Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: Poprzednia 1 2 3 4 Następna
Stanęłam, czując mdłości. Saint zatrzymał się obok, asekurując mnie w razie, jakbym miała się przewrócić.
- Zostawił mnie... Samą... A teraz... Nienawidzę go za to... Że nie umiem go nienawidzić... - wyrzuciłam z siebie, nadal czując mdłości.
Perfekcje narzucasz sobie sama. Nikt go od ciebie nie wymaga.
***
Offline
Westchnąłem. No tak, z tego bełkotu niewiele odczytam. Cóż, nie chciałem niczego odczytywać, tak czy siak.
Wziąłem Anthoninę na ręce, ignorując jej pisk.
- Zaraz położysz się spać i od razu poczujesz się lepiej... - zapewniłem, ruszając do drzwi mojego pokoju.
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline
Cholera... Ten jej "kolega" mi się nie podobał. Ani trochę. I jest anglikiem. I cholera kto wie, czy to nie jest...
Tak, zdecydowanie jestem zły. Wściekły. Znam najlepiej Agnes, wiem czego potrzebuje i wiem... ugh, potrzebuje mnie i już!
Ktoś przede mną pojawił się, wychodząc z bocznego korytarza. Podobna sylwetka - znałem jej kształty na pamięć - te same przycięte włosy...
- Agnes? - zawołałem za dziewczyną. Czyżby wyrwała się tamtemu gościowi?
Offline
Agnes? Myślałam, że nie spotkam nikogo znajomego! Cholerny Aleks! Jakby nie mógł usiedzieć chwilę na tyłku, tylko się przenosi i robi te durne zdjęcia.
Odwróciłam się powoli, ale kompletnie nie kojarzyłam gościa. Zmarszczyłam brwi.
- Do mnie mówisz? - Zapytałam.
Ostatnio edytowany przez Adalyn Reyes (2018-02-09 21:21:06)
Hahahahahahah
Whatever.
Offline
Zatrzymałem się kawałek przed dziewczyną.
- Oh... Przypominasz moją przyjaciółkę... Rany, naprawdę przypominasz Agnes... - zmarszczyłem brwi. - Ale masz inne oczy. Ona ma takie ładne, szare...
Offline
Skrzyżowałam ręce na piersiach i zrobiłam parę kroków w jego stronę.
- Czyli moje nie są ładne, tak? - Zapytałam, patrząc na niego trochę spod byka.
Nienawidziłam, gdy ludzie mylili mnie z mamą. A że wyglądałam niemalże identycznie i różniły nas tylko oczy i wzrost, zdarzało się to dość często. Najwyraźniej nawet ścięcie włosów nic nie pomogło.
Hahahahahahah
Whatever.
Offline
Kręcę głową.
- Nie, nie do końca... To znaczy... Najbardziej lubię oczy Agnes... - uśmiechnąłem się lekko. - Bo... są Agnes. Sama wiesz, ty też jesteś niczego sobie kwiatuszku - mrugnąłem do niej.
Offline
Zacisnęłam dłonie.
- A ty co, pszczółka? - Prychnęłam. - W takim razie z łaski swojej kogoś użądl.
Koleś najwidoczniej był zakochany w mojej matce. Cudownie.
- Ale komplementy. "Niczego sobie". Czy ta twoja Agnes na to poleciała? - Przewróciłam oczami.
Trudno było mi powstrzymać złośliwy uśmiech. Chyba się nie udało. A Agnes na to nie poleciała. Jestem na to jak najlepszym dowodem.
Oraz dowodem jest mój pokręcony brat, który zaraz pewnie wpakuje nas w kłopoty!
Hahahahahahah
Whatever.
Offline
Skrzywiłem się.
- Jakiś głupi Anglik chyba szybciej to pozwiedzał - warknąłem. - Idiotyzm. Znam Agnes od urodzenia, a ten zagadał w tydzień i już wielka miłość... Ugh, idiota.
Offline
Przewróciłam oczami.
- Nie w tydzień - mruknęłam pod nosem.
Jak ten koleś mnie irytował. No normalnie nie dziwiłam się mamie, że go nie chciała.
- Och tak? Czyli jak ją znasz tak długo, to znaczy, że do ciebie należy? Albo jest ci coś winna? - Położyłam dłonie na biodrach. - Ciekawostka! Kobiety mogą same decydować, kogo pokochają.
Hahahahahahah
Whatever.
Offline
- A ty co? Kwiatuszek, obrończyni praw kobiet - wywróciłem oczami. - Oczywiście, że to wiem. Wiem to, oraz co jest dla Agnes najlepsze. Czy ten gość wie, że Agnes szybko się przeziębia? Ale nikomu o tym nie powie, więc sam musisz co jakiś czas sprawdzić. Albo, że zawsze po bieganiu chce jej się pić lemoniady? Hę? Wie to ktokolwiek prócz mnie? No i knypka?
Offline
Wzruszyłam ramionami. Oczywiście, że ktoś wie. Ja wiem. Aleks wie. Tata wie.
- Och, jakiś ty wyjątkowy - mruknęłam. - Takich rzeczy da się nauczyć o drugiej osobie. To, że ty ją znasz dobrze nie znaczy, że ktoś inny nie może jej poznać. - Uniosłam głowę. - I tak, obrończyni praw kobiet. Twojej urażonej dumy bronić nie będę.
Hahahahahahah
Whatever.
Offline
- Nikt nie pozna jej tak jak ja, nie rozumiesz - wywróciłem oczami. - Tak miało być. Miała wyjechać ze mną do Berlina, miała się uczyć, a ja miałem zarobić na mieszkanie! Tak miało być. Dlaczego dostała to cholerne zaproszenie? To bezsensu i zdecydowanie nie jest dla niej. Ledwie tu przyjechała i już ją ktoś omamił. Ugh...
Offline
- A ja myślę, że nie lubisz przegrywać. - Uśmiechnęłam się krzywo. - Ogarnij się, gościu. Łeb mi pęka od twojego zrzędzenia. Słyszysz się w ogóle? - Uniosłam oczy do góry i zaczęłam go przedrzeźniać - "Agnes MIAŁA ze mną jechać, Agnes MUSIAŁA coś zrobić, Agnes NIE MOGŁA się zakochać". Człowieku, jesteś pieprzonym despotą.
Podeszłam do niego i pstryknęłam go dość mocno w czoło.
Hahahahahahah
Whatever.
Offline
- Ty cholerna... Kwiatuszku, nie pozwalaj sobie - warknąłem cofając się. - Agnes miała mnie. I wiem, że się podkochiwała się całe liceum. A teraz, gdy jest odpowiedni moment, jak do niej przyjechałem, widzę, że ktoś ją zaklepał! Oczywiste, że się wkurzę!
Offline
Uniosłam brew.
- Ach tak? Skoro tak się w tobie podkochiwała i ty, pan wszechwiedzący, o tym wiedziałeś, to czemu wtedy jej nie wyrwałeś? - Na powrót skrzyżowałam ręce. - Skończ z tym kwiatuszkiem. Mam na imię Adalyn.
Hahahahahahah
Whatever.
Offline
- Adalyn, to proste. Wtedy wiedziałem, że jest jeszcze za wcześnie. Byliśmy w liceum, Aga się uczyła... Mogłem jej to popsuć. Więc poczekałem do jej końca szkoły... I wyjechała. Do tej cholernej akademii... - warknąłem. Ignorantka. Że niby ten Anglik lepiej zna Agnes i będzie dla niej lepszy? Jasne...
Offline
Westchnęłam głośno.
- Matko. Nie dość że despota, to i tch...
Rozejrzałam się. Miałam dziwne wrażenie, że zauważyłam Aleksa. A może to był tata? Dlaczego musieliśmy tak bardzo ich przypominać?!
- Mogłeś przecież jej powiedzieć. Co by ci to szkodziło? Szkoda, że nie da się cofnąć w czasie - mruknęłam, uśmiechając się złośliwie.
Kto nie może, ten nie może. I całe szczęście, że nie może.
Hahahahahahah
Whatever.
Offline
Nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie...
Co ona tu robi!? Mój kolejny wypad do przeszłości rodziców i dokumentowanie ich miłości, a ona mi wbija w środek akcji dokumentowania wkurwu ojca na tego gościa. Feliksa. Wypytałem wujka o niego, ale tutaj... on naprawdę ma jakąś chcice, czy coś, ja jebie...
A Ada go tylko wkurwi. Tylko tego brakuje do szczęścia.
Offline
- Cóż, byłem wtedy w kilku innych związkach - prychnąłem, wywracając oczami. - Zdecydowanie mniej przyszłościowymi...
Offline
- Jak widać ten był równie nieprzyszłościowy. Skoro wolałeś wtedy tamte, to sam jesteś sobie winien. - Uśmiechnęłam się szeroko. (dopisek Wereła: coś jak zabójcza minka z fb XD) - Myślałeś, że będzie wiecznie na ciebie czekała?
Zapewne dziewuchy były niczym Rozalina. Ups.
Ostatnio edytowany przez Adalyn Reyes (2018-02-09 22:53:01)
Hahahahahahah
Whatever.
Offline
Wywróciłem oczami.
- Twoi rodzice, chyba tyle czekali, skoro jesteś tak ułomna, kwiatuszku - prychnąłem. - Nie rozumiesz sytuacji, bo nie chcesz zrozumieć, więc nie interesuj się już więcej. Ja nie wiem jak ja mogłem pomylić cię z Agnes. Ona jest spokojniejsza i bardziej... bierna.
Offline
Wszystko się we mnie zagotowało. W tych paru jego słowach było tyle niewłaściwych i chamskich rzeczy. Pierdolony seksita, imbecyl!
Zamachnęłam się z całej siły i przywaliłam mu w ten jego zadarty, krzywy nos. Usłyszałam satysfakcjonujący odgłos złamania.
- Szukasz poddanej, a nie dziewczyny, ty zboku! Nie mów o niej w taki sposób - warknęłam. - Agnes jest najwspanialszą osobą, jaką znam, a jej facet to docenia. I wiesz co w niej widzi? - Widział, na co się zanosi, jednak byłam szybsza i przywaliłam mu tym razem w brzuch. Lekcje u ciotki Desiree się opłaciły. - Siłę, której ty nie dostrzegasz ani w niej, ani nie dostrzegałeś we mnie. Ona nie jest chodzącym burdelem dla ubogich! - Miałam wrażenie, że z każdym słowem mówiłam głośniej. Cała się trzęsłam z wściekłości.
Złapałam go za rękę i wykręciłam ją w taki sposób, że miał ją za plecami. Wyciągnęłam mój ukochany paralizator, jednak ktoś w ostatniej chwili mnie powstrzymał.
Ostatnio edytowany przez Adalyn Reyes (2018-02-09 23:17:19)
Hahahahahahah
Whatever.
Offline
- Ja pierdole siostra! - syknąłem i powstrzymałem ją. - Nie tutaj, nie teraz, nie w tym czasie... - dodałem pośpiesznie. Pociągnąłem Adalyn do tyłu, a Schneider osunął się z jękiem i przekleństwami po niemiecku na ustach.
- Spadamy - mruknąłem i pociągnąłem ją w stronę pustego pokoju mamy.
Offline
- Poszłabym do wujka Lukexa i mu o wszystkim powiedziała! Słyszałeś co on gadał?! Jakby mama była jego własnością. To już ty mnie mniej wkurwiasz, niż on! Następnym razem naślę na niego ciotkę! - Warczałam na zmianę z niemieckimi i angielskimi przekleństwami.
Hahahahahahah
Whatever.
Offline
Strony: Poprzednia 1 2 3 4 Następna