Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: Poprzednia 1 2 3 4 Następna
Parsknęłam śmiechem.
- Widzisz, trafiłeś na dobrą osobę! - zaśmiałam się. - Ludzi obserwuje od małego, a Moskwa to cudne miejsce badawcze. Choć nie wiem jak reagujesz na alko, ja mam już serdecznie dość tego świństwa. Umiem się bawić bez niego - zmarszczyłam nos. - Możesz opowiadać znajomym legendy o Rosjance-Abscynencie - dodałam z rozbawieniem.
Powoli jak najpiękniejszy zachód słońca, znikam z twojego pola widzenia, zupełnie wbrew swej woli...
~~~
Offline
Roześmiałem się.
- Ja nie pije, więc powiem Ci, że bardzo u mnie zapunktowałaś. Znajoma mówi na mnie Amisz z tego powodu, ale jej to tylko zabawa w głowę. Więc w tym wypadku w stu procentach się z tobą zgadzam, można się świetnie bawić bez alkoholu. Miedzi ninnymi patrzeć na innych pijanych ludzi. To naprawdę poprawia humor. Oczywiście do pewnego stopnia. - Uśmiechnąłem się lekko.
Offline
- Chcesz się pośmiać? Oj nie widziałeś rosyjskiego baru. Mój dziadek prowadził jeden - kręcę głową. - Lubię gadać, ale tutaj poskąpie słów. Ale to dobrze znaleźć kogoś, kto nadaje na tych samych falach - mrugnęłam do niego.
Powoli jak najpiękniejszy zachód słońca, znikam z twojego pola widzenia, zupełnie wbrew swej woli...
~~~
Offline
- Też rąk sądzę. Czyli masz zamiar wpadać tu częściej? - spytałem zaciekawiony.
Zatrzymałem się.
- Czekaj, czekaj - mruknąłem, łapiąc dziewczynę za nadgarstek. - Już jesteśmy. - Zaśmiałem się. - Przykro mi ale wycieczka skończona.
Spojrzałem na stary zegarek.
- W sumie to powinienem być od godziny na zajęciach ale no, po co psuć sobie dzień z Honestem? - Machnąłem zbywająco ręką.
Offline
- Hmmm... mogę tu być jak często chcę. Będę niezapisaną uczennicą. Szkolne życie, ale bez szkoły - zaśmiałam się. - Coś już słyszałam o tym gościu. Sławny jest? Jakiś celebryta? Przystojniak? - zmarszczyłam brwi.
Powoli jak najpiękniejszy zachód słońca, znikam z twojego pola widzenia, zupełnie wbrew swej woli...
~~~
Offline
- Sławny? Tak. Celebryta? W naszej szkole można by tak to określić, a na ostatnie ci nie odpowiem. Być może gustujesz - parsknąłem śmiechem. - Kurde, wiesz co nieświadomie zrobiłem? Pokazałem ci gdzie mieszkam. Kurde - mruknąłem, udając złego.
Offline
Zaśmiałam się.
- A co? Nie lubisz niezapowiedzianych odwiedzin koleżeńskich? Koleżeńskich lub mniej...? - zapytałam, lekko przeciągając słowa.
Powoli jak najpiękniejszy zachód słońca, znikam z twojego pola widzenia, zupełnie wbrew swej woli...
~~~
Offline
- No wiesz, nie znam swojego wspólokatora. Tak jakby wyrzucili mnie z poprzedniego pokoju. - Wywróciłem oczami. - Myślę też, że koleżeńskie póki co nam wystarczą. - Mruknąłem do dziewczyny.
Offline
Pokiwałam głową.
- Jasne, nie narzucać się mam. Przekaz zrozumiany - zasalutowałam niedbale. - I tak powinnam spadać i szukać dachu nad głową - stwierdziłam.
Powoli jak najpiękniejszy zachód słońca, znikam z twojego pola widzenia, zupełnie wbrew swej woli...
~~~
Offline
- Może jak zagadasz do dyrki czy coś, to cie przyjemie. Choć ona do najspokojniejszych nie należy ale jednak, przecież sami swoi. Żebyś nie musiała się snuć. Tutaj w pobliżu nie ma hoteli, będziesz musiała pukać po domach... Znaczy najbliższy jest jakoś półtorej godziny od tego zadupia. Bo kto by tu przyjeżdżał... Ale wiesz, chyba jakoś na granicy jest motel. - Podrapałem się po głowe. - Kurde, bardzo możliwe, że dobrze pamiętam. No ale pewności nie mam. - Wzruszyłem ramionami.
Offline
Westchnęłam ciężko.
- Cóż, magia życia z jedną torbą - wzruszyłam ramionami. - Jakby się okazało, że macie za dużo łóżek w pokojach, to zapisuję się jako gość - rzuciłam, sprawdzając na GPS czy mam jakieś możliwości dojazdu, czy trzeba iść z buta.
Powoli jak najpiękniejszy zachód słońca, znikam z twojego pola widzenia, zupełnie wbrew swej woli...
~~~
Offline
- Sie wie - potwierdziłem. - Powodzonka, Roza - mruknęłem wchodząc do pokoju.
Offline
Z szerokim uśmiechem, obejrzałam się jeszcze w drzwiach, na chłopaka, który dobudzał się w łóżku i zamknęłam za sobą drzwi. Opatulając się jego dużą i ciepłą bluzą, ruszyłam korytarzem w stronę holu głównego.
Byłam zwycięzcą. Zdecydowanym.
Powoli jak najpiękniejszy zachód słońca, znikam z twojego pola widzenia, zupełnie wbrew swej woli...
~~~
Offline
Było dostać wcześnie jak na wstawanie z łóżka w sobotę, no ale coś mnie rozpierała energia. Ubrała się, złapałam kurtkę i przerzuciłam ją sobie przez ramię.
Wyszłam z pokoju i ruszyłam korytarzem w stronę pokoju Sainta. Jednak zatrzymałam się widząc na drugim jego końcu Roze wychodzącą od niego. Jej ubranie świadczyły o tym co tam robiła.
Skrzywiłam się ale jedynie w duchu i w sumie miałam się wycofać ale nasze spojrzenia się skrzyżowały i już nie było odwrotu. Ugh...
A głębia jej spojrzenia oznaczała,
że przeżyła więcej, niż miała ochotę.
•••
Zdjęcie przed kimś majtek to nic, zdejmij przed kimś
swoje najgorsze lęki to porozmawiamy o bliskości.
Offline
Uśmiechnęłam się sennie, zupełnie zmęczona. Kawy...
- Dzień dobry Taro - powitałam dziewczynę, mijając ją. - Saint jest u siebie, ale jeszcze drzemie - zachichotałam dość niewyraźnie, mocniej otulając się jego bluzą.
Powoli jak najpiękniejszy zachód słońca, znikam z twojego pola widzenia, zupełnie wbrew swej woli...
~~~
Offline
Nie podobał mi się jej uśmiech, w ogóle nic mi się w niej nie podobało. Cała była za słodka, aż było mi niedobrze na jej widok.
- Właściwie to zajmujesz chyba cała jego przestrzeń, chyba się już tam nie zmieszcze - bąknęłam, unosząc jedną brew.
A głębia jej spojrzenia oznaczała,
że przeżyła więcej, niż miała ochotę.
•••
Zdjęcie przed kimś majtek to nic, zdejmij przed kimś
swoje najgorsze lęki to porozmawiamy o bliskości.
Offline
Zatrzymałam się. Naprawdę chciałam i potrzebowałam kawy, ale jednak możliwość pokazania, co ta dziewczyna straciła...
- Brzmisz jak zazdrosna dziewczyna - parsknęłam, rzucając jej pobłażliwe spojrzenie. - Saint ma wielkie serce, które chciał w całości poświęcić jednej osobie, ale zorientował się w porę, że nie ma sensu i tylko go to rani. Ale na pewno znajdzie się tam miejsce, dla jakieś koleżanki - wzruszyłam ramionami.
Powoli jak najpiękniejszy zachód słońca, znikam z twojego pola widzenia, zupełnie wbrew swej woli...
~~~
Offline
Tym razem skrzywiłam się już znacząco.
- Jakaś to jesteś ty - warknęłam. Te słowa naprawdę mnie zabolały ale nie dałam pp sobie tego poznać. Uspokoiłam się. - Pieprzenie głupot. Nie mam zamiaru być zazdrosna, bo to nic nie znaczy.
Wywróciłam oczami.
- Pocałunki były tylko pocałunkami, seks tylko sensem, a "kocham cie" tylko słowami. Niczym więcej.
A głębia jej spojrzenia oznaczała,
że przeżyła więcej, niż miała ochotę.
•••
Zdjęcie przed kimś majtek to nic, zdejmij przed kimś
swoje najgorsze lęki to porozmawiamy o bliskości.
Offline
Tym razem aż mnie zmroziło, patrząc na nią.
- Tylko słowami? - wyszeptałam. - Saint pił zmarnowany w barze, załamany tym, że nie rozumiesz, za każdym razem wyznaje Ci miłość - powiedziałam poruszona. Mogłam zignorować głupotę, egoizm, mogłam zrozumieć też wiele, ale to...
- Saint za każdym razem, wypowiadając te słowa ofiarowywał cząstkę siebie. To, że ją odrzucałaś, spowodowało jego stan. Ty to spowodowałaś.
Powoli jak najpiękniejszy zachód słońca, znikam z twojego pola widzenia, zupełnie wbrew swej woli...
~~~
Offline
Niedobrze mi było. Autentycznie, i tym razem chyba nie od patrzenia na nią, a przynajmniej nie w stu procentach.
- Cieszę się, że tak dobrze go rozumiesz, po kilku spotkaniach. - Pstryknęłam palcami. - Dobrze, że go pocieszyłaś, gasząc tym swoje napalenie. W końcu miałaś ślinotok na jego widok. Musiał się mocno upić żeby w końcu na ciebie spojrzeć, w sumie nie dziwię się.
Zaniepokoiła mnie jednak informacja, że pił. On nie pił. I tu był problem. Boże, brzuch rozbolał mnie jeszcze bardziej.
A głębia jej spojrzenia oznaczała,
że przeżyła więcej, niż miała ochotę.
•••
Zdjęcie przed kimś majtek to nic, zdejmij przed kimś
swoje najgorsze lęki to porozmawiamy o bliskości.
Offline
Kręcę głową. Dla niej byłam tylko dziwką, co? Szerokich horyzontów to ona wyraźnie nie ma.
- Kocham szczerze i otwarcie. A sercu potłuczonemu przydaje się taka miłość... - zawahałam się przed kolejnymi słowami, jednak po chwili uśmiechnęłam się pewnie. - Będę się starać kochać jak najmocniej. Przynajmniej tyle mogę mu zaoferować, w ramach pomocy... - westchnęłam, ale bez dwuznaczności, czy podtekstów. Spojrzałam na Tarę.
- A Ty? Co mu dałaś, kiedy on oddawał Ci całego siebie?
Powoli jak najpiękniejszy zachód słońca, znikam z twojego pola widzenia, zupełnie wbrew swej woli...
~~~
Offline
Zmarszczyłam brwi. Czy umiałam odpowiedzieć na to pytanie? Trudno mi było się przyznawać do tego nawet przed samą sobą.
Co mu dałam? Dałam mu wspólny czas, czas który wydał mi się być dobry, dałam mu oderwane się od rzeczywistości, dobrą zabawę, dużo uśmiechu, dałam mu dużo zaufania, jak nikomu innemu.
Prychnęłam na nią wściekła.
- Myślę, że ta rozmowa i tak nie ma sensu, lepiej wracaj do pracy - syknęłam do niej.
Rozdrażniona, a może nawet wściekła ruszyłam dalej korytarzem.
Jak ona w ogóle śmiała zadawać mi takie pytania!?
A głębia jej spojrzenia oznaczała,
że przeżyła więcej, niż miała ochotę.
•••
Zdjęcie przed kimś majtek to nic, zdejmij przed kimś
swoje najgorsze lęki to porozmawiamy o bliskości.
Offline
Pokręciłam głową i ruszyłam dalej, w stronę holu. Nie oddam Sainta. Nie teraz, nie tak łatwo, a już na pewno nie jej.
Nie skłamałam. Naprawę chciałambym mu ofiarować wiele miłości, która zakleiłaby dziury w sercu...
A tej Tarze, chciałam przetłumaczyć raz a pożądanie, na co Saint zasługuje.
Powoli jak najpiękniejszy zachód słońca, znikam z twojego pola widzenia, zupełnie wbrew swej woli...
~~~
Offline
- Nie... zostaw mnie! - jęknęłam trochę za głośno, znów opierając się o ścianę. - Ja chcę wrócić... Chcę go zabić... - warczałam, odpychając od siebie chłopaka.
Perfekcje narzucasz sobie sama. Nikt go od ciebie nie wymaga.
***
Offline
Skrzywiłem się. Znowu to samo.
- Nina... Nie rzucaj się tak, chce ci tylko pomóc... - zapewniłem. - Dlatego tak nienawidzisz swojego brata? On naprawdę chce naprawić swoje błędy - zapewniłem cicho.
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline
Strony: Poprzednia 1 2 3 4 Następna