wiem - westchnąłem. - Pamiętam, jak mnie tam znaleźli, jak się bawiłem, ale wiesz... To dziwne... Wszystko jest rozmazane. Nie mam nikogo, nie wiem skąd dokładnie jestem... Ehh, głupia sprawa... - zmarkotniałem.
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline
Strony: Poprzednia 1 2 3 Następna