Nie jesteś zalogowany na forum.
Położyłam na jego ramieniu drugą rękę i mimowolnie przycisnęłam się do niego, moje ciało już samo reagowało, popchnięte rozszalałymi emocjami. Powieki miałam jedynie lekko uchylone..
- "Usta jego przesłodkie i cały jest pełen powabu. Taki jest mój miły [...]" - zacytowałam szeptem, nie mogą się powstrzymać.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Zaśmiałem się w jej usta, nadal muskając ją wargami.
- Czy Ty naprawdę cytujesz... - znów ją pocałowałem. - Boże, naprawdę Cię kocham... - jęknąłem, szczerze szczęśliwy, opierając się plecami o ścianę za mną.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
Jak uciec, jak uciec, jak uciec...?!
Jęknęłam poddenerwowana w duchu, czując gorącą atmosferę dookoła. Iskierki ze zdenerwowania skakały mi po skórze, a ja sparaliżowana nie miałam nawet jak drgnąć i uciekać.
Cholera, proszę państwa, proponuję przejeść do sypialni!
alea iacta es kości zostały rzucone
"Ból ma swoją wstydliwość tak jak miłość"
Bądźmy odpowiedzialni, jak na dorosłych przystało. Ale kochajmy się tam szczerze jak tylko dzieci potrafią.
Offline
Wzruszyłam delikatnie ramionami, zaśmiałam się w jego usta.
- Jeden z najpiękniejszych utworów miłosnych w literaturze? - dokończyłam pytająco za niego. - Oh, Roger... - mruknęłam, dochylając się i patrząc na jego twarz. Przejechałam drżącą dłonią po jego policzku. - Wracamy...?
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Radośnie pokiwałem głową.
- Tak, powinniśmy... - przyznałem. - Odprowadzić Cię do pokoju? - zaproponowałem, zmuszając się do odsunięcia się od kobiety.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
- Z miłą chęcią - odparłam cicho, z wciąż wymalowanym uśmiechem na twarzy.
Roger zaproponował mi swoje ramię, przyjęłam je i po cichu poszliśmy do części akademika.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Odetchnęłam, gdy coś szepcząc do siebie nauczyciele, odeszli ciesząc się swoim towarzystem. Uspokoiłam się, oddychając już spokojniej i sama się uśmiechnęłam.
A więc... Honest, człowiek bez uczuć, okazuje się być kłębkiem pięknych emocji. Cóż, nauczyciel też człowiek...
Seth przecież też jest człowiekiem. Może kochać, może być... kochany...
Potrzasnęłam głową. Zbyt gorąca atmosfera uderza mi do głowy.
alea iacta es kości zostały rzucone
"Ból ma swoją wstydliwość tak jak miłość"
Bądźmy odpowiedzialni, jak na dorosłych przystało. Ale kochajmy się tam szczerze jak tylko dzieci potrafią.
Offline
Pojawiłam się w akademii. Bywałam tu, kilka razy się zdarzyło... ale to co powiedział Roger, pomoc w ochronie... kto lepiej by to zapoewnił niż ja?
Ruszyłam przez korytarz, rozglądając się ciekawsko.
Perfekcje narzucasz sobie sama. Nikt go od ciebie nie wymaga.
***
Offline
Dziś skończyłam wcześniej zajęcia dzięki skrócony lekcjom z okazji świąt. Postanowiłam, że przejdę się do biblioteki poczytać.
- Pomoc Ci w czymś? - zapytałam uprzejmie, gdy zauważyłam rozgladającą się dziewczynę.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Spojrzałam chłodno na kobietę.
- Nie ma takiej potrzeby, znam to miejsce - odparłam spokojnym tonem.
Perfekcje narzucasz sobie sama. Nikt go od ciebie nie wymaga.
***
Offline
Od razu uderzyło we mnie podobieństwo tych chłodnych, błękitnym oczu.
Zamrugałam oszołomiona.
- Oh - mruknęłam, przechylając lekko głowę. - W takim razie wybacz, wygladałaś jakgdybyś czegoś szukała - wytłumaczyłam się.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Wywróciłam oczami.
- To ostatnie miejsce, gdzie bym czegoś szukała. Jestem zbyt perfekcyjna na to... - przejchałam palcem po parapecie, zaraz wycierając go w mokrą chusteczkę. - Brudne miejsce "nauki".
Perfekcje narzucasz sobie sama. Nikt go od ciebie nie wymaga.
***
Offline
Uśmiechnęłam się krzywo.
- Ale przyjazne - zatwierdziła. - Przynajmniej ja tak twierdzę. - Wyciągnęłam dłoń w jej stronę. - Ren Endicott - przedstawiłam się z nadzieją, że i ona zrobi to samo.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Zerknęłam sceptycznie na jej dłoń, ale ostatecznie uścisnęłam ją lekko.
- Anthonina Rose Honest - przedstawiłam się. - Pełne napięcia i nastoletnich rozterek.
Perfekcje narzucasz sobie sama. Nikt go od ciebie nie wymaga.
***
Offline
Trochę mną to wstrząsnęło. Wiedziałam, że Roger ma siostrę ale on nigdy nie chciał o tym mówić, a ja nie naciskałam - przynajmniej wtedy. A teraz nie było jakoś okazji by poruszyć ten temat...
A tu proszę. Właśnie z nią rozmawiałam. Oczy mieli takie same, sposób mówienia też wydawał się podobny, jak i sposób mówienia.
- Jedne z najpiękniejszych, lecz najmniej docenianych chwil - powiedziałam. - Wybacz, ale od razu zauważyłam podobieństwo między tobą, a Rogerem - zaczęłam, nie chciałam być nachalna, jednak trwanie w tym, że kompletnie nie domyślam się kim jest wydawało mi się jeszcze gorsze. - Rozumiem, że ta zbieżność nie jest przypadkowa.
Uśmiechnęłam się przyjaźnie, pomimo jej spojrzeń.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Skrzywiłam się dość wyraźnie.
- Nie zgadzam się na porównywanie mnie to tej glizdy - zaznaczyłam. - Powiązania krwi to zawsze tylko krew i kilka genów. Łączy nas nazwisko i jego zdrada - powiedziałam twardo, spoglądając na kobietę i zabierając pośpiesznie dłoń.
Perfekcje narzucasz sobie sama. Nikt go od ciebie nie wymaga.
***
Offline
Opuściłam dłoń. Poczułam, choć niewyraźnie, nienawiść płynącą z jej serca, w momencie gdy mówiła o nim. Gorąco rozlało się po moich policzkach.
- Wybacz - odparłam od razu, nadal zmieszana. Pokręciłam głową.
Zdrada? Serce mi się ścisnęło. Coś ją ściskało od środka, chyba, nie byłam pewna. Może to tylko moje odczucia.
- Przyszłaś tu do niego...? Mogłabym Cię zaprowadzić, i tak miałam jeszcze do niego wpaść - zaproponowałam niepewnie. Nie chciałam jej o nic wypytywać. Spytam na spokojnie Rogera.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
- Już się z nim spotkałam - ucięłam. - Niedługo wypada rocznica śmierci naszych rodziców i brata. Chciałam mu przypomnieć, że w tym roku on czuwa nad grobami, ale oczywiście pan idealny jest zajęty. Jak co roku. Napięty grafik, nauka... To nudne - syknęłam. - Dlatego przyjechałam by go przypilnować, że ma tym razem tam przybyć.
Kobieta była dziwna. Sposób w który wypowiadała imię Rogera, te jej lśniące oczy, gdy mówiła, że miała do niego wpaść... Tak, to pewnie ta, którą chciał mi przedstawić. Kolejna, która ma skończyć jak Cornelia?
Perfekcje narzucasz sobie sama. Nikt go od ciebie nie wymaga.
***
Offline
Otworzyłam nieco szerzej oczy ale zaraz się uspokoiłam, i przymknęłam je.
- Mhm, faktycznie, to źle z jego strony - szepnęłam jedynie. - Masz zamiar się tu na dłużej zatrzymać? Może zostałabyś na nasz bal i święta - zaproponowałam. - Szkoła ma naprawdę przyjemne i ciekawe tradycje.
Nie spodobał mi się dziwny błysk w jej oczach. Sama nie wiedziałam dlaczego co wprawiało mnie w zakłopotanie.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
- Niestety zostanę na święta - mruknęłam, szukając w torebce płynu antybakteryjnego do rąk. - Słyszałam o problemach z tym całym Jerome. Dotyczy to każdego podróżnika, więc postanowiłam wspomóc tą ruderę o moje zdolności - odparłam rzeczowym tonem.
Perfekcje narzucasz sobie sama. Nikt go od ciebie nie wymaga.
***
Offline
Rozejrzałam się dookoła i skrzywiłam na słowo "rudera".
- Mhm, Jeromie jest kłopotliwy, nie da się temu zaprzeczyć - przytaknęłam. - Każda dodatkowa para rąk się przyda. - Uśmiechnęłam się lekko. - Może jednak z czasem przekonasz się, że to miejsce wcale nie jest takie złe. Jesteś bardzo negatywnie nastawiona, stosunki z bratem nie powinny tak psuć Ci krwi - stwierdziłam, przyglądając się jej chłodnym oczom.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
- Moje stosunki z bratem nie mają tu nic dorzeczy. Ma też swoje sprawy na głowie - stwierdziłam. Potem spojrzałam na kobietę niechętnie. Była urodziwa, nie zaprzeczę. Roger nie miał wielu rzeczy, jednak gust miał trafny.
- Jednak ty jesteś mało obiektywną osobą, by to wszystko osądzić - prychnęłam. - Nowa Cornelia? Wiesz już jak skończyła twoja poprzedniczka...?
Perfekcje narzucasz sobie sama. Nikt go od ciebie nie wymaga.
***
Offline
Miałam wrażenie, że Anthonina pała nienawiścią nie tylko do samego Rogera, ale i do wszystkiego i wszystkich, którzy byli z nim jakkolwiek powiązani.
Kiwnęłam głową, z lekko czerwonymi policzkami - choć chyba od początku takie były, mniejsza, poczułam po prostu falę gorąca na twarzy.
- Myślę, że to nie jest odpowiedni moment, ani miejsce, Anthonino - oznajmiłam pewniej niż wcześniej. - Być może nie jestem obiektywna, lecz to się tyczy również i Ciebie. Ty też patrzysz przez pryzmat uczuć, które tobą szarpią, nie wyprzesz się tego.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
- Nawet nie próbuję - przyznałam. - Dla mnie jest zwykłym zdrajcą, wypierając się rodziny, którą zostawił gdy potrzebowała go. Ty prawdopodobnie poznałaś go jako czarującego, ciekawskiego młodzieńca - wywróciłam oczami. Zabawne było patrzenie na jej zakłopotanie, które pogłębiało się z każdym moim słowem.
- Mniejsza. Powinnam wrócić do oględzin "akademii".
Perfekcje narzucasz sobie sama. Nikt go od ciebie nie wymaga.
***
Offline
Bawiło ją moje zmieszanie, przez co miałam ochotę wyrwać się i... Ale to by było bez sensu. Ren, przecież już nie możesz tak robić.
- Być może znajdziesz tu jakiś kąt, który ci się spodoba - mruknęłam, kiwając głową. - Miłego dnia, Anthonino - powiedziałam na pożegnanie.
Schowałam trzęsące się dłonie do kieszeni i ruszyłam w stronę sali od historii.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline