Nie jesteś zalogowany na forum.
Roześmiałam się. Skończyłam układać je latami wzięłam wszystkie fotografie z 1914 i zaczęłam je znów przeglądać aby znaleźć te pierwsze fotografie.
- Czyli masz zamiar zaraz zwinąć się w kłębek na moim łóżku i spać? - dopytywałam ze śmiechem.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Udałem, że się zastanawiam.
- Albooo ziwę się obok ciebie i zasne - poprawiłem ją. Uśmiechnąłem się lekko, znów na nią zerkając.
Marzyłem o Tobie
o Twoich ustach, ramionach
o cieple i o oddechu namiętności
o dzieciach, które mógłbym mieć
z Tobą
Offline
- Można i tak, mój drogi - mruknęłam jedynie, a mój głos był pełen rozbawienia.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Zapukałem do pokoju cioci Ren, tak jak się umawialiśmy. W akademii było dziś dziwne zimno, szczególnie w tym korytarzu, który jeszcze nie tak dawno buchał od uczucia dwójki nauczycieli...
Dziwne. Wyłączyli ogrzewanie?
Zapukałem ponownie, wystukując jakiś rytm, zaskoczony, że ciocia nie słyszała. Jestem za wcześnie? Nie, jestem dosłownie punktualnie! Więc... może cioci coś się stało...?
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline
Podniosłam się z łóżka. Kto to? Zastanawiałam się. Ominęłam się swetrem, dla odmiany miałam na sobie koszulkę na ramiączkach i luźne spodnie przed kostki. Wzięłam kilka głębokich oddechów, zerkając kontrolne w lustro. Źle spałam, dawno nie spalam aż tak źle.
Kolejne pukanie, tym razem bardziej rytmiczne.
- Ojej, Saint - mruknęłam otwierając drzwi. - Faktycznie, to ty.
Dotknęłam zaskoczona dłonią swojego policzka.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
- No tak... Mieliśmy oglądać zdjęcia - przypomniałem, a potem zmarszczyłem brwi. - Ciociu Ren? - zapytałem niepewnie, widząc jej lekko zaczerwienione oczy i policzki, gdzie światło zdradzało drogę wydrążoną przez łzy.
Nie wróciła mi cała pamięć, ale nie jestem pewien bym widział ją w takim stanie...
Wszedłem do środka, by zminimalizować świadków. Nauczyłem się tego, odkąd odkryłem, że Agnes ma dodatkową zdolność znajdowania się akurat tam, gdzie niekoniecznie być powinna.
- Co się stało...? - zapytałem niepewnie.
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline
Saint zamknął drzwi,a ja odwróciłam się i podeszłam do szafki z albumami na zdjęcia.
- Źle spałam - mruknęłam.
Sama nie wiedziałam co powiedzieć. Nieuniknione były pytania z jego strony - martwił się. Byłam w stanie to pojąć, jedbak zadręczanie go moimi problemami, gdy nie daje sobie rady z własnymi, było by egoistyczne.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
- Nie podoba mi się ta odpowiedź... - burknąłem tylko, ale podążając za Ren, postanowiłem nie zagłębiać się w to teraz. Ale tylko teraz.
- Miałaś mi pokazać kilka zdjęć, bym przypomniał sobie co nie co, prawda? Jeśli chcesz mogę sobie pójść, wyglądasz na naprawę zmęczoną...
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline
Odwróciłam się już z albumem w ręku. Przekrzywiłam głowę.
- Saint, kochanie, obiecałam ci, nie podoba mi się, że tak cię boli brak wspomnień. One są ci potrzebne - mruknęłam, uśmiechając się słabo. Nie ciągnął tematu ale widziałam w jego oczach przejęcie. - Proszę, zostań - dodałam.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Skinąłem pośpiesznie głową. Nie mogłem niestety powiedzieć, że znam Ren. Ale coś jej się stało. Coś złego. I nie powinna być sama.
- Jasne, jasne ciociu - zapewniłem ją i usiadłem w wygodnym fotelu. Uśmiechnąłem się z cichym westchnieniem. - Fajnie masz. Ja mam mniejszy pokój. I też śpię sam. Honest nie chciał mi przydzielić współlokatora - parsknąłem. - Znaczy teraz wiem dlaczego. Mówił, że gdyby ktoś ze mną spał źle reagowałby na mój kamień w pobliżu. W sumie to logiczne - mówiłem na głos, bawiąc się kamieniem na mojej szyi i rozglądając się po pokoju.
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline
- Miejsce nie ma znaczenia, a ludzie, którzy są obok - szepnęłam.
Usiadłam po prawej na oparciu fotelu i otworzyłam album. Jedną dłonią trzymałam go, a drugą podrapałam Sainta po głowie.
- Pamiętam jak gramoliłeś mi się na kolana i razem czytaliśmy książki - westchnęłam, patrząc w sufit.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Zaśmiałem się lekko zawstydzony.
- Serio? Znaczy... Wiem, że byliśmy blisko - przyznałem. - Ale... Nie pamiętam tego... - przyznałem cicho. Potem zaśmiałem cichutko, gdy nadal drapała mnie po głowie.
- Ale... to pamiętam... - zaśmiałem się cicho. - Robiłaś to często, co nie?
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline
Spojrzałam na niego pytająco. Dopiero po chwili zrozumiałam o co mu chodzi. Uśmiechnęłam się nieco szerzej, a na sercu zrobiło mi się ciepło.
- Mhm, często - przytaknęłam i przeniosłam wzrok ma album. Przełożyła kilka kartek i popukałam w zdjęcie, na którym czytaliśmy razem jakaś przygodową książkę.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
- Ooo... - zachichotałem. - Też miałam białe włosy! Pamiętam, że ktoś raz kazał mi włożyć głowę pod wodę bym zmył farbę - zaśmiałem się. - Ale tutaj... -westchnęłam patrząc na zdjęcie.
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline
- Z początku to ja ci czytałam na dobranoc, a potem ty zacząłeś czytać mi - zaśmiałam się. - Mieliśmy wspólną fazę ma czytanie książek.
Pokazałam mu kolejną serię zdjęć robionych przez Rogera. Wszystkie przy śniadaniu. Ja z Joan rozbawione robiliśmy naleśniki, Saint stał obok czytając na głos, a Jay i Ryan śmiali się przy stole.
- To było jeszcze zanim Joan się tak strasznie zmieniła - wytłumaczyłam dla usciślenia choć było to dosyć oczywiste.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Pokiwałem pośpiesznie głową.
- Pamiętam ją. Znaczy, pamiętam kiedy była fajna. Nie kojarzę tej... no kiedy się zamieniła. To było za blisko ukończenia misji... -wyjaśniłem. - Ale pamiętam to.
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline
- Wszyscy byliśmy zaskoczeni i dumni z ciebie. Potrafiłeś lepiej panować nad kamieniem niż niektórzy z nas. Między innymi ja - opowiadałam dalej, szukając jakiegoś punktu zaczepienia na zdjęciach.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
- ... Bo kamień oczekiwał właśnie takiego użytkownika jak ja - zacytowałem z pamięci. - Nie pamiętam kto to mówił - zaśmiałem się cicho. - Ale miał rację, dogaduje z nim...
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline
Doszłam do zimowych zdjęć. Saint był na co drugim z nich, łapiąc bałwany, rzucając ścieżkami i leżąc na śniegu.
W końcu to ja robiłam te zdjęcia, więc tym razem nie było mnie na fotografiach, za to pojawił się Roger. Na jednym ze zdjęć miał skrzywioną minę i śnieg we włosach.
Zacisnęłam wargi.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Wybuchnąłem śmiechem.
- Nie pamiętam, by miał takie długie włosy - przyznałem. - Aż tak mu się kręciły? W sumie wyglądał jakby miał afro - parsknąłem. - Jay go obrzucił śniegiem, tak? Na pewno! Pamiętam, że wszystkich obrzucał, a z pana Rogera zrobiliśmy bałwanka! - zaśmiałem się, nie wiedząc skąd te słowa pojawiają mi się w umyśle.
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline
Pokiwałam powoli głową, szybko przekraczając na kolejną kartkę.
- Mhm, kiedy tylko mógł to to robił - szepnęłam z gorącymi policzkami. - Pewnie w tym roku zrobi to samo - mruknęłam.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
- W końcu to wujek, a teraz ma jeszcze Tarę to już w ogóle będzie zabawnie. No, ale teraz Honest nas pozabija jak tylko spróbujemy w niego walnąć śnieżką - roześmiałem się jeszcze głośniej, a potem wskazałem na mężczyznę, którego nie potrafiłem rozpoznać. Dziwnie patrzył w obiektyw... A raczej nie w obiektyw, a w tego kto dzierżył aparat.
- Kto to?
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline
Serce zabiło mi szybciej.
- James - odparłam miękko. Pogładziłam kciukiem po zdjęciu. Spojrzałam na Sainta, który marszczył brwi. - Mój pierwszy mąż - wytłumaczyłam próbując pozbyć się emocji z głosu.
Teraz było mi jeszcze ciężej. Jamesa już nie było, nie było go od dawna, ale to nie miało znaczenia. Przecież nie da się przestać kochać... Czy to było tak strasznie złe? Czy w takim razie byłam zła...
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline
Spojrzałem w końcu na Ren. Była rumiana, wyglądała, jakby miała zaraz umrzeć... Albo już coś w niej umarło.
Wstałem z fotela. Bez słowa przesadziłem ją delikatnie z oparcia na siedzenie, a teraz sam usiadłem na oparciu.
- Co się stało? - zapytałem gładko. - Powiesz sama, albo cię zmuszę ciociu - dodałem, próbując być groźnym i stanowczym, jednak te dwie cechy nigdy nie łączyły się ze mną.
Kocham cię nie wiedzcie jak ani kiedy, ani czemu,
kocham cię po prostu,
bez zawiłości i bez pychy: tak cię kocham,
bo nie umiem kochać cię inaczej.
Offline
Pochyliłam głowę i mimowolnie uniosłam rękę do kamienia.
- Nie możesz używać kamienia w takich celach - bąknęłam urażoną. Wzięłam głęboki oddech. - Zraniłam Rogera - wytłumaczyłam drżący głosem. Było mi wstyd.
"Trzeba kochać życie, aby je przeżywać
i trzeba przeżywać życie, aby je kochać."
Offline