Nie jesteś zalogowany na forum.
Westchnęłam głęboko.
- Nie ogarniam trochę dlaczego. Prezcież jak to zrobić raz na jakiś czas to nic złego się nikomu nie stanie. - Wzruszyłam ramionami. - Są ludzie którzy manipulują innymi nawet bez takiego kamienia - stwierdziłam, wywracając oczami.
A głębia jej spojrzenia oznaczała,
że przeżyła więcej, niż miała ochotę.
•••
Zdjęcie przed kimś majtek to nic, zdejmij przed kimś
swoje najgorsze lęki to porozmawiamy o bliskości.
Offline
- Ale ja taki nie jestem! - zauważyłem nerwowo. - Gdybym chciał taki być już dawno temu, trzymając rękę na kamieniu rozkazał Ci byś mnie kochała! Ale ja taki nie jestem! - powiedziałem dość głośno i zaraz zdałem sobie z tego sprawę. Odsunąłem się od Tary, nie patrząc już na nią.
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline
Spojrzałam na niego z zaciśniętymi ustami i po prostu wstałam z łóżka.
- Może lepiej sam się prześlij, bo wydajesz się zmęczony - mruknęłam, wciąż lekko naburmuszona.
Powoli zaczynało mnie irytować to słowo w jego ustach. Co za dużo to niezdrowo.
A głębia jej spojrzenia oznaczała,
że przeżyła więcej, niż miała ochotę.
•••
Zdjęcie przed kimś majtek to nic, zdejmij przed kimś
swoje najgorsze lęki to porozmawiamy o bliskości.
Offline
Pokiwałem powoli głową. Boże, jestem nienormalny. Dlaczego tak strasznie chce by to odwzajmniła? Dlaczego tak strasznie... chce jej miłości. Już, teraz, natychmiast?
- Okej... przepraszam... lepiej wracaj do siebie...
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline
- Nie przepraszaj - mruknęłam, zapinana bluzę. Uśmiechnęłam się lekko. - Po prostu odpocznij. Okej?
Włożyłam dłonie do kieszeni.
A głębia jej spojrzenia oznaczała,
że przeżyła więcej, niż miała ochotę.
•••
Zdjęcie przed kimś majtek to nic, zdejmij przed kimś
swoje najgorsze lęki to porozmawiamy o bliskości.
Offline
- Mhm...
Saint, czego Ty się tak bałeś? Dlaczego tak się boisz, że Tara nie odwzajemni twoje uczucia? Dlaczego?
Bo boisz się, że szybciej umrze?
Boże, nie!
Otuliłem się szczelniej kocem.
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline
Uśmiechnęłam się pod nosem widząc jak zakrywa się kocem.
- Do później, Saint - szepnęłam. - Albo dobranoc - dodałam jeszcze ciszej i równie cicho wyszłam z pokoju żeby mu już nie przeszkadzać.
A głębia jej spojrzenia oznaczała,
że przeżyła więcej, niż miała ochotę.
•••
Zdjęcie przed kimś majtek to nic, zdejmij przed kimś
swoje najgorsze lęki to porozmawiamy o bliskości.
Offline
Gdy wyszła, pozwoliłem sobie na cichy jęk.
Dopiero teraz dotarło do mnie... że nie umrę..
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline
Obudziłem się z trudem. Zaskoczyło mnie dziwne zamroczenie, lekki zapach alkoholu w powietrzu i obecność kogoś jeszcze w moim łóżku. Nie była to Tara, od razu poznałem. Pogłaskałem nagą skórę mojego gościa, a chichot stał się oczywistością.
Rozalina. Teraz pamiętam. Wczoraj, bar, propozycja rysowania, potem pokój, a potem...
Dziewczyna opuściła łóżko i przez chwilę patrzyłem jeszcze na jej ciało. Nie krepowałem się tak jak przy Tarze, nie smuciłem się, gdy Tara nie rozumiała, że wyznaje jej miłość.
Dziewczyna, która ubierała się niedbale, naciągając na siebie jeansy i moją bluzę, przeciągnęła się, również lekko rozchybotana. Gdy zobaczyła, że ją obserwuje, zbliżyła się do mnie.
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline
Ucałowałam Sainta z niewyspanym uśmiechem.
- Pójdę po kawę dla nas - powiedziałam dość cicho, prosto w usta chłopaka, a potem, przeciągają kolejny pocałunek, wyszłam z jego pokoju, w skarpetkach, jeansach i narzuconą bluzą chłopaka.
Powoli jak najpiękniejszy zachód słońca, znikam z twojego pola widzenia, zupełnie wbrew swej woli...
~~~
Offline
[PO ROZMOWIE W KORYTARZU]
Od razu poczułem, gdy Roza wróciła. Poczułem kawę. Uniosłem powieki i zraz ujrzałem jej bujne rude loki, i szeroki uśmiech. Wyjęła kolczyk z nosa, gdy ją o to prosiłem i teraz wyglądała dużo ładniej...
Boże... Ja prawie nic nie pamiętam... Tylko Rozę, noc z nią, poranek... Bar pamiętam najlepiej.
Przetarłem twarz z cichym westchnieniem.
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline
- Kawa przyszła - oświadczyłam, nie za głośno, by nie dobijać jego i tak kiepskiego stanu. Usiadłam na łóżku z dwoma kubkami, i poczekałam aż białowłosy sam się podniesie do tej samej pozycji. Potem podałam mu kubek.
Wypił zawartość zachłannie, na co zachichotałam cicho.
- Myślałam, że jesteś raczej niewinnym chłopczykiem, ale jak widać w środku anioła siedzi diabełek..
Powoli jak najpiękniejszy zachód słońca, znikam z twojego pola widzenia, zupełnie wbrew swej woli...
~~~
Offline
- Ja jestem niewinny - burknąłem, kończąc kawę. Wierzchem dłoni wytarłem usta i w połowie schowany pod kołdrą usiadłem obok Rozy. Odłożyłem kubek na bok i spojrzałem na nią niepewnie. Popijała spokojnie kawę, rozkoszując się jej smakiem.
- Nie chciałem... By tak to wyszło... Nie znamy się za dobrze i to... stawia cię pewnie z kiepskiej sytuacji...
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline
Uśmiechnęłam się rozczulona i przysunęłam bliżej chłopaka. Wtuliłam się w jego pierś i westchnęłam cicho. Był zimny.
- Chciałam ci pomóc... A ty, potrzebowałeś miłości Saint - odparłam. - To nie jest kiepska sytuacja. Jestem szczęśliwa, tu z tobą - zapewniłam z uśmiechem, spoglądając na niego.
Powoli jak najpiękniejszy zachód słońca, znikam z twojego pola widzenia, zupełnie wbrew swej woli...
~~~
Offline
Otworzyłem szerzej oczy, spoglądając na nią.
- Czyli... Jeśli się w tobie zakocham... To ty to odwzajemnisz...? - upewniłem się. Boże, powinienem pytać o coś takiego przed pójściem do łóżka! Głupi Saint!
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline
Rozbawiła mnie jego słodycz. Jeszcze radość, uśmiech i kamień na szyi, który rozjaśniał się, bądź ciemniał w zależności od tego, czy sam chłopak był szczęśliwy.
Pocałowałam go delikatnie, czując na ustach posmak kawy.
- A jeśli ja już cię kocham? - zapytałam w usta. - Może przyszłam tu z tobą, bo już się w tobie zakochałam? To ja czekam na odwzajemnienie, Saint...
Powoli jak najpiękniejszy zachód słońca, znikam z twojego pola widzenia, zupełnie wbrew swej woli...
~~~
Offline
Wciągnąłem powietrze, zaskoczony. Ona mnie kochała. To nie ja musiałem się o nią starać, to nie ja chciałem walczyć, ale... Ona...
- Ja... muszę to przemyśleć... To dla mnie bardzo ważne... I muszę pomyśleć nim ci odpowiem... Rozumiesz...?
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline
Pokiwałam głową z uśmiechem i odłożyłam prawie pusty kubek. Oplotłam Saina rękoma i wtuliłam się w niego mocniej.
- Jasne. Bardzo dobrze rozumiem. Dam ci tyle czasu ile chcesz - zapewniłam z przymkniętymi oczami.
Powoli jak najpiękniejszy zachód słońca, znikam z twojego pola widzenia, zupełnie wbrew swej woli...
~~~
Offline
Położyłem się znów na łóżku, a Roza także, wtulona we mnie.
To było dziwne. Bardzo dziwne. Biorąc po uwagę wszytko... Cała ta sytuacja była dla mnie dziwna. Nigdy nie chciałem wylądować z nią w łóżku. Stało się tak. Nigdy nie chciałem kochać kogoś poza Tarą... Jednak ile można kochać, ale nie być samemu kochanym.
Choć wszystko podpowiadało mi, że powinienem dać jeszcze jedną szansę Tarzę... Jeden głosik, powiedział twardo "Nie". Za wiele razy szansę już dawałem.
Chcę dać szansę sobie. Choć raz.
Przyciągnąłem Rozę bliżej siebie, tak, że dziewczyna leżała na mnie. Zaśmiała się rozbawiona... Z czego ja też się uśmiechnąłem. Jej śmiech był naprawdę piękny. Nie był za głośny, raczej melodyjny...
Inny od tego, którego znam.
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline
***
- Saaaaaaint, skarbie - jęknęłam po filmie, przeciągając się w jego ramionach. - Co teraz robimy...? - zapytałam słodko, patrząc mu prosto w te piękne oczka.
Ostatnio edytowany przez Rozalina Egorova (2017-12-26 19:22:50)
Powoli jak najpiękniejszy zachód słońca, znikam z twojego pola widzenia, zupełnie wbrew swej woli...
~~~
Offline
- Wracasz do siebie, a ja kładę się spać - zaproponowałem, ziewając. - Jestem padnięty i nie marzę o niczym innym... - westchnąłem, zabierając ramię i wstając sprzed laptopa.
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline
Zmarszczyłam brwi, czując się lekko zignorowana.
- Em... Saint? A może spędzisz troszkę czasu ze swoją dziewczyną...? - zauważyłam, machając do niego ręką z podłogi, jak porzucony szczeniak na poboczu drogi.
Powoli jak najpiękniejszy zachód słońca, znikam z twojego pola widzenia, zupełnie wbrew swej woli...
~~~
Offline
Uniosłem brwi, przywołując na swoją twarz "lekkie zaskoczenie".
- Oh, czyli myślałaś, że jesteśmy "razem" - zapytałem, zaskoczony. Zaraz potem pokręciłem sennie głową.
- Roza, my nigdy nie byliśmy razem. Mam nadzieję, że jesteś tego świadoma.
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline
Zawahałam się. No, to mnie zaskoczyłeś, mój drogi.
- Nie byliśmy? Czyli przespałeś się ze mną, tak po przyjacielsku...? - upewniłam się, wstając z ziemi.
Powoli jak najpiękniejszy zachód słońca, znikam z twojego pola widzenia, zupełnie wbrew swej woli...
~~~
Offline
Uśmiechnąłem się lekko.
- Sama mnie tego nauczyłaś, Rozalina - zwróciłem uwagę. - Kochać, bo życie jest krótkie, bez zobowiązań, bez uczuć... - wymieniałem, a potem wywróciłem oczami. Spojrzałem na nią sceptycznie.
- Tak się składa, że to ty chciałaś się ze mną przespać, a ja byłem "lekko" pijany. Tak się składa, że to ty tylko kochasz bez uczuć i wiesz... to boli - mruknąłem, z oburzeniem.
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline